Z okazji Międzynarodowego Dnia Książki dla
Dzieci wpis o mojej ukochanej książce z dzieciństwa – nie tego najwcześniejszego,
lecz nieco późniejszego, bliżej 10 roku życia, kiedy to wybory czytelnicze są
już świadome i mocno się indywidualizują. „Mała księżniczka” Frances Hodgson Burnett stała się dla mnie książką na całe
życie, jedyną chyba, którą przeczytałam więcej niż trzy razy.
Z okazji Międzynarodowego Dnia Książki dla Dzieci wpis o mojej ukochanej książce z dzieciństwa – nie tego najwcześniejszego, lecz nieco późniejszego, bliżej 10 roku życia, kiedy to wybory czytelnicze są już świadome i mocno się indywidualizują. „Mała księżniczka” Frances Hodgson Burnett stała się dla mnie książką na całe życie, jedyną chyba, którą przeczytałam więcej niż trzy razy.
Mimo że kanwa
historii powstała w 1887 roku i w niektórych momentach trąci myszką, sama
postać głównej bohaterki, dziewczynki, której spokojne, ułożone życie rozpada
się nagle w wyniku śmierci ojca i jedynego opiekuna, pozostaje przekonująca i nadspodziewanie
łatwa do utożsamienia się dla współczesnego dziecka. Podarowałam niedawno „Małą księżniczkę” mojej córce na
10 urodziny, zastanawiając się, jak odbierze tę historię, co z niej dla siebie
weźmie, na ile wczuje się w przeżycia i emocje Sary, jak zinterpretuje jej
wewnętrzne rozważania.
Oczywiście jest też Sara jak na współczesne trendy trochę nieco zbyt egzaltowana i może nawet nieco zbyt dziecinna, a sama książka w niektórych momentach dłuży się dzisiejszemu czytelnikowi przywykłemu do krótkich skondensowanych zdań i lapidarnych opisów, ale to ledwie rysa na szkle wobec wciąż silnego oddziaływania przekazu książki. O tym, że jest on żywy, przekonałam się, gdy w jakiś miesiąc po naszej wspólnej lekturze książki, moja córka opowiedziała mi o jakiejś przepychance słownej z koleżanką w szkole, kwitując to tak: „Mamo, postanowiłam jej nie dogadywać. Tak się starałam być jak Mała Księżniczka…!”.
Moje stare wydanie sprzed 40 lat rozsypuje się w rękach. Pożółkły papier, zatarty druk, podarte brzegi kartek oraz… pokolorowane własnoręcznie ilustracje. Wszystkie, co do jednej ;-) To już raczej zabytek. Szczęśliwie pod koniec 2015 roku Dwie Siostry wydały w serii „Mistrzowie ilustracji” „Małą księżniczkę” właśnie w takiej edycji, która jest mi najbliższa – z ilustracjami Antoniego Uniechowskiego i w tłumaczeniu Wacławy Komornickiej.
Kolejne roczniki mają zatem okazję poznać tę opowieść o zaskakujących kolejach
losu, o przyjaźni, nadziei, o potrzebie prawości i sile wyobraźni.
Warto wybrać się razem z dzieckiem w tę sentymentalną podróż.
Frances Hodgson Burnett, Mała Księżniczka, tytuł oryginału: A Little Princess, tłum. Wacława Komornicka, il. Antoni Uniechowski, wyd. Dwie Siostry, seria: "Mistrzowie Ilustracji", Warszawa 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz