Sąsiadka, która wie wszystko o wszystkich, bo całymi dniami przesiaduje w oknie i obserwuje okolicę, zadzierająca nosa mamuśka, której pociecha jest najmądrzejsza i najgrzeczniejsza, wiecznie nadąsana kilkulatka, której wystarczy byle pretekst, by znowu się obrazić… Założę się, że zetknęliście się z takimi „przypadkami” niejeden raz. Wy i wasze dzieci, w miarę poszerzania kręgów społecznych – w przedszkolu, szkole, na urodzinach kolegi, na wakacyjnym wyjeździe.
Takie zachowania złoszczą i wyprowadzają z równowagi – czasem także dlatego, że niepokojąco
przypominają nasze własne reakcje w niektórych sytuacjach! Dystans do samego
siebie i własnych słabości byłby tu bardzo pomocny, ale jak go wypracować?
Dobrym początkiem będzie książka. Taka, która pozwoli przyjrzeć
się bliżej nieakceptowanym zachowaniom i zachęci do rozmowy o nich, a
jednocześnie zagwarantuje ciekawą historię i dużą dawkę humoru. Wszystkie te
cechy łączy w sobie nowo wydana seria „Humorki”, na którą składa się sześć
książeczek opowiadających o mieszkańcach pewnego miasteczka.
Miasteczko to zwie się Humorki i położone jest w miejscu,
które trudno znaleźć na mapie. Zamieszkują je (między innymi) rodziny
Wścibionków, Zdziwionków, Przechwalaków,
Śmiechołków, Wstydziołków i Dąsaczy.
Każda z rodzin, jak nazwisko
wskazuje, ma swój wyrazisty charakterek, który daje o sobie znać w różnych
momentach życia tej niewielkiej społeczności: Mama Wścibionkowa wszędzie węszy
sensację i kocha plotkować, dokładając do każdej zasłyszanej rewelacji swoje
trzy grosze, Śmiechołki nigdy się nie smucą i są tak radosne, że w końcu ten
pogodny uśmiech staje się obiektem wielkiej zazdrości, z kolei wiecznie
naburmuszeni Dąsacze mają chorobliwe napady dąsawki, a Wstydziołki są tak
nieśmiałe, że boją się przywitać z sąsiadami, choć kiedyś były ciekawskimi
Bezwstydnisiami…
Żeby było jasne: na hasło „bajeczki edukacyjne” zapowietrzam
się i dostaję czkawki. Kłopot z książkami koncentrującymi się na emocjach i
uczuciach jest bowiem taki, że często wpadają one w pułapkę dydaktyzmu z jednej
strony, a górnolotności z drugiej. Tymczasem dzieci (i nie tylko one) nie lubią
być pouczane i strofowane. Dlatego – przyznaję – na początku trochę się zjeżyłam,
słysząc o „Humorkach”. „Kolejne kładzenie dzieciom do głów co wolno, a czego
nie” – pomyślałam. Na szczęście rzeczywistość okazała się przyjemnie inna.
Bo i owszem, cykl traktuje o emocjach, i tak – z każdej z
sześciu książek dziecko dowie się, jak warto zachowywać (i nie zachowywać) się
w różnych sytuacjach, ale na tym ewentualne podobieństwa do Jachowiczowskich
pouczeń się kończą. O ile się w ogóle zaczęły.
Humorkowe historie życzliwie kpią sobie z ludzkich przywar,
zabawnie je wyolbrzymiając i przerysowując. Taki zabieg sprawia, że dziecko, śledząc
rozwój zdarzeń, nie czuje się „na cenzurowanym”, a jednocześnie jego uwadze nie
umyka ironiczno-prześmiewczy komentarz. Opowieści o mieszkańcach miasteczka są
znakomitą okazją do niewymuszonej rozmowy o emocjach i postawach, a także do żartobliwej
dyskusji w szerszym gronie (np. w grupie przedszkolnej).
Ważną rolę odgrywają w Humorkowym cyklu ilustracje, które
podążają za tekstem, a często go dopowiadają. Każdą książeczkę serii otwiera
mapa miasteczka, ukazująca ten jego fragment, w którym akurat rozgrywa się
akcja. Łódzkie wydawnictwo Kocur Bury dołożyło starań, by swą debiutancką serię
dopracować do najdrobniejszego szczegółu, od wyklejki (po której hasa w pogoni za
kłębkiem wełny bury kocur), przez poręczny format, szyty grzbiet, matowy, jakościowy
papier, po przyjazną dla czytającego czcionkę.
A co sprawiło podczas lektury największą frajdę mojej córce? Gry słowne! To cecha wyróżniająca Humorkowy cykl. Podobnie jak nazwiska, także nazwy ulic, placów, budynków i innych obiektów w miasteczku związane są z dominującą cechą danego miejsca lub osób w nim przebywających. I tak Przechwalaki mieszkają przy ulicy Pozjadanych Rozumów, zaś Wścibionki – przy Białej Gorączki, apteka nosi nazwę „Do bólu”, muzeum zwie się „Ząb czasu”, warsztat samochodowy „Spóźniony zapłon”, galeria „Twarda sztuka”, a instytut badawczy – „Samo sedno”.
Ale to nie wszystko. Zagłębiając się w opowieść, co jakiś czas można trafić na
związki frazeologiczne, użyte w zabawnym kontekście i celnie podkreślające
wymowę danego fragmentu. Czy dziecko je rozpozna, poprawnie zinterpretuje? Co
to znaczy obiecywać złote góry albo gruszki na wierzbie? Czy można najeść się
wstydu lub zjeść wszystkie rozumy, albo usłyszeć jak kiszki marsza grają? Te
językowe minizabawy dają dzieciom – zwłaszcza starszym – wiele satysfakcji i są
wyśmienitą okazją do poszerzania słownictwa.
Agnieszka Zimnowodzka, „Dąsacze”, „Wstydziołki”,
„Wścibionki”, „Zdziwionki”, „Przechwalaki”, „Śmiechołki” – historie z serii
„Humorki”, il. Małgorzata Kwapińska, wyd. Kocur Bury, Łódź 2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz