poniedziałek, 16 maja 2016

Subiektywny przegląd książkowych nowości /maj 2016/

Co miesiąc zaprezentuję Wam pięć wydawniczych nowości, które postanowiłam „dodać do ulubionych”. Są to te tytuły, które mnie szczególnie zaciekawiły, zachwyciły i którym moim zdaniem warto będzie przyjrzeć się bliżej. W tym miesiącu nowości jest wyjątkowo osiem, bo Dzień Dziecka tuż tuż, a prezentów książkowych nigdy za wiele!


Mój syn obudził się dzisiaj w nocy, i kiedy weszłam zaspana do jego pokoju, siedział na łóżku z szeroko otwartymi oczami. „Mamo, czy żyją u nas tygrysy?” – zapytał zaniepokojony, jakby się obawiał, że zaraz drzwi balkonu uchylą się i w mrok nocy wkroczy miękkim krokiem pasiasty zwierz. Musieliśmy chwilę porozmawiać o tym, że tygrysy można spotkać, owszem, ale w zoo, że nie biegają po ulicach i na pewno nie odwiedzą jutro przedszkola… 

Kładąc się z powrotem spać, pomyślałam, że przydałaby się jakaś przyjemna, wesoła książka o tygrysach… I tak się składa, że zaraz będzie! 18 maja nakładem wydawnictwa Ezop ukaże się „Być jak tygrys” – książka napisana przez Przemka Wechterowicza, a zilustrowana przez Emilię Dziubak. 

O tym, że ten duet potrafi czynić książkowe cuda przekonaliśmy się już kilkakrotnie („W pogoni za życiem”, „Uśmiech dla żabki”, „Proszę mnie przytulić”). Tym razem opowiedzą nam o tym, że wcale nie jest łatwo być tygrysem i pozwolą malcowi spojrzeć na świat oczami tego zwierza, który jest „wielki, pręgowany i ma paszczę pełną śnieżnobiałych kłów”. Wszystko to oczywiście z dużą dozą humoru i we wspaniałej oprawie graficznej.


Być jak tygrys, Przemek Wechterowicz, il. Emilia Dziubak, wyd. Ezop, maj 2016.


***
Bardzo cenię serię „Wojny dorosłych – historie dzieci”, na którą składają się autentyczne wojenne historie dzieci, ujęte w formę zbeletryzowanych opowieści.  Nie jest łatwo opowiadać dzieciom o sprawach, które są trudne nawet dla dorosłych. Wojny i nieuchronnie związane z nimi ludzkie dramaty – te minione i te aktualne – to zagadnienia od których podświadomie staramy się uciekać, kiedy wybieramy książkę dla młodego czytelnika. Czujemy opór przed serwowaniem dziecku negatywnych emocji, boimy się trudnych pytań oraz konsekwencji takich lektur. To zrozumiałe i wydawca tej serii zdaje się rozumieć te obawy.

Przeczytałyśmy z córką większość tych książek, szczerze poruszone historiami, które zawierają, a także sposobem, w jakim są one opowiadane – z wyczuciem, bez epatowania cierpieniem, ale i bez przesadnego uciekania się do metafor. 
To trzynasta książka w serii. Tym razem opowieść skupia się na rodzinie Baranieckich, która ewakuowana z Doniecka na Ukrainie trafia do obozu dla uchodźców w Polsce i próbuje odnaleźć się w obcej rzeczywistości. Jak Romek i jego rodzeństwo poradzą sobie w polskiej szkole? Czy rodzice znajdą pracę? Kiedy przyjdzie świadomość, że to tutaj jest nowy dom…?

Teraz tu jest nasz dom, Barbara Gawryluk, il. Maciej Szymanowicz, wyd. Literatura, maj 2016.

***

Każde dziecko lubi słuchać o tym, jak to było, kiedy miało przyjść na świat. „Gdzie byłem, kiedy mnie nie było?” to chyba jedno z najczęstszych pytań towarzyszących takim rozmowom. Ostatnio często zadaje mi je mój czteroletni syn. Ja odpowiadam zgodnie z prawdą: „W moim marzeniu”. 

Książka Rascala jest refleksją nad wielkim pragnieniem posiadania dziecka, nad próbami zrealizowania tego marzenia i nad dojrzewaniem do bycia rodzicem. Opowieść, obok warstwy tekstowej, snują wspaniale także ilustracje Mandany Sadat, którą uwielbiam za cudownie nastrojowe „Zimowe popołudnie”(wyd. Czerwony Konik 2008).

Przed twoim urodzeniem, Rascal, il. Mandana Sadat, wyd. Czerwony Konik, maj 2016.

***


Jakże się cieszę, że polskim czytelnikom trafił się w końcu Anthony Browne :) Wiele lat temu kupiłam jego „Look What I’ve Got?” i utknęłam w tych szczególnych książkach na dobre, zafascynowana kreską, sposobem obrazowania i łączenia ilustracji z tekstem. Osypywany nagrodami Brytyjski autor i ilustrator blisko 40 książek dla dzieci zostaje w tym miesiącu przedstawiony polskim czytelnikom dzięki wydawnictwu Dwie Siostry w dwóch książeczkach: „Moja mama” i „Mój tata”. 

Ukazują one postaci rodziców – tak jak widzi je małe dziecko. Tata jest więc silny i odważny, a jednocześnie miękki jak miś, mama delikatna jak kotek, ale też wytrzymała jak nosorożec. I jest czarodziejką, bo potrafi odczarować każdy smutek. Prosta kompozycja tekstu i obrazu. Wymowna i zabawna. Do wielokrotnego kartkowania. W sam raz także na Dzień Matki/Dzień Ojca.

Moja mama, Mój tata, Anthony Browne, wyd. Dwie Siostry, maj 2016

***
Dwie pozycje całoroczne, jedna na lato, druga na zimę. Na czas wylegiwania się na plaży i szusowania na nartach. Wielkoformatowe wyszukiwanki, których coraz więcej na naszym rynku. I bardzo dobrze, bo choć idea w każdej z nich jest podobna – zwykle śledzenie losu wybranego bohatera od pierwszej do ostatniej strony albo obserwacja zdarzeń i wypatrywanie szczegółów na każdej kolejnej rozkładówce, to ilustracyjnie książki tego typu zdecydowanie różnią się od siebie. 


To oczywiste, że styl danego artysty musi dziecku (i rodzicom) odpowiadać, a przy nagromadzeniu szczegółów i intensywności każdej ilustracji oraz  braku równoważenia ich tekstem, ma to decydujący wpływ na decyzję o kupnie książki. Niech każdy więc wybiera to, co lubi! Mnie akurat intensywne, żartobliwe ilustracje Germano Zullo & Albertine (duetu, który w tym roku otrzymał Bologna Ragazzi Award) kupiły od razu!

W górach, Nad morzem, Germano Zullo & Albertine, wyd. Babaryba, maj 2016

***

„Tru” to historia szarych zajęcy, zamieszkujących dzielnicę emigrantów w Koniczynach Dolnych, próbujących znaleźć własne miejsce w świecie Kolorowych. Znając autorkę, ta opowieść o przedsiębiorczym zajączku jest jednocześnie wzruszająca, zabawna, pouczająca i zapadająca w pamięć, jak wszystkie książki Barbary Kosmowskiej. A do tego te ilustracje! – tak klimatyczne, bajkowe, po prostu piękne, jak to tylko emiis potrafi. 

Mam tylko nadzieję, że papier wykorzystany w książce nie odejmie im uroku, bo w przypadku kilku tytułów ilustrowanych przez Emilię Dziubak wersja papierowa jej prac widzianych wcześniej na ekranie komputera wypadała mniej efektownie, trochę blado, jakby spłowiała w wydruku. Czekam na „Tru” z wielką niecierpliwością!

Tru, Barbara Kosmowska, il. Emilia Dziubak, Media Rodzina




***
O ile mnie pamięć nie myli, Przemek Wechterowicz pisał o tej książce na swoim blogu już w 2011 roku. Fajnie, że w końcu ujrzała światło dzienne (mimo że z błędem interpunkcyjnym w tytule). Dyskusja nad wyższością nocy nad dniem (albo odwrotnie), z udziałem m.in. ślimaka, owsików, latarni i słońca (i innych nietypowych rozmówców) w ciekawej oprawie graficznej Bogny Sroki-Muchy (ilustratorki m.in. książki „Przemyt”, wyd. Muchomor, 2008) zachęca dziecko do zabrania głosu w tej sprawie i rozważenia własnego stanowiska. A przy tym dobra okazja do delikatnej rozmowy o nocnych lękach.

A właśnie że dzień. A właśnie że noc, Przemysław Wechterowicz, il. Bogna Sroka-Mucha, wyd. Adamada maj 2016.


***
Tytuł książki zjednuje jej małych czytelników, jeszcze zanim przewrócą pierwszą kartkę – Żeloglutki! Ale fajnie! Kim są te stworzenia? To śmieszne stworki o wyglądzie pomarańczowych żelków. Właśnie budują swoje miasteczko.

Ilustracje  Janusza Wyrzykowskiego wypełniają więc dźwigi, ciężarówki, spychacze, piły, młotki i betoniarki. Ale samym Żeloglutkom pracować się nie chce. Wolałyby urządzić piknik, uciąć sobie drzemkę albo zadawać zagadki małym czytelnikom i bawić się razem z nimi! Po przeczytaniu i wyjęciu kartek, książka staje się układanką w rozmiarze XXL :)

Żeloglutki na placu budowy, Janusz Wyrzykowski, wyd. Nasza Księgarnia, maj 2016.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz