Co miesiąc zaprezentuję
Wam pięć wydawniczych nowości, które postanowiłam „dodać do ulubionych”. Są to te
tytuły, które mnie szczególnie zaciekawiły, zachwyciły i którym moim zdaniem warto
będzie przyjrzeć się bliżej. W tym miesiącu nowości jest wyjątkowo osiem, bo
Dzień Dziecka tuż tuż, a prezentów książkowych nigdy za wiele!
Mój syn obudził się dzisiaj w nocy, i kiedy weszłam zaspana
do jego pokoju, siedział na łóżku z szeroko otwartymi oczami. „Mamo, czy żyją u
nas tygrysy?” – zapytał zaniepokojony, jakby się obawiał, że zaraz drzwi
balkonu uchylą się i w mrok nocy wkroczy miękkim krokiem pasiasty zwierz.
Musieliśmy chwilę porozmawiać o tym, że tygrysy można spotkać, owszem, ale w
zoo, że nie biegają po ulicach i na pewno nie odwiedzą jutro przedszkola…
Kładąc się z powrotem spać, pomyślałam, że przydałaby się jakaś przyjemna,
wesoła książka o tygrysach… I tak się składa, że zaraz będzie! 18 maja nakładem
wydawnictwa Ezop ukaże się „Być jak tygrys” – książka napisana przez Przemka
Wechterowicza, a zilustrowana przez Emilię Dziubak.
O tym, że ten duet potrafi
czynić książkowe cuda przekonaliśmy się już kilkakrotnie („W pogoni za życiem”,
„Uśmiech dla żabki”, „Proszę mnie przytulić”). Tym razem opowiedzą nam o tym,
że wcale nie jest łatwo być tygrysem i pozwolą malcowi spojrzeć na świat oczami
tego zwierza, który jest „wielki, pręgowany i ma paszczę pełną śnieżnobiałych
kłów”. Wszystko to oczywiście z dużą dozą humoru i we wspaniałej oprawie
graficznej.
Być jak
tygrys, Przemek Wechterowicz, il. Emilia Dziubak, wyd. Ezop, maj 2016.
***
Bardzo cenię serię „Wojny dorosłych – historie dzieci”, na
którą składają się autentyczne wojenne historie dzieci, ujęte w formę
zbeletryzowanych opowieści. Nie jest
łatwo opowiadać dzieciom o sprawach, które są trudne nawet dla dorosłych. Wojny
i nieuchronnie związane z nimi ludzkie dramaty – te minione i te aktualne – to
zagadnienia od których podświadomie staramy się uciekać, kiedy wybieramy
książkę dla młodego czytelnika. Czujemy opór przed serwowaniem dziecku
negatywnych emocji, boimy się trudnych pytań oraz konsekwencji takich lektur.
To zrozumiałe i wydawca tej serii zdaje się rozumieć te obawy.
Przeczytałyśmy z
córką większość tych książek, szczerze poruszone historiami, które zawierają, a
także sposobem, w jakim są one opowiadane – z wyczuciem, bez epatowania
cierpieniem, ale i bez przesadnego uciekania się do metafor.
To trzynasta książka w serii. Tym razem opowieść skupia się na rodzinie
Baranieckich, która ewakuowana z Doniecka na Ukrainie trafia do obozu dla
uchodźców w Polsce i próbuje odnaleźć się w obcej rzeczywistości. Jak Romek i
jego rodzeństwo poradzą sobie w polskiej szkole? Czy rodzice znajdą pracę?
Kiedy przyjdzie świadomość, że to tutaj jest nowy dom…?
Teraz tu
jest nasz dom, Barbara Gawryluk, il. Maciej Szymanowicz, wyd. Literatura, maj
2016.
***
Każde dziecko lubi słuchać o tym, jak to było, kiedy miało
przyjść na świat. „Gdzie byłem, kiedy mnie nie było?” to chyba jedno z
najczęstszych pytań towarzyszących takim rozmowom. Ostatnio często zadaje mi je
mój czteroletni syn. Ja odpowiadam zgodnie z prawdą: „W moim marzeniu”.
Książka
Rascala jest refleksją nad wielkim pragnieniem posiadania dziecka, nad próbami
zrealizowania tego marzenia i nad dojrzewaniem do bycia rodzicem. Opowieść,
obok warstwy tekstowej, snują wspaniale także ilustracje Mandany Sadat, którą uwielbiam
za cudownie nastrojowe „Zimowe popołudnie”(wyd. Czerwony Konik 2008).
Przed twoim
urodzeniem, Rascal, il. Mandana Sadat, wyd. Czerwony Konik, maj 2016.
***
Jakże się cieszę, że polskim czytelnikom trafił się w końcu
Anthony Browne :) Wiele lat temu kupiłam jego „Look What I’ve Got?” i utknęłam
w tych szczególnych książkach na dobre, zafascynowana kreską, sposobem
obrazowania i łączenia ilustracji z tekstem. Osypywany nagrodami Brytyjski
autor i ilustrator blisko 40 książek dla dzieci zostaje w tym miesiącu przedstawiony
polskim czytelnikom dzięki wydawnictwu Dwie Siostry w dwóch książeczkach: „Moja
mama” i „Mój tata”.
Ukazują one postaci rodziców – tak jak widzi je małe
dziecko. Tata jest więc silny i odważny, a jednocześnie miękki jak miś, mama
delikatna jak kotek, ale też wytrzymała jak nosorożec. I jest czarodziejką, bo
potrafi odczarować każdy smutek. Prosta kompozycja tekstu i obrazu. Wymowna i
zabawna. Do wielokrotnego kartkowania. W sam raz także na Dzień Matki/Dzień
Ojca.
Moja mama, Mój tata,
Anthony Browne, wyd. Dwie Siostry, maj 2016
***
Dwie pozycje całoroczne, jedna na lato, druga na zimę. Na
czas wylegiwania się na plaży i szusowania na nartach. Wielkoformatowe wyszukiwanki,
których coraz więcej na naszym rynku. I bardzo dobrze, bo choć idea w każdej z
nich jest podobna – zwykle śledzenie losu wybranego bohatera od pierwszej do
ostatniej strony albo obserwacja zdarzeń i wypatrywanie szczegółów na każdej
kolejnej rozkładówce, to ilustracyjnie książki tego typu zdecydowanie różnią się
od siebie.
To oczywiste, że styl danego artysty musi dziecku (i rodzicom)
odpowiadać, a przy nagromadzeniu szczegółów i intensywności każdej ilustracji oraz braku równoważenia ich tekstem, ma to
decydujący wpływ na decyzję o kupnie książki. Niech każdy więc wybiera to, co
lubi! Mnie akurat intensywne, żartobliwe ilustracje Germano Zullo & Albertine (duetu,
który w tym roku otrzymał Bologna Ragazzi Award) kupiły od razu!
W górach, Nad morzem,
Germano Zullo & Albertine, wyd. Babaryba, maj 2016
***
„Tru” to historia szarych
zajęcy, zamieszkujących dzielnicę emigrantów w Koniczynach Dolnych, próbujących
znaleźć własne miejsce w świecie Kolorowych. Znając autorkę, ta opowieść o
przedsiębiorczym zajączku jest jednocześnie wzruszająca, zabawna, pouczająca i
zapadająca w pamięć, jak wszystkie książki Barbary Kosmowskiej. A do tego te ilustracje!
– tak klimatyczne, bajkowe, po prostu piękne, jak to tylko emiis potrafi.
Mam
tylko nadzieję, że papier wykorzystany w książce nie odejmie im uroku, bo w
przypadku kilku tytułów ilustrowanych przez Emilię Dziubak wersja papierowa jej
prac widzianych wcześniej na ekranie komputera wypadała mniej efektownie, trochę
blado, jakby spłowiała w wydruku. Czekam na „Tru” z wielką niecierpliwością!
Tru, Barbara
Kosmowska, il. Emilia Dziubak, Media Rodzina
***
O ile mnie pamięć nie myli, Przemek Wechterowicz pisał o tej
książce na swoim blogu już w 2011 roku. Fajnie, że w końcu ujrzała światło
dzienne (mimo że z błędem interpunkcyjnym w tytule). Dyskusja nad wyższością
nocy nad dniem (albo odwrotnie), z udziałem m.in. ślimaka, owsików, latarni i
słońca (i innych nietypowych rozmówców) w ciekawej oprawie graficznej Bogny
Sroki-Muchy (ilustratorki m.in. książki „Przemyt”, wyd. Muchomor, 2008) zachęca
dziecko do zabrania głosu w tej sprawie i rozważenia własnego stanowiska. A
przy tym dobra okazja do delikatnej rozmowy o nocnych lękach.
A właśnie
że dzień. A właśnie że noc, Przemysław Wechterowicz, il. Bogna Sroka-Mucha,
wyd. Adamada maj 2016.
***
Tytuł książki zjednuje jej małych czytelników, jeszcze zanim
przewrócą pierwszą kartkę – Żeloglutki! Ale fajnie! Kim są te stworzenia? To
śmieszne stworki o wyglądzie pomarańczowych żelków. Właśnie budują swoje
miasteczko.
Ilustracje Janusza
Wyrzykowskiego wypełniają więc dźwigi, ciężarówki, spychacze, piły, młotki i
betoniarki. Ale samym Żeloglutkom pracować się nie chce. Wolałyby urządzić
piknik, uciąć sobie drzemkę albo zadawać zagadki małym czytelnikom i bawić się
razem z nimi! Po przeczytaniu i wyjęciu kartek, książka staje się układanką w
rozmiarze XXL :)
Żeloglutki
na placu budowy, Janusz Wyrzykowski, wyd. Nasza Księgarnia, maj 2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz