recenzja książki „Moja pierwsza encyklopedia obrazkowa”
Dawno, dawno temu, czyli jakieś 10 lat wstecz, kiedy polscy
wydawcy książek dla dzieci podnosili się dopiero po tsunami disnejowskich
publikacji, najmłodsi mieli do dyspozycji encyklopedię Larousse’a, obrazkowe
tematyczne „księgi” wydawane przez Pawła Skokowskiego, a z kartonówek – słowniki
obrazkowe z serii „Pierwsze kroki” wydawnictwa Grafag. W większości były to
polskie wydania francuskich i belgijskich pozycji z realistycznymi ilustracjami
lub zdjęciami. Ze świecą by szukać wówczas polskich autorów czy ilustratorów w
tym gronie.
Mając to wszystko w dość świeżej jeszcze pamięci, tym
bardziej doceniam wszelkie tak różnorodne obecnie zjawiska ilustratorskie na
polskim rynku książek dla dzieci. Dzisiaj możemy przebierać i wybierać według
własnego uznania/gustu/widzimisię, a do dyspozycji mamy książki twórcze, z
artystycznym zacięciem, często z nutą abstrakcji, oferujące coś więcej niż
tylko dosłowny obraz i rzeczowy podpis.
Do takich pozycji z pewnością należy „Moja pierwsza
encyklopedia obrazkowa” Jana Kallwejta. Ten ilustrator i grafik, znany m.in. ze
swoich prac dla „The Guardian”, „Wired”, „Newsweeka”, „Gazety Wyborczej”, „Zwierciadła”,
inspirujący się sztuką naiwną i popkulturą, tworzy dynamiczne, przypominające
ikonki postaci oraz geometryczne, spiętrzone struktury, pełne drobnych
szczegółów.
Na encyklopedię składa się 14 rozkładówek, z których każda poświęcona
jest sprawom istotnym dla małego dziecka. Są więc rzeczy codziennego użytku –
ubrania, przedmioty z dziecinnego pokoju i pomieszczenia w domu, sprzęty
kuchenne i żywność; jest rodzina, koledzy na placu zabaw i w przedszkolu, jest
wieś, miasto oraz dalsze i bliższe podróże. Dziecko może poznać (lub
przypomnieć sobie) cyfry w zakresie 1–10, pory roku, dzikie i domowe zwierzęta,
podstawowe emocje, zjawiska pogodowe i pory dnia.
Niektóre strony są bardziej ogólne, inne zaś bardziej
szczegółowe, dzięki czemu można wybrać te, które najbardziej odpowiadają percepcji
dziecka w danym momencie rozwoju. Mimo że na każdej rozkładówce dużo się
dzieje, nie ma natłoku bodźców, na co wpływ ma też z pewnością ograniczona paleta
barw stosowanych przez Kallwejta. Dzięki temu każdy rysunek jest wyrazisty,
elementy łatwe do odszukania, a całość nie przyprawia o oczopląs, co zdarza mi
się czasem w przypadku niektórych wyszukiwanek-wimmelbuchów.
Jak się bawić tą książką? Opowiadać, pokazywać, wyszukiwać, porównywać
i pytać, pytać! Ponieważ jest to pozycja dla najmłodszych, dorosły odgrywa tu
ważną rolę przewodnika, „oprowadzacza” – tego, który podsuwa maluchowi skojarzenia
z jego własną codziennością, lubianymi przedmiotami, najbliższymi osobami oraz
miejscami, w których najczęściej się bawi i uczy. Dużą frajdę sprawi dziecku
szukanie na każdej rozkładówce sympatycznego uszatego stworka, który raz zerka
zza okna, to znów jedzie traktorem, a czasem huśta się na biegunie babcinego
fotela.
Jan Kallwejt, Moja pierwsza encyklopedia obrazkowa, wyd. Nasza Księgarnia 2016
wiek 0–6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz