czwartek, 14 lipca 2016

W pogoni za czubricą

recenzja książki „Pięć sprytnych kun”


Kuna domowa to niewielkie zwierzątko z rodziny łasicowatych, o długim ogonie i krótkich nóżkach. Żywi się owocami, owadami, żabami, ale potrafi też użyć swych ostrych ząbków, by spałaszować jakiegoś gryzonia albo… przegryźć kable w samochodzie. Taką właśnie informacją z lokalnego dziennika – o kunach wyrządzających szkody w zaparkowanych na ulicy autach – rozpoczyna się ta książka, ale konia z rzędem temu, kto w tym miejscu wpadłby na pomysł, co też mogło być przyczyną samochodowych włamań! Historia to bowiem pełna zwrotów akcji, zadziwiających zdarzeń i niespodziewanych spotkań.




Pytana o to, dlaczego akurat kuny stały się bohaterkami jej kolejnej książki, Justyna Bednarek przywołuje artykuł z "Dziennika Zachodniego" traktujący o kunach paraliżujących życie mieszkańców ulicy Kameliowej. Niezwykle emocjonalny ton artykułu oraz pełne przejęcia relacje mieszkańców z walki ze zwierzęcymi napastnikami – między innymi za pomocą sierści psa włożonej do pończochy – zainspirowały pisarkę do stworzenia opowieści kryminalno-detektywistycznej właśnie z kunami w rolach głównych.




Kun jest pięć, a każda ma swój wyrazisty charakterek. Razem tworzą bandę, której szefuje Prot Eustachy, zajmujący się „robotą koncepcyjną”, tj. głównie drzemaniem i podjadaniem smakołyków upichconych przez Panią Patrycję, kunę-mistrzynię patelni.  Jego prawą ręką jest Tomasz Montana, popalający wiśniowe cygara rewolwerowiec. Najmłodszymi członkami gangu są Purchawka i Euzebiusz, skrycie w sobie zakochani i wzbudzający wielką sympatię czytelników.




Szef bandy wpada na pomysł objęcia w posiadanie (w sposób zdecydowanie rewolucyjny) opuszczonej kebabiarni „Ali Baba” i otworzeniu tam „lokalu gastronomicznego pierwsza klasa”, który przyciągnie smakoszy z całego świata. Ma to się udać dzięki wyjątkowej zupie cukiniowej z czubricą, której recepturę kuny podpatrzyły u mieszkającej w pobliżu pani Elizy Przechodzień. Oficjalnie jest ona bizneswoman, prowadzącą ekskluzywny butik z odzieżą znanych projektantów, ale w sekrecie, pod pseudonimem Miranda Klops, tworzy najznakomitsze, nagradzane na międzynarodowych konkursach przepisy kulinarne.

Czy kunom uda się zrealizować sprytny plan otworzenia restauracji, przekonacie się sami. Jedno jest pewne – nie one jedne mają przed oczami wizje kulinarnej sławy i na drodze napotkają niespodziewane przeszkody, rodem z mrocznego kryminału, w którym zazdrość, chciwość, nienawiść i żądza sukcesu zetrą się w wybuchowej mieszance, która zagrozi nie tylko kuniemu, lecz także ludzkiemu życiu! 






Justyna Bednarek z wyczuciem wyposaża w ludzkie cechy swoich przedmiotowych i zwierzęcych bohaterów, czym zachwyciła czytelników już w „Niesamowitych przygodach dziesięciu skarpetek”, a teraz czyni to ponownie. Postaci kun z ich zabawnie przerysowanymi zaletami i przywarami wzruszają, złoszczą i śmieszą, podobnie zresztą jak pozostali bohaterowie, wśród których też nie brakuje wyrazistych sylwetek, w tym oczywiście czarnych charakterów, takich jak Tadeusz Kręcichwost. Niektóre postaci mają swój odpowiednik w rzeczywistości – w jednym z wywiadów autorka przyznała, że jej syn stał się pierwowzorem Pana Bartłomieja – sąsiada Elizy Przechodzień, zaś utalentowana kulinarnie koleżanka z pracy – pierwowzorem Tamarki, mistrzyni kuchni. Została nawet wiernie sportretowana przez Daniela de Latoura.  


Warto wspomnieć, że w bloku książki zawarto humorystycznie zilustrowane receptury na potrawy o których mowa w tekście. Te same przepisy, ale już ze szczegółowymi informacjami o ilości, proporcjach, temperaturze itp. znajdziemy w aneksie na końcu książki. Świetny to pomysł, bo człowiek głodnieje, kiedy czyta o przyrządzaniu takich pyszności, jak pomidorowy krem z trybulą, placuszki z płatków mleczy czy najlepszy sernik na świecie. Prosto po lekturze książki można więc pomaszerować do kuchni! 



Pisząc o „Pięciu sprytnych kunach” nie sposób pominąć tematu ilustracji. Należy wręcz poświęcić im cały akapit, tak ważną rolę tu pełnią, dodając opowieści smaku, kolorytu, wydobywając humor ukryty między linijkami tekstu. A poza tym zachwycają, tak po prostu – zaczynając od wspaniałej wyklejki, na której z lotu ptaka obserwujemy miejsce akcji, przez pomocną rozkładówkę przedstawiającą najważniejszych bohaterów książki (po lewej ludzie, po prawej – zwierzęta), po wspomniane ilustrowane przepisy. Ilustracji jest dużo – pełnostronicowych, dwustronicowych, a także mniejszych rysunków przy tekście oraz ozdobników stron. Wszystkie tworzą wraz z tekstem miłą dla oka, spójną całość. Cała szata graficzna książki jest zresztą niezwykle staranna, dopracowana w najdrobniejszym szczególe (zaokrąglone rogi okładki, szycie, kapitałka, kremowy papier), co czyni lekturę podwójnie przyjemną.

Justyna Bednarek, Pięć sprytnych kun, il. Daniel de Latour, wyd. Poradnia K, Warszawa 2016





5 komentarzy:

  1. Świetna książka, nam również bardzo się podobała;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnio znajoma narzekała, że kuny im w aucie kabelki podgryzają, ale te w książce chyba nie sa takie złe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książkowe kuny robią to ze szlachetnych pobudek, i więcej tu złych ludzi niż zwierząt...

      Usuń
  3. Jestem dużym dzieckiem! Też mogę przeczytać? <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Pewnie! Kiedy szukałam nazwy dla tego bloga, i zdecydowałam się na Poczytaj dziecku, w domyśle cały czas miałam: "także temu, które wciąż jest w tobie" :)

    OdpowiedzUsuń