Pewnie też macie ulubioną książkę mikołajkową albo bożonarodzeniową. Taką, którą znacie prawie na pamięć, czytacie po kilka razy w czasie świąt i jako pierwszą wyciągacie w grudniu do wspólnej lektury. „Gdzie jest Mikołaj?” to dla nas właśnie taka książka.
Wydana dziesięć lat temu,
w roku, w którym na świat przyszła moja
córka, najpierw była tylko obrazkową opowieścią, sympatycznymi mordkami
brązowych misiów, zielenią świątecznego drzewka. Potem opowieścią raczej niż czytanką.
Często wychodzącą w szczegółach daleko poza to, co oferował tekst.
To prosta historia: mały
miś niecierpliwie wypatruje przyjścia Mikołaja, szykuje mu ciasteczka i mleko,
martwi się, czy aby komin nie okaże się za ciasny dla pulchnego staruszka,
próbuje grzecznie leżeć w łóżku, ale nie może zasnąć, w końcu decyduje się
czuwać, aby zobaczyć, co też się wydarzy…
Ta ujmująca opowiastka o wielkim dziecięcym
oczekiwaniu jest bardzo uniwersalna – przejrzy się w niej każde dziecko
niemogące zasnąć w noc tuż przed przyjściem Świętego Mikołaja (obojętnie czy
będzie to 6, 24 czy 25 grudnia) i każdy rodzic, który próbuje niezauważenie
podłożyć świąteczne prezenty i po kryjomu zjeść ciasteczka przeznaczone dla Mikołaja,
nie robiąc przy tym zbędnego hałasu.
I to marzenie, żeby go
kiedyś zobaczyć! Choć raz doczekać tej pory, gdy zza okna dobiegnie dźwięk dzwoneczków,
a w blasku księżyca mignie brodata postać w czerwonym płaszczu.
„Gdzie jest Mikołaj?”, David
Bedford, il. Tim Warnes, tłum. Zuzanna Naczyńska, wyd. Egmont 2006
Wiek: 2+
Witam, czy moze chce Pani sprzedac tą książeczkę? Poszukuje dla moich dziewczynek :)
OdpowiedzUsuńTen tytuł zostawiam dla moich wnuków! Zbyt wiele cudownych wspomnień, by ją kiedykolwiek sprzedać :) Pozdrawiam ciepło!
Usuń