Kiedy ma się w domu kilkulatka zafascynowanego pojazdami wszelkiej maści, zdanie, które głosi, że „nie ma na świecie nic przyjemniejszego niż obserwowanie, jak rytmicznie obraca się gruszka betoniarki” brzmi jak najszczersza prawda.
Spośród licznych książkowych prezentów znalezionych pod
choinką, kartonówka „Prosiaczek i pojazdy” cieszy się w oczach mojego syna
największą estymą. Wielokrotnie czytana, oglądana, komentowana, obchichotana,
idealnie wpasowała się w gust małego fana motoryzacji.
Prosiaczek jako bohater swoich urodzinowych przygód
także wyskakiwał co jakiś czas z półki, ale rzadziej i ze zdecydowanie
mniejszym entuzjazmem.
Fabuła tej książki jest prosta: w pewien nudny dzień po
Prosiaczka podjeżdża swoim oldskulowym kabrio wujek Leon i zabiera go ni mniej,
ni więcej, tylko do sklepu z zabawkami. A tam, oczywiście nudzić się nie można.
Prosiaczek i wujek pędzą prosto do działu z samochodami i zaczyna się zabawa. Slalom
między nogami kupujących, wgniatanie walcem paprochów w wykładzinę, blokowanie
wejścia do sklepu pociągiem towarowym i próby złapania na hak dźwigu któregoś
ze sprzedawców.
Z perspektywy rodzica najśmieszniejsze jest
obserwowanie, jak wielką frajdę z zabawy ma wujek Leon. Co najmniej taką jak
Prosiaczek, a może większą. Wystarczy spojrzeć na jego pełną zacięcia minę,
chuligański uśmieszek pod wąsem i błyszczące radością oczy. Wujek Leon uosabia
wszystkich dużych chłopców, którym serce przyspiesza na widok samochodów-zabawek.
Jak to dobrze mieć wtedy pod ręką syna, bratanka albo siostrzeńca, który
posłuży za argument do wielogodzinnej zaangażowanej zabawy. Chociaż w
dzisiejszych czasach coraz rzadziej taki argument jest potrzebny. Dorośli już
otwarcie bawią się jak dzieci, a znane marki produkują modele zabawek kierowane
specjalnie do dorosłych odbiorców. Czy zresztą tak samo nie dzieje się na
przykład z odbiorcami picturebooków?
„Prosiaczek i pojazdy” to bardzo uniwersalna wiekowo
książka. Maluszkom spodoba się z pewnością już sama kolorystyka – ciepłe, nasycone
barwy przyciągają wzrok; dwu-trzylatki zachwycą się betoniarkami, dźwigami,
radiowozami, a przedszkolaki i starsi czytelnicy z radością podążą za
humorystycznym wątkiem historyjki, łącznie z jej przekorną puentą. Otóż na
koniec wspaniałej zabawy w sklepie wujek Leon pozwala Prosiaczkowi wybrać jeden
pojazd, który będzie mógł zabrać ze sobą do domu. Prosiaczek nie waha się ani
chwili. Ciekawa jestem, czy zaskoczy Was jego wybór?
„Prosiaczek i pojazdy” Ola Woldańska-Płocińska, wyd. Czerwony Konik 2016.
Wiek: 0+
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz