Zaczęło się od zamykania drzwi do pokoju, słuchawek na uszach, telefonu wiecznie ładującego się w gniazdku, bo bateria nie nadąża za intensywnością użytkowania… Któregoś dnia uświadomiłam sobie, że mam w domu nastolatkę. Z jednej strony to nadal dziecko, które doskonale znam, z drugiej – nowo tworząca się istota, która bardzo chce zaznaczyć swoją odrębność i zaczyna podważać domowe status quo. Ten trudny moment „pomiędzy” opisują książki z nurtu coming-of-age. Dzięki nim mamy okazję do podglądania zza kulis tych fragmentów rzeczywistości współczesnych nastolatków, o których oni sami raczej niechętnie opowiadają. Młodzi ludzie znajdują zaś tu bohaterów, którzy mają podobne doświadczenia i z którymi łatwo mogą się utożsamić.
W książce Rebeki Stead pojawia się wiele takich, interesująco
zarysowanych, postaci, z których na plan pierwszy wysuwają się: gimnazjalistka
Bridge Barsamian, jej rówieśnik Sherm Russo oraz pewna licealistka, której
tożsamości możemy się domyślać, choć ujawniona wprost zostaje dopiero na końcu
książki.
Poczynania bohaterów obserwujemy w kilku kręgach:
szkolnym, rodzinnym i rówieśniczym, które oczywiście przeplatają się i
wzajemnie na siebie oddziałują. Poznajemy też przeżycia wewnętrzne i myśli młodych
ludzi – w trzech różnych rodzajach narracji: klasycznej trzecioosobowej
(Bridge), drugoosobowej (licealistka) oraz epistolarnej (listy Sherma do
dziadka). To ciekawy zabieg, dzięki któremu czytelnik zostaje poprowadzony
niejako trzema myślowymi torami, które spotkają się we wspólnym finale.