poniedziałek, 27 lutego 2017

Całkiem obcy człowiek

Zaczęło się od zamykania drzwi do pokoju, słuchawek na uszach, telefonu wiecznie ładującego się w gniazdku, bo bateria nie nadąża za intensywnością użytkowania… Któregoś dnia uświadomiłam sobie, że mam w domu nastolatkę. Z jednej strony to nadal dziecko, które doskonale znam, z drugiej – nowo tworząca się istota, która bardzo chce zaznaczyć swoją odrębność i zaczyna podważać domowe status quo. Ten trudny moment „pomiędzy” opisują książki z nurtu coming-of-age. Dzięki nim mamy okazję do podglądania zza kulis tych fragmentów rzeczywistości współczesnych nastolatków, o których oni sami raczej niechętnie opowiadają. Młodzi ludzie znajdują zaś tu bohaterów, którzy mają podobne doświadczenia i z którymi łatwo mogą się utożsamić.



W książce Rebeki Stead pojawia się wiele takich, interesująco zarysowanych, postaci, z których na plan pierwszy wysuwają się: gimnazjalistka Bridge Barsamian, jej rówieśnik Sherm Russo oraz pewna licealistka, której tożsamości możemy się domyślać, choć ujawniona wprost zostaje dopiero na końcu książki.
Poczynania bohaterów obserwujemy w kilku kręgach: szkolnym, rodzinnym i rówieśniczym, które oczywiście przeplatają się i wzajemnie na siebie oddziałują. Poznajemy też przeżycia wewnętrzne i myśli młodych ludzi – w trzech różnych rodzajach narracji: klasycznej trzecioosobowej (Bridge), drugoosobowej (licealistka) oraz epistolarnej (listy Sherma do dziadka). To ciekawy zabieg, dzięki któremu czytelnik zostaje poprowadzony niejako trzema myślowymi torami, które spotkają się we wspólnym finale.


Choć akcja powieści toczy się w Nowym Jorku, podobieństwo doświadczeń amerykańskich i polskich nastolatków jest uderzające. Bohaterowie książki próbują zaistnieć na arenie szkolnej rzeczywistości, walczą o uznanie nauczycieli i kolegów, borykają się z niskim poczuciem własnej wartości, uczą się akceptacji własnego zmieniającego się ciała, stawiają pierwsze kroki w relacjach z płcią przeciwną, zmagają się z odrzuceniem, agresją rówieśniczą. Mimo niepowodzeń, starają się budować relacje oparte na szczerości i zaufaniu.

Na szczególne podkreślenie zasługuje, moim zdaniem, poruszenie przez Rebekę Stead trzech problemów: 1) bullyingu, czyli rówieśniczego znęcania się, ze szczególną rolą w tym procederze mediów społecznościowych; 2) (nie)trwałości relacji uczuciowych – związku małżeńskiego (rozwód rodziców, a nawet dziadków) oraz wieloletnich przyjaźni (przemiana wewnętrzna i zanik więzi); 3) odkrywania przez nastolatka własnej tożsamości, aby w ostatecznym rozrachunku poznać, oswoić i zaakceptować w sobie tytułowego „obcego człowieka”.

Bullying to zmora współczesności, która w dobie Internetu osiągnęła swoje apogeum. Ośmieszanie i znęcanie się nad słabszymi, mniej popularnymi rówieśnikami poprzez deprecjonujące, okrutne, obelżywe i nienawistne komentarze na portalach społecznościowych, wrzucanie do sieci zdjęć i amatorskich filmów bez zgody osób w nich przedstawionych, nękanie i groźby w mailach czy wiadomościach to koszmar, który może dziś przytrafić się każdemu, w wyniku jednej błędnej decyzji, naiwnego podejścia, niewiedzy, nadmiernego zaufania. Przedstawiona w książce historia Em i Patricka w niepokojąco autentyczny sposób pokazuje, jak niefrasobliwość, emocje i brak dojrzałej oceny sytuacji mogą doprowadzić nastolatka na skraj wykluczenia społecznego i osobistej tragedii.

Cytaty na grafikach pochodzą z książki.

Czas spędzany w gronie przyjaciół, poczucie wspólnoty, zrozumienia, pierwsze fascynacje drugą płcią, sympatia, zakochanie, które może kiedyś przerodzi się w miłość, to dla młodego człowieka sprawy pierwszej wagi. Pomimo naiwności tego okresu życia, trudno jednak wierzyć w trwałość uczuć i składane miłosne deklaracje, kiedy obserwuje się całkowity rozpad relacji związku własnych rodziców, rodziców przyjaciół, a nawet dziadków – tak jak w przypadku Sherma, którego dziadek po kilkudziesięciu wspólnie przeżytych latach postanawia zerwać z dotychczasowym życiem. Ponieważ dziadek był opoką, uosobieniem ważnych dla Sherma wartości, jego postępek wzbudza bunt chłopca, który usiłuje odciąć się od tego, co postrzega jako fałszywe i egoistyczne. Autorka doskonale oddaje uczucia bohatera i targające nim emocje (chęć kontaktu z ukochanym dziadkiem i jednoczesne poczucie zranienia i urazy), pokazując czytelnikowi także inny wariant sytuacji – oto rozwiedzieni rodzice Em utrzymują ze sobą całkiem dobre relacje, nie kłócą się już tak jak wtedy, gdy byli małżeństwem, a nawet umawiają się ze sobą na „randki rozwodników”.  Przekaz autorki dodaje otuchy:  ścieżki współczesnych relacji rzadko biegną prosto, ale jednocześnie możliwych jest wiele wariantów pośrednich, które mogą prowadzić do zupełnie pozytywnego zakończenia.

Tymczasem jednak najważniejsza jest kwestia odszukania siebie w skomplikowanym procesie dojrzewania. Zmienia się ciało, zmienia się jego postrzeganie. Psychika nie nadąża za fizjologią i wtedy to nowe ciało może stać się czymś tak bardzo jeszcze niepoznanym, że wręcz wrogim. „Czasem masz wrażenie, że twoje ciało to klatka dla wszystkiego, co kryje się w środku” – czytamy i w tym zdaniu dostrzegamy cały dramat przemian, przez które nie zawsze udaje się nastolatkowi przejść obronną ręką. Bridge swoje ciało odbiera na boleśnie fizycznym, funkcjonalnym poziomie. Po tym, jak kilka lat wcześniej nieomal zginęła w wypadku samochodowym, wciąż miewa nocne koszmary i ma potrzebę zdystansowania się do swej cielesności. Ten dystans symbolizuje opaska z kocimi uszami, którą dziewczyna nieustannie nosi. Em z kolei uczy się akceptowania swej fizyczności, tego, że ma prawo być z niej zadowolona, a Celeste pod wymyślnymi fryzurami, makijażem i kolorowym lakierem na paznokciach próbuje doszukać się swej prawdziwej, „bazowej” wersji.


Dobrze, gdy ktoś towarzyszy młodemu człowiekowi w takich zmaganiach – to może być rówieśnik, ale wspólnota doświadczeń nie oznacza z automatu wspólnoty przeżyć. Na tym etapie życia przyjaźnie mogą się zacieśnić, ale mogą też rozpaść się, rozmienić na drobne. Poruszający jest wątek Vinny, którą jedna z bohaterek musi na zawsze skreślić z listy przyjaciół i pozwolić jej odejść, mimo wielu lat bliskości – dlatego, że stała się kimś innym, obcym, niedającym się zaakceptować: „(…) wciąż jest opaloną, dumną Śnieżką. Tyle że już nie wiesz, co jest w środku”.

Rebecca Stead zadbała, by na kartach jej książki nie zabrakło także mądrych, ciepłych (choć zdecydowanie nie idealnych) dorosłych, w ten sposób delikatnie przypominając młodemu czytelnikowi, że stoją oni po jego stronie, choć nie zawsze wszystko rozumieją.

Doceniana i nagradzana za oceanem autorka to kolejna po Johnie Greenie i Rainbow Rowell amerykańska gwiazda jaśniejąca na firmamencie prozy YA (Young Adults). Ta popularność nie dziwi, bo książka zawiera idealnie wyważony zestaw cech pozycji kierowanej do nastoletniego odbiorcy: ciekawą konstrukcję, dobrze brzmiące, żywe dialogi napisane współczesnym młodzieżowym językiem (brawa także dla tłumaczki, Krystyny Kornas!), galerię barwnych, przykuwających uwagę bohaterów drugoplanowych, wyważoną proporcję humoru, nostalgii, dramatyzmu i wzruszenia, odpowiednią dawkę refleksji „ku rozwadze”, zgrabnie podsuniętych  młodemu człowiekowi bez zapędów w kierunku dydaktyzmu i moralizatorstwa.
Dlatego cieszy wiadomość, że już wkrótce nakładem Wydawnictwa IUVI ukaże się kolejna książka Rebeki Stead – „Kłamca i szpieg”.


Rebecca Stead, Całkiem obcy człowiek, tłum. Krystyna Kornas, wyd. IUVI, Kraków 2017
Wiek: 12+



3 komentarze:

  1. Bardzo rozbudowana recenzja. Dzięki!
    Dla nas na czasie - mam w domu nastolatkę.
    Czytam "Ratunku! Mój nastolatek jest kosmitą" ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że za sprawą mojej nastolatki coraz częściej będą się tu pojawiały takie książki, jak "Całkiem obcy człowiek". Zawsze warto mieć wspólny temat do rozmowy z "kosmitą" :) Pozdrowienia!

      Usuń
    2. No to będę zaglądać :-)

      Usuń