Zaczęło się od zamykania drzwi do pokoju, słuchawek na uszach, telefonu wiecznie ładującego się w gniazdku, bo bateria nie nadąża za intensywnością użytkowania… Któregoś dnia uświadomiłam sobie, że mam w domu nastolatkę. Z jednej strony to nadal dziecko, które doskonale znam, z drugiej – nowo tworząca się istota, która bardzo chce zaznaczyć swoją odrębność i zaczyna podważać domowe status quo. Ten trudny moment „pomiędzy” opisują książki z nurtu coming-of-age. Dzięki nim mamy okazję do podglądania zza kulis tych fragmentów rzeczywistości współczesnych nastolatków, o których oni sami raczej niechętnie opowiadają. Młodzi ludzie znajdują zaś tu bohaterów, którzy mają podobne doświadczenia i z którymi łatwo mogą się utożsamić.
W książce Rebeki Stead pojawia się wiele takich, interesująco
zarysowanych, postaci, z których na plan pierwszy wysuwają się: gimnazjalistka
Bridge Barsamian, jej rówieśnik Sherm Russo oraz pewna licealistka, której
tożsamości możemy się domyślać, choć ujawniona wprost zostaje dopiero na końcu
książki.
Poczynania bohaterów obserwujemy w kilku kręgach:
szkolnym, rodzinnym i rówieśniczym, które oczywiście przeplatają się i
wzajemnie na siebie oddziałują. Poznajemy też przeżycia wewnętrzne i myśli młodych
ludzi – w trzech różnych rodzajach narracji: klasycznej trzecioosobowej
(Bridge), drugoosobowej (licealistka) oraz epistolarnej (listy Sherma do
dziadka). To ciekawy zabieg, dzięki któremu czytelnik zostaje poprowadzony
niejako trzema myślowymi torami, które spotkają się we wspólnym finale.
Choć akcja powieści toczy się w Nowym Jorku,
podobieństwo doświadczeń amerykańskich i polskich nastolatków jest uderzające.
Bohaterowie książki próbują zaistnieć na arenie szkolnej rzeczywistości, walczą
o uznanie nauczycieli i kolegów, borykają się z niskim poczuciem własnej
wartości, uczą się akceptacji własnego zmieniającego się ciała, stawiają
pierwsze kroki w relacjach z płcią przeciwną, zmagają się z odrzuceniem,
agresją rówieśniczą. Mimo niepowodzeń, starają się budować relacje oparte na
szczerości i zaufaniu.
Na szczególne podkreślenie zasługuje, moim zdaniem,
poruszenie przez Rebekę Stead trzech problemów: 1) bullyingu, czyli
rówieśniczego znęcania się, ze szczególną rolą w tym procederze mediów
społecznościowych; 2) (nie)trwałości relacji uczuciowych – związku małżeńskiego
(rozwód rodziców, a nawet dziadków) oraz wieloletnich przyjaźni (przemiana
wewnętrzna i zanik więzi); 3) odkrywania przez nastolatka własnej tożsamości,
aby w ostatecznym rozrachunku poznać, oswoić i zaakceptować w sobie tytułowego
„obcego człowieka”.
Bullying to zmora współczesności, która w dobie
Internetu osiągnęła swoje apogeum. Ośmieszanie i znęcanie się nad słabszymi,
mniej popularnymi rówieśnikami poprzez deprecjonujące, okrutne, obelżywe i
nienawistne komentarze na portalach społecznościowych, wrzucanie do sieci zdjęć
i amatorskich filmów bez zgody osób w nich przedstawionych, nękanie i groźby w
mailach czy wiadomościach to koszmar, który może dziś przytrafić się każdemu, w
wyniku jednej błędnej decyzji, naiwnego podejścia, niewiedzy, nadmiernego
zaufania. Przedstawiona w książce historia Em i Patricka w niepokojąco
autentyczny sposób pokazuje, jak niefrasobliwość, emocje i brak dojrzałej oceny
sytuacji mogą doprowadzić nastolatka na skraj wykluczenia społecznego i
osobistej tragedii.
Cytaty na grafikach pochodzą z książki. |
Czas spędzany w gronie przyjaciół, poczucie wspólnoty,
zrozumienia, pierwsze fascynacje drugą płcią, sympatia, zakochanie, które może
kiedyś przerodzi się w miłość, to dla młodego człowieka sprawy pierwszej wagi. Pomimo
naiwności tego okresu życia, trudno jednak wierzyć w trwałość uczuć i składane
miłosne deklaracje, kiedy obserwuje się całkowity rozpad relacji związku
własnych rodziców, rodziców przyjaciół, a nawet dziadków – tak jak w przypadku
Sherma, którego dziadek po kilkudziesięciu wspólnie przeżytych latach postanawia
zerwać z dotychczasowym życiem. Ponieważ dziadek był opoką, uosobieniem ważnych
dla Sherma wartości, jego postępek wzbudza bunt chłopca, który usiłuje odciąć
się od tego, co postrzega jako fałszywe i egoistyczne. Autorka doskonale oddaje
uczucia bohatera i targające nim emocje (chęć kontaktu z ukochanym dziadkiem i
jednoczesne poczucie zranienia i urazy), pokazując czytelnikowi także inny
wariant sytuacji – oto rozwiedzieni rodzice Em utrzymują ze sobą całkiem dobre
relacje, nie kłócą się już tak jak wtedy, gdy byli małżeństwem, a nawet
umawiają się ze sobą na „randki rozwodników”.
Przekaz autorki dodaje otuchy:
ścieżki współczesnych relacji rzadko biegną prosto, ale jednocześnie
możliwych jest wiele wariantów pośrednich, które mogą prowadzić do zupełnie
pozytywnego zakończenia.
Tymczasem jednak najważniejsza jest kwestia odszukania siebie
w skomplikowanym procesie dojrzewania. Zmienia się ciało, zmienia się jego
postrzeganie. Psychika nie nadąża za fizjologią i wtedy to nowe ciało może stać
się czymś tak bardzo jeszcze niepoznanym, że wręcz wrogim. „Czasem masz
wrażenie, że twoje ciało to klatka dla wszystkiego, co kryje się w środku” –
czytamy i w tym zdaniu dostrzegamy cały dramat przemian, przez które nie zawsze
udaje się nastolatkowi przejść obronną ręką. Bridge swoje ciało odbiera na boleśnie
fizycznym, funkcjonalnym poziomie. Po tym, jak kilka lat wcześniej nieomal
zginęła w wypadku samochodowym, wciąż miewa nocne koszmary i ma potrzebę
zdystansowania się do swej cielesności. Ten dystans symbolizuje opaska z kocimi
uszami, którą dziewczyna nieustannie nosi. Em z kolei uczy się akceptowania
swej fizyczności, tego, że ma prawo być z niej zadowolona, a Celeste pod wymyślnymi
fryzurami, makijażem i kolorowym lakierem na paznokciach próbuje doszukać się
swej prawdziwej, „bazowej” wersji.
Dobrze, gdy ktoś towarzyszy młodemu człowiekowi w takich
zmaganiach – to może być rówieśnik, ale wspólnota doświadczeń nie oznacza z
automatu wspólnoty przeżyć. Na tym etapie życia przyjaźnie mogą się zacieśnić, ale
mogą też rozpaść się, rozmienić na drobne. Poruszający jest wątek Vinny, którą
jedna z bohaterek musi na zawsze skreślić z listy przyjaciół i pozwolić jej
odejść, mimo wielu lat bliskości – dlatego, że stała się
kimś innym, obcym, niedającym się zaakceptować: „(…) wciąż jest opaloną, dumną
Śnieżką. Tyle że już nie wiesz, co jest w środku”.
Rebecca Stead zadbała, by na kartach jej książki nie
zabrakło także mądrych, ciepłych (choć zdecydowanie nie idealnych) dorosłych, w ten sposób delikatnie przypominając młodemu czytelnikowi, że stoją
oni po jego stronie, choć nie zawsze wszystko rozumieją.
Doceniana i nagradzana za oceanem autorka to kolejna po
Johnie Greenie i Rainbow Rowell amerykańska gwiazda jaśniejąca na firmamencie
prozy YA (Young Adults). Ta popularność nie
dziwi, bo książka zawiera idealnie wyważony zestaw cech pozycji kierowanej do
nastoletniego odbiorcy: ciekawą konstrukcję, dobrze brzmiące, żywe dialogi
napisane współczesnym młodzieżowym językiem (brawa także dla tłumaczki,
Krystyny Kornas!), galerię barwnych, przykuwających uwagę bohaterów
drugoplanowych, wyważoną proporcję humoru, nostalgii, dramatyzmu i wzruszenia,
odpowiednią dawkę refleksji „ku rozwadze”, zgrabnie podsuniętych młodemu człowiekowi bez zapędów w kierunku
dydaktyzmu i moralizatorstwa.
Dlatego cieszy wiadomość, że już wkrótce nakładem Wydawnictwa IUVI ukaże się kolejna książka Rebeki Stead – „Kłamca i szpieg”.
Dlatego cieszy wiadomość, że już wkrótce nakładem Wydawnictwa IUVI ukaże się kolejna książka Rebeki Stead – „Kłamca i szpieg”.
Rebecca Stead, Całkiem obcy człowiek, tłum. Krystyna
Kornas, wyd. IUVI, Kraków 2017
Wiek: 12+
Wiek: 12+
Bardzo rozbudowana recenzja. Dzięki!
OdpowiedzUsuńDla nas na czasie - mam w domu nastolatkę.
Czytam "Ratunku! Mój nastolatek jest kosmitą" ;-)
Myślę, że za sprawą mojej nastolatki coraz częściej będą się tu pojawiały takie książki, jak "Całkiem obcy człowiek". Zawsze warto mieć wspólny temat do rozmowy z "kosmitą" :) Pozdrowienia!
UsuńNo to będę zaglądać :-)
Usuń