Czy jest tu ktoś, kto nie zna jeszcze Basi? W przyszłym roku minie 10 lat od chwili ukazania się pierwszej książeczki z jej przygodami – „Basia i przedszkole”. Dobrze pamiętam ten moment, bo moja córka też rozpoczynała wówczas swoją przedszkolną przygodę, i Basia bardzo nam pomogła zbudować pozytywne nastawienie do tego wydarzenia. Dziś cykl Basinych historii liczy już 28 tomów. Najnowszy to „Basia i biblioteka”.
Spoglądam na
pierwszą rozkładówkę. Przedszkolaki siedzą w kręgu na dywanie, a pani Marta
opowiada, czym jest biblioteka. Tłumaczy, że książki można wziąć z niej za
darmo. Ale potem trzeba oddać. I że dzięki temu jedną książkę może przeczytać
wiele osób. A jeśli się książkę zgubi, to trzeba ją odkupić. Mówi też o zasadach
panujących w bibliotece – że nie wolno w niej krzyczeć, za to jak najbardziej
można rozmawiać. Na przykład podczas warsztatów artystycznych.
Na taki właśnie warsztat,
prowadzony przez pisarkę i ilustratorkę Różę Marcinek, wybiera się grupa Basi. Podekscytowane
dzieciaki z zafascynowaniem przyglądają się regałom wypełnionym książkami aż po
sufit. Potem pojawia się autorka i okazuje się, że dzieci mają do niej mnóstwo
pytań. Gdzie pracuje pisarz? Do czego potrzebna mu wyobraźnia? Jak się wymyśla
książkowych bohaterów? Dlaczego dobry twórca musi nie tylko umieć opowiadać,
lecz także słuchać?
Myślę, że
wszyscy, którym sprawy czytelnictwa leżą na sercu, bardzo czekali na tę część
cyklu. Część, w której wprost mówi się o tym, że obecność książki w życiu
dziecka jest bardzo ważna i pokazuje, jak znaczący jest jej wpływ na rozwój
wyobraźni, twórczego myślenia i potrzebę wyrażania się w sztuce.
To także należny
hymn pochwalny na cześć bibliotek. One wciąż się dla nas zmieniają,
unowocześniają, stają się coraz bardziej przyjazne dzieciom, zarówno pod względem
oferty, jak i dostosowania przestrzeni oraz oferowanych atrakcji. W bibliotece
można dziś nie tylko pożyczyć książkę, lecz także wziąć udział w spotkaniu
autorskim, w warsztatach, konkursach, zobaczyć ciekawe wystawy albo rozegrać
turniej gier planszowych. Jednak aby się o tym dowiedzieć, trzeba do biblioteki
przyjść.
Tymczasem wielu
osobom, nawet tym świadomym czytelniczo, z biblioteką często nie po drodze, a
co za tym idzie, ich dzieci trafiają tam często dopiero w wieku szkolnym, w
poszukiwaniu lektury. A to nie zawsze najlepszy biblioteczny start ;-) Czas to
zmienić i wierzę, że książki takie jak „Basia i biblioteka” mogą tu wiele
dobrego zdziałać.
Basia nadal chodzi
do przedszkola, ale część jej wiernych czytelników powędrowała już w szkolne
mury, gdzie zetknęła się z poważniejszymi tematami, które jednak wciąż tak samo
dręczą i domagają się wytłumaczenia. Dla tych nieco starszych wielbicieli Basi
powstała seria „Basia i przyjaciele”. Właśnie
ukazała się w niej trzecia książka, skupiająca się na osobie Titiego i bardzo
istotnej kwestii społecznej – tolerancji dla innego.
Hasło „tolerancja”
jest już tak ograne, że samo w sobie być może nie kojarzy się dziecku z niczym.
Tu trzeba opowieści, która przyniesie ze sobą emocje i pozwoli uzmysłowić
sobie, co to znaczy być tolerancyjnym i co się dzieje, jeśli tolerancji
zabraknie. Taką opowieścią jest właśnie historia Titiego, czarnoskórego kolegi
z grupy przedszkolnej Basi. Naprawdę nazywa się Emilie Onoe i kiedyś mieszkał
na Haiti. Niestety w trzęsieniu ziemi zginęła cała jego rodzina. Chłopiec
został zaadoptowany przez polską rodzinę. Ma kochających rodziców, oddanych
przyjaciół, uczy się polskiego i powoli, powolutku dostraja do nowej, odmiennej
kultury. Niestety nie zawsze spotyka się z akceptacją otoczenia.
Jest w książce
taka przejmująca scena, gdy jakiś człowiek wrzeszczy na ulicy na Titiego: „Gdzie
leziesz, czarnuchu!”, a chwilę potem odzywa się agresywnie także do Julii, mamy
Titiego: „O, kolejny czarnuch. Pałęta się toto teraz wszędzie. Zabierają nam
pracę, nieroby”. Gdy zaś w obronie żony i syna staje tata Titiego, jemu też się
dostaje: „Jasne, broń ich pan. Brudasów jednych. Uchodźców. Muslimów. Tylko
patrzeć, jak przylezie tu tego cała masa. Wracajcie do domu, czarnuchy!”
Ta pełna
negatywnych emocji scena jest niestety bardzo autentyczna. W naszym
monolitycznym kulturowo kraju dość łatwo spotkać osoby, które boją się inności w
postaci odmiennego koloru skóry czy wyznania i reagują na nie agresją. Mowa była o
tym już w „Basi i koledze z Haiti” – Titi pojawiał się tam po raz pierwszy jako
nowy w przedszkolu, wśród niektórych dzieci budząc ciekawość, wśród innych zaś
niechęć. To były jednak dzieci – tutaj natomiast mamy do czynienia z osobą
dorosłą, świadomą swoich poglądów, nieobawiającą się wykrzyczeć publicznie „szarych,
ciężkich słów” pod adresem Titiego i jego mamy wobec ulicy pełnej ludzi.
Jak ma sobie
poradzić z takimi atakami mały chłopiec, który stracił wszystko co miał
najcenniejszego i wciąż jest emocjonalnie poraniony? Czy może liczyć na
zrozumienie, pomoc? Na szczęście na świecie „istnieją też inne słowa: ciepłe i kolorowe”. które
przeciwstawią się tym mrocznym i złym. I Basia je zna! Basia, która poruszona obelgami, które spadły na Titiego, wysmarowuje sobie całą twarz
błotem, by oświadczyć: „Jestem czarnuchem”.
Ta część serii to
mocne, emocjonalne spotkanie z innością, która nieoswojona, wzbudza lęk i
agresję i popycha ludzi do podłych czynów.
To książka o uprzedzeniach, odrzuceniu i o znęcaniu się nad słabszym,
wcale nie tylko tym ciemnoskórym.
Zofia Stanecka,
Marianna Oklejak, Basia i biblioteka, Basia i przyjaciele. Titi, wyd. Egmont
2017
Wiek: 3+; 5+
Wiek: 3+; 5+
Moja córka swego czasu zaczytywała się w Basi :)))
OdpowiedzUsuńMoja też. Teraz teoretycznie twierdzi, że jest za stara (11 lat), ale i tak podsłuchuje, jak czytam młodemu. A on jest Basią zafascynowany, i jest to chyba jedyna seria książek z dziewczynką w roli głównej, co do której nie obowiązuje jego osobista reguła, że "to dziewczyńskie" :D
Usuń