Pięć najciekawszych według mnie wpisów minionego miesiąca opublikowanych przez blogerów książkowych. Cykl, którego celem jest polecenie Wam wartościowych książek, o których dobrze wypowiedzieli się inni, a także – czy może przede wszystkim – okazja do dzielenia się książkowymi miejscówkami w sieci, które lubię, cenię i stale odkrywam.
Superważna społecznie książka „Wspólne nie znaczy
niczyje”, której współautorką jest Alicja prowadząca blog „W Nieparyżu”, zrobiła
na mnie potężne wrażenie i na pewno się nim tu z Wami podzielę. Zanim to jednak
nastąpi, zajrzyjcie do Bartka, na blog „Co czytam Konstantemu i Matyldzie” i
przeczytajcie recenzję człowieka, który, pisząc o przestrzeni publicznej i jej
przeobrażeniach, wie o czym pisze. Sięgnijcie koniecznie także po samą książkę,
bo słusznym jest stwierdzenie, że „takich książek mieszkańcy Rzeczypospolitej
Polskiej potrzebują jak kania dżdżu”.
Ten „arkusz papieru wielkości dwóch stron książki, którego jedna połowa jest przyklejona do wewnętrznej strony okładki” potrafi oczarować albo zniechęcić do dalszej lektury. Ostatnimi czasy, zwłaszcza w książkach dla dzieci, pomysłowo zaprojektowane wyklejki coraz mocniej przykuwają wzrok i same w sobie stają się małymi dziełami sztuki ilustratorsko-edytorskiej. Gosia z bloga „Czytelniczy” wymyśliła kapitalny cykl „Bogate wnętrze” – traktujący właśnie o wyklejkach! Poniżej podaję link do części o książkach dziecięcych, ale na jej blogu znajdziecie także wpis o wyklejkach w książkach kulinarnych oraz wyklejkach-mapach.
Czarno-żółta okładka,
kilka linijek tekstu w blurbie, które niekoniecznie zdradzały, co też kryje w
sobie ta książka i jakie emocje nam z córką zgotuje, gdy zaczniemy ją czytać i oglądać…
„Brzuchem do góry” Urszuli Palusińskiej to było totalne, euforyczne
zaskoczenie. Bernadeta z bloga „Półeczka z książkami” napisała: „Książka, która
uczy afirmacji życia. Coś w rodzaju carpe
diem”. Jej recenzja idealnie wyraża mój punkt widzenia na tę publikację, piękną
i bardzo oryginalną w swej koncepcji.
Bardzo lubię lekki
styl pisania Marty i czytuję z przyjemnością jej posty na blogu „Julia Orzech” (to pseudonim literacki). Ostatnio frajda była podwójna, bo Marta napisała nie tylko o tym, co czyta
synkowi, lecz także o książkowych odkryciach poczynionych dla samej siebie. Tym
samym przypomniała nam wszystkim, że nie tylko książką dla dzieci żyje człowiek
:) Podpatrzyłam kilka ciekawych tytułów i pomyślałam, że może i Wam się coś
spodoba, zajrzyjcie.
Metaforyczna twórczość
Shauna Tana nie poddaje się łatwym klasyfikacjom, a jego niezwykłe książki
często są interpretacyjną zagadką. Fascynują zarówno młodych, jak i starszych
czytelników swoim nietuzinkowym przesłaniem i wyjątkowymi, onirycznymi
ilustracjami. Na swoim blogu „Bookowa półeczka” Jagoda ciekawie pisze o trzech
opowieściach australijskiego artysty, zebranych w tomie „Zgubione, znalezione”.
Poprzedni wpis z tego cyklu znajdziecie tutaj.
Jakże mi miło! :) Dziękuję za informację o moim cyklu i gorąco zachęcam Ciebie i Twoich Czytelników do podzielenia się zdjęciem z wyklejkami w książkach z Waszych domowych biblioteczek (na adres: zemfiroczka@gmail.com). Może z tego wyjść ciekawy odcinek czytelniczy "Bogatego wnętrza" :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia
Ojeju, jednak sporo książek jeszcze nie znam :)
OdpowiedzUsuńJa też. Za każdym razem, gdy buszuję po blogach, odkrywam książki, o których nigdy nawet nie słyszałam. I fajnie, tylko czasu na pewno nie starczy na wszystkie!
Usuń