piątek, 21 kwietnia 2017

W świecie Richarda Scarry'ego

Czy można się nie uśmiechnąć, widząc sześć małych myszek w serkowozie i królika pędzącego autem w kształcie marchewki? W Busytown mieszka wiele zaabwnych i charakternych zwierzaków, a na ulicach miasteczka nie brakuje najdziwniejszych pojazdów, których właściciele wykazują się dużą fantazją zarówno ich projektowaniu, jak i użytkowaniu. Zobaczcie sami!



Pierwszy raz o Richardzie Scarrym, twórcy Busytown, i o jego rysunkowych światach dowiedziałam się, dorabiając na studiach jako niania. Wspólnie z pięciolatkiem, którym się wówczas opiekowałam, oglądaliśmy kasetę VHS wydaną przez PWN – „Baw się i ucz z Richardem Scarrym”. Zapadli mi w pamięć sympatyczni bohaterowie – antropomorficzne zwierzęta, przeżywające zwariowane, ryzykowne przygody, które szczęśliwie zawsze dobrze się skończyły.

Lata później, już jako mama, przypomniałam sobie o świecie Richarda Scarry’ego, przeczytawszy ciekawy artykuł na blogu Pani Zorro (link).  Z miejsca nabrałam ochoty, by zagłębić się z córką w twórczość słynnego Amerykanina, co jednak okazało się nie takie proste, ponieważ… na język polski nie przełożono w zasadzie nic. Wyjątkiem była zapomniana książka z lat 90., którą odszukało kilka blogerek, o czym można było przeczytać na blogu Billingual House (link).

Czytałyśmy więc Scarry’ego po angielsku. Nadałyśmy własne imiona bohaterom oraz nazwy miejscom i obiektom. W naszej wersji Busytown było Dziejowem. Potem na świat przyszedł mój syn, w telewizji MiniMini pojawił się film animowany „Tropiciele zagadek” – na podstawie książek Scarry’ego (Bustyown zostało Pośpiechowem), które – jak można było przeczytać w opisie filmu – sprzedały się na całym świecie w 150 milionach egzemplarzy. Po polsku jednak nadal nie było ani jednej.


Szczęśliwie jednak nastał w końcu rok 2016 i okazało się, że znalazł się odważny wśród wydawców. Babaryba zdecydowała się opublikować „Cars and Trucks and Things That Go”, czyli „Auta, maszyny, pojazdy i wszystko do jazdy” (na fanpejdżu wydawnictwa ogłoszono konkurs na polski tytuł).

W tej historii jedna z rodzin zwierząt zamieszkująca Busytown, a mianowicie świnki: Mama, Tatko, Chrumek i Chrumcia, wybiera się na przejażdżkę, której zwieńczeniem ma być piknik na plaży. Szybko jednak okazuje się, że nim dotrą do celu, na ich drodze pojawi się wiele zaskakujących przeszkód. Zaczyna się od tego, że Pies Dingo taranuje wszystkie parkometry wzdłuż ulicy i ucieka, a policjantka Lisiczka rusza za nim w pościg. Potem jest tylko gorzej: ciągnik wjeżdża do stawu, w autobusie jadącym bezpośrednio przed świnkami otwiera się nagle bagażnik, wycieczkowicze zostają opryskani wodą z zepsutej dyszy polewaczki, przypadkowo rozsypane gwoździe stolarza Dłutko przebijają opony w samochodzie świnek, a w poprzek jezdni pędzi walec drogowy bez kierowcy!


To nieprawdopodobne spiętrzenie zdarzeń rozśmiesza do łez małych czytelników, podobnie jak wypatrywanie kuriozalnych sytuacji i kolejnych tarapatów, w które pakują się bohaterowie. Oto kierowca wywróconej ciężarówki goni toczące się po jezdni arbuzy, gracze w golfa szukają na wysypisku śmieci zgubionych piłek, a Tatko wjeżdża na płytę lotniska, sądząc, że napis „Jedź za mną” na aucie przewodniku odnosi się do niego!


Ta książka to także szukanka, choć nie ma tu wyrażonych wprost poleceń typu: znajdź 5 rowerów, 7 ciężarówek i 3 pociągi. Zamiast tego jest luźna rozmowa z czytelnikiem i kierowanie jego uwagi na różne elementy ilustracji poprzez pytania: „Widzieliście to?”, „Tylko spójrzcie na…”, „O mój rozmarynie! A co tu się dzieje?”, „Czy wy też chcielibyście…?”, „Jak myślicie…?” itd. Wyjątek to jeden konkretny „obiekt” do odnalezienia, mianowicie przeuroczy maleńki Chrząszczunio – ulubieniec mojego syna. Kryje się w różnych dziwnych miejscach, a ponieważ jest naprawdę tyci, trzeba się mocno postarać, żeby go znaleźć!
Dorosły czytający z dzieckiem książkę z całą pewnością zwróci uwagę na warstwę językową – tłumaczka Marta Tychmanowicz miała tu pole do popisu, ale też i trudne zadanie do wykonania, jak to bywa w przypadku zabaw językowych, które, jeśli mają być komiczne, nie mogą być przełożone dosłownie. Wymaga to inwencji i wyczucia językowego, i w tej książce to znajdziemy, uśmiechając się szeroko na widok prosiaczkobusika, autokredki, koteczkowozika, hipcioładowarki, wszędobylskowozu, miotłonogi i autobusu z napisem „Cała Polska Czyta Dzieciom”.


Wielbiciele mniej fantastycznych, ale z pewnością równie skomplikowanych pojazdów, także nie powinni czuć się zawiedzeni, bo mogą obserwować w działaniu mnóstwo poważnych maszyn, takich jak transporter gąsienicowy, statek desantowy, lokomotywa spalinowa, przepompownia, cysterna paliwowa, wywrotka z masą bitumiczną, kruszarka, ładowarka taśmowa itd.

Na koniec ciekawostka: w ilustrowaniu (a w zasadzie kolorowaniu) tej książki pomagał Scarry’emu jego nastoletni wówczas syn, Richard Scarry Jr., zwany Huckiem. Obrał przy tym ciekawą strategię: zamiast pracować nad wszystkimi scenami po kolei, najpierw wypełniał je w stosownych miejscach kolorem czerwonym, potem żółtym, pomarańczowym itd. (źródło)



Świat Richarda Scarry’ego może się wydać dziś nieco oldskulowy, warto jednak zaznaczyć, że na przestrzeni lat przekaz kulturowy zawarty w treści i ilustracjach był regularnie „odświeżany” w kolejnych wydaniach zgodnie z duchem czasu. Na ilustracjach pojawili się tatusiowie w kuchni oraz mamy wykonujące zawody uznawane kiedyś za wyłącznie męskie, usunięto na przykład krzyczącą w niebogłosy ślicznotkę ratowaną przez dzielnego strażaka i „uroczą stewardessę” itd. Więcej bardzo ciekawych przykładów i porównań tutaj (link).
Oldskulowe czy nie, książki Scarry’ego wciąż emanują tym, co jest ponadczasowe: ciepłem, humorem i życzliwością.

Richard Scarry, Auta, maszyny, pojazdy i wszystko do jazdy, tłum. Marta Tychmanowicz, wyd. Babaryba 2016
Wiek: 3+


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz