Dowiedzieliście
się, że w Święta odwiedzą Was goście z dziećmi? Na Wigilii u rodziców pojawi
się dawno niewidziana znajoma z córką? Prezent, który zamówiliście na początku
tygodnia nie dotarł do dziś i musicie szybko znaleźć coś innego? Zapraszam na
książkowe LAST MINUTE – szybkie podpowiedzi prezentowe z rekomendacjami.
Książka Susanny
Isern każdego wprowadzi w świąteczny nastrój, mimo że nie pada tam wcale słowo „Święta”.
Mowa jednak o zasiadaniu wspólnie do stołu, o dzieleniu się posiłkiem i byciu
razem, gdy za oknem noc i śnieg. Czy może być coś bardziej wigilijnego?
Jest
zima, a w lesie szaleje burza śnieżna. Zziębnięty Królik dociera do czyjegoś domku,
nad którym unosi się dym z komina. Puka do drzwi i z nadzieją pyta, czy może tu
przeczekać śnieżycę. Inaczej niż w książce Janosha, w której świerszczyk-muzykant
szukał schronienia i wszędzie mu odmawiano, Żółw o dobrym sercu z radością zaprasza
gościa do siebie. I nie tylko jego. Wkrótce bowiem do drzwi pukają kolejni
przemarznięci wędrowcy: Jeleń, Lis, Wilk, Jeż, Mysz… Nie przychodzą z pustymi
rękami – każdy ma ze sobą coś, co przydaje się jako składnik zupy, którą
przyrządza Żółw. Ta zupa, która wszystkich rozgrzeje i nasyci, ma symboliczne
znaczenie – pokazuje wartość działania w grupie i realizowania wspólnego celu. Fantastyczne ilustracje Mar Ferrero przenoszą czytelnika w sam środek zimowego lasu, cichego i okrytego śniegiem, wprost do małego domku, w którym grupka zwierzaków w kolorowych wełnianych sweterkach radośnie uwija się w kuchni. Historia z przesłaniem – dla przedszkolaków oraz dla wszystkich, którzy lubią wzruszenia, zimę i piękne ilustracje.
Bohaterkę
tej książki z pewnością znacie – uroczą, bystrą i zawsze ciekawą świata
ryjówkę. W kolejnych częściach jej przygód zaczytują się co raz to nowe
roczniki, a od niedawna dzieciaki mogą oglądać przesympatyczną Florkę także na
małym i dużym ekranie.
W moim domu opowieści o codziennych zdarzeniach z życia
wesołej ryjówki od początku cieszą się wielkim powodzeniem. Uwielbiała je
córka, kocha syn, i jest to jedna z tych lektur, którą mogę czytać im obojgu – mimo
że jedno ma już prawie 12 lat, a drugie 5! Perypetie Florki są jednak na tyle
uniwersalne, a jej refleksje na temat świata tak trafne i dające do myślenia,
że także dorosły coś sobie z nich za każdym razem uszczknie. Najnowsza, wydana
w mijającym roku, piąta książka w serii nosi tytuł: „Florka. Zapiski ryjówki”.
Polecam całą serię dzieciom przedszkolnym, zarówno chłopcom, jak i dziewczynkom w wieku 3–7 lat. A zwłaszcza tym dzieciom, którym przyda się lektura dodająca otuchy, pozytywna, pogodna i mądra.
Polecam całą serię dzieciom przedszkolnym, zarówno chłopcom, jak i dziewczynkom w wieku 3–7 lat. A zwłaszcza tym dzieciom, którym przyda się lektura dodająca otuchy, pozytywna, pogodna i mądra.
3. Michael Bird, Gwiaździsta noc Vincenta i inne opowieści. Historia sztuki dla dzieci, il. Kate Evans, tłum. Joanna Wajs, wyd. Nasza Księgarnia 2017.
Moja
córka interesuje się sztuką i sama też maluje, było więc więcej niż pewne, że
sięgnie po tę książkę i odkryje w niej mnóstwo użytecznych dla siebie treści.
Jestem jednak przekonana, że dziecko czy dorosły dotychczas nieszczególnie
skupiony na dziełach malarstwa czy rzeźby również znajdzie w publikacji Naszej
Księgarni wspaniałą lekturę. To jest jak podróż przez wieki ludzkiego
tworzenia, działania, wyobrażania, eksperymentowania: od samych początków, od pierwszych
naskalnych rysunków w jaskiniach po najbardziej współczesne nam czasy abstrakcyjnych
instalacji i zaangażowanego performance. Tytuł „Gwiaździsta noc Vincenta i inne
opowieści” zdradza to, co jest najbardziej w tej książce zaskakujące i wyjątkowe:
opowieść. Sylwetki poszczególnych artystów zostały bowiem nie tyle
przedstawione, co opowiedziane – poprzez jakąś historię z życia artysty, a
czasem nawet nie historię, lecz impresję – kilka szczególnych chwil z
codzienności, z których możemy wiele się dowiedzieć o dziele, które powstawało
i człowieku, który je tworzył. Opowieści te zostały częściowo oparte na
materiałach źródłowych, a częściowo są dziełem wyobraźni Michaela Birda. Efekt
jest w każdym razie zachwycający. Mimo że podtytuł książki brzmi „Historia
sztuki dla dzieci”, polecam ją czytelnikom powyżej 9 roku życia, nastolatkom i dorosłym;
jako obowiązkową lekturę dla tych uwielbiających rysować, oglądać obrazy, chodzić
na wystawy, poznawać ludzkie biografie.
4. Isabella Bunnell, Znikające zwierzęta, tłum. Tina Oziewicz, wyd. Dwie Siostry 2017.
Na
świecie żyje tyle wspaniałych zwierząt, o których istnieniu nawet nie mamy
pojęcia! Niestety, przedstawicieli niektórych gatunków jest już tak mało, że są
zagrożone wyginięciem.
Warto sobie o nich przypomnieć, dowiedzieć się czegoś
więcej – co to za gatunki, gdzie jeszcze żyją i dlaczego znikają. Naprzeciw takiej
potrzebie wiedzy wychodzi publikacja Wydawnictwa Dwie Siostry. „Znikające
zwierzęta” to książka-szukanka, która zabiera dziecko w różne rejony świata –
na sawanny, pustynie, do lasów deszczowych, pod wodę i w niebo, do jaskiń i gór.
Tam, w ich naturalnych środowiskach, wśród dzikiej przyrody czytelnik próbuje odnaleźć
osobniki przedstawione na marginesach. Często są to zwierzęta zupełnie mu
nieznane (i nie tylko dziecku – zapewniam, że i Wy nie słyszeliście nigdy o wielu bohaterach tej książki). Ibis śnieżny
wpatruje się w pokryte śniegiem szczyty gór, marmozetta lwia ukryła się wśród
liści, grubogonik piaskowy wychyla nieśmiało pyszczek zza kaktusa, lutung
jasnogłowy schronił się w swej norze. Niektóre zwierzęta wcale nie jest łatwo wypatrzeć
na ilustracjach – będzie to wyzwanie również dla starszego dziecka. Drugą część
książki stanowią tabele prezentujące dane dotyczące gatunków zwierząt
pojawiających się w książce. Mnóstwo tu ciekawych informacji, m.in. o
liczebności gatunków. Czy wiecie, że wspomnianych już lutungów żyje na świecie
tylko 60 (!)? I tylko 100 grubogoników biega po pustyniach Australii
Południowej… Powodem ich znikania jest coraz mniejsza liczba trawiastych wydm,
w których te zwierzęta kopią swoje norki. Piękna to i mądra książka, ciekawie
zilustrowana przez Isabellę Bunnell.
Do oglądania i studiowania. Dla dzieci
kończących przedszkole i podstawówkowiczów, kochających zwierzęta i chcących poznać
również te rzadkie, mniej znane ich gatunki.
5. Daniel Chmielewski, Maciej Łazowski, Burze kuchenne i bestie bezsenne, wyd. Tadam 2017.
Komu
się to nie zdarza? Poranny pośpiech, szukanie okularów, dziecko wiercące się
podczas ubierania i czesania włosów, i za nic niepotrafiące usnąć wieczorem,
mimo że dorosłym już zamykają się oczy…
Takie znajome scenki z życia
codziennego pewnej rodziny w trzech aktach odnajdziemy w książce, a w zasadzie
książkach, stworzonych przez Daniela Chmielewskiego (tekst) i Macieja
Łazowskiego (rysunki). „Burze kuchenne i bestie bezsenne” mają dwie wersje: z
czerwoną okładką dla chłopca i z szarą – dla dziewczynki. Ale po co? –
zapytacie. Otóż po to, by mały czytelnik lub mała czytelniczka mogli się wczuć
w rolę i odnieść wrażenie, że ta książka jest specjalnie dla nich i o nich! W
całym tekście znajdują się puste miejsca, w które należy wpisać imię dziecka. W
ten sposób podczas głośnej lektury staje się ono bohaterem lub bohaterką
książki i aktywnie uczestniczy w życiu książkowej rodziny, próbując rozwiązać dobrze
sobie znane problemy codzienności, takie jak na przykład bałagan w pokoju,
którego nie ma się ochoty sprzątać.
Urzekł mnie cudownie absurdalny humor tej książki i oryginalny sposób, w jaki rodzice radzą sobie z nakłanianiem swej pociechy do wykonania nudnych obowiązków. Zwariowane historie, zabawne komiksowe rysunki, dowcipne dialogi – wszystko to sprawia, że „Burze kuchenne…” to wspaniała lektura do czytania z podziałem na role. Całą rodziną. Na przykład w leniwe świąteczne popołudnie!
Urzekł mnie cudownie absurdalny humor tej książki i oryginalny sposób, w jaki rodzice radzą sobie z nakłanianiem swej pociechy do wykonania nudnych obowiązków. Zwariowane historie, zabawne komiksowe rysunki, dowcipne dialogi – wszystko to sprawia, że „Burze kuchenne…” to wspaniała lektura do czytania z podziałem na role. Całą rodziną. Na przykład w leniwe świąteczne popołudnie!
6. Jan Brzechwa, Sto bajek, il. Piotr Rychel, wyd. Bajka 2017.
Wiersze
Jana Brzechwy znamy, lubimy, cenimy i chętnie obdarowujemy nimi innych. I
bardzo dobrze, bo łączą pokolenia.
Jaka to frajda, kiedy w szerszym rodzinnym gronie
ktoś zacznie recytować lub nucić: „Nad rzeczką opodal krzaczka…” i każdy w lot
chwyta ten międzypokoleniowy kod i wiersz płynie sobie w najlepsze ku uciesze
wszystkich zgromadzonych. „Sto bajek” w
opracowaniu graficznym i z ilustracjami Piotra Rychela to zbiór stu
najpopularniejszych utworów Jana Brzechwy. Wydanie to zostało poprawione i
uzupełnione – m.in. zastosowano współczesne zasady interpunkcyjne, co
zdecydowanie ułatwia dziecku lekturę. Wspaniałą sprawą, wartą naśladowania
przez innych wydawców, jest zamieszczony na końcu książki słowniczek, dzięki
któremu mały czytelnik ma szansę zrozumieć, czym były taradajka, pud, steczka,
żupa, grapa czy gumno. Staranne wydanie – wygodny format, szycie, twarda
oprawa, materiałowy grzbiet – czynią tę książkę idealną kandydatką na prezent.
Dla każdego dziecka niezależnie od wieku.
7. Na tropie angielskich słówek, il. Kamila Kozłowska, Agata Kopf, Daria Bidzińska, Katarzyna Urbaniak, Katarzyna Fus, Paulina Wyrt, Maciej Łazowski, Tomasz Kowal, Katarzyna Kołodziej, Robert Roamnowicz, Marcin Minor, wyd. Edgard (Kapitan Nauka) 2017.
O
tej książce szerzej napiszę w cyklu poświęconym pomocom do nauki angielskiego,
ale tutaj także chcę o niej wspomnieć, bo to pozycja znakomicie nadająca się na
prezent, i to dla dzieciaków w różnym wieku. Dla tych najmłodszych może być po
prostu wielkoformatową książką obrazkową, kartonówką z pięknymi ilustracjami,
do oglądania, wypatrywania szczegółów, opowiadania. Prawie każdą z dwunastu
rozkładówek zilustrował inny artysta (m.in. Paulina Wyrt, Marcin Minor, Agata
Kopf, Robert Romanowicz), dzięki czemu powstała zachwycająca, różnorodna całość,
w której każdy ma okazję odnaleźć swój ulubiony styl ilustrowania. Jest więc to
także książka dla wszystkich miłośników ilustracji i picturebooków, i to wcale
nie tylko dla dzieci. Wreszcie jest to oczywiście pomoc do nauki angielskich
słówek. Znajdziemy tu tematy takie jak pory roku, rodzina, zwierzęta, miasto,
zabawa, ciało człowieka, określenia czasu i miejsca, cyfry, kolory – czyli
najbardziej podstawowe słownictwo pierwszego etapu nauki. Na niektórych
rozkładówkach słowa pojawiają się na marginesach, a zadaniem dziecka jest
odnalezienie ich na ilustracji, na innych – do obrazkowych reprezentacji słów prowadzą
komiksowe dymki. Na stronie www.KapitanNauka.pl/natropie można pobrać nagrania wszystkich
słówek w formacie mp3. Myślę, że nie minę się z prawdą, pisząc, że jest to
jedna z najwspanialej graficznie opracowanych książek wspomagających naukę
języka angielskiego, która z całą mocą udowadnia, że publikacja edukacyjna,
dydaktyczna, może też być utrzymana na wysokim poziomie artystycznym.
8. Madalena Matoso, Opowiedz mnie, wyd. Babaryba 2017.
Po
„Opowiedz mnie” mój syn sięga co najmniej raz w tygodniu. Zasiada na kanapie,
przywołuj rodzinę i decyduje, kto będzie opowiadał, a kto słuchał opowieści.
Zazwyczaj to oczywiście on chce opowiadać. Kuszą go niesamowicie te wszystkie
historie, które aż się proszą, by je wymyślić i dopasować do ilustracji,
przedstawionych scenek i bohaterów. Ale po kolei. Książka Madaleny Matoso to pozycja
do opowiadania, trochę gra paragrafowa, w której to czytelnik decyduje, co ma
zrobić bohater, gdzie pójść, jakie zadanie wykonać. Do wyboru ma wiele motywów –
księżniczki, piraci, krasnoludki, kosmici, potwory – każde dziecko znajdzie coś
zgodnego z jego upodobaniami. Na początku wybiera sobie postać: księżniczkę,
kota, ośmiornicę, astronautę, panterę… i ją opisuje. Jak ma na imię? Jak
wygląda? Gdzie mieszka? Co lubi, a czego nie? Co porabia na co dzień? Potem
kartka zostaje przekręcona i wskakujemy w przygodę. Bo oto przed drzwiami domu
naszego bohatera pojawia się dziwny pojazd, a jest to… (dziecko wybiera).
Zabawa rozwija się w najlepsze przez kilkanaście stron. Może w niej brać udział
cała rodzina, wymyślając najbardziej niestworzone i niekonwencjonalne historie.
Książka gwarantuje rozwijanie wyobraźni i poczucia humoru! Polecam wszystkim
dzieciom od lat 3 do 11, ale szczególnie tym, które mniej chętnie sięgają po
klasyczne książki, dzieciakom ruchliwym, ekspresyjnym, mającym trudności ze
skupieniem się na czytanych im książkach.
Pierwszy raz o „Księdze
tysiąca i jednej nocy” przeczytałam jako siedmiolatka w „Dzieciach z Bullerbyn”.
To tam Lisa pisze, że chciała pożyczyć od Ollego „Tysiąc i jedną noc”, bo: „padał
deszcz i chciałam posiedzieć w domu i poczytać”. Zapragnęłam wtedy tak samo jak
ona przenieść się w opowieść o wieszczkach, rozbójnikach, żeglarzach i cudownej
lampie.
Księgę tysiąca i jednej nocy znają czytelnicy na całym świecie. Artyści z
różnych krajów, zafascynowani orientalnym światem baśni, tworzyli własne
inspirowane Księgą utwory. W Polsce jednym z takich autorów był Bolesław
Leśmian. Jego „Klechdy sezamowe”, napisane w 1912 roku, do dziś nie straciły na
popularności i są prawdziwą literacką perełką. Przepiękne wydanie z
ilustracjami Jana Lenicy, które z pewnością wielu z Was kojarzy z własnego
dzieciństwa, ponownie trafiło jesienią na księgarskie półki dzięki wydawnictwu
Dwie Siostry. I tak kolejne pokolenie może ulec czarowi niesamowitych historii,
groźnych i wzruszających, tajemniczych i tak cudownie egzotycznych! Na starannie wydaną (twarda okładka, obwoluta,
szycie) książkę składa się sześć orientalnych baśni, których fleksja, pisownia i interpunkcja zostały
uwspółcześnione.
To wspaniała lektura dla dzieci powyżej 7 roku życia, nastolatków
i dorosłych. Do wspólnego czytania na głos w długie, ciemne zimowe wieczory.
Jeśli w Święta lub w sylwestra przyjadą do Was goście z dziećmi, zafundujcie im
wieczorem niezapomnianą baśniową lekturę, która po latach przywoła zaczarowane wspomnienia
dzieciństwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz