Pięć najciekawszych według mnie wpisów, które
odkryłam w minionym miesiącu na blogach – przede wszystkim tych książkowych.
Cykl, którego celem jest polecenie Wam wartościowych książek, o których dobrze
wypowiedzieli się inni, a także – czy może przede wszystkim – okazja do dzielenia
się książkowymi miejscówkami w sieci, które lubię, cenię i stale odkrywam.
Ponoć
w dzisiejszym świecie już prawie nikt nie czyta, za to wszyscy chcą pisać. Ha!
Coś w tym jest. Ale żeby pisać dobrze, a nie tak, że czytającemu scyzoryk się w
kieszeni otwiera (nawet gdy nie jest kielczaninem), warto choć trochę poznać
warsztat pisarski. Trening czyni mistrza, wiadomo. A im wcześniej zaczną się
ćwiczenia w pisaniu, tym lepiej. Dlatego wszelkie poradniki pisania dla dzieci
i młodzieży uważam za znakomity pomysł. Ania na swoim blogu Górowianka prezentuje
dwa takie wydawnictwa – jedno adresowane do młodszych dzieci, drugie do
starszych. Książkę Levine mam i ja i zapewniam, że również dorosły czytelnik
znajdzie w niej wiele pisarskich inspiracji.
Skoro
powiedzieliśmy sobie słów kilka o strawie dla ducha, to teraz będzie coś dla
ciała. Czyli książki o jedzeniu. Ale nie książki kucharskie, tylko pozycje, w
których znajdziemy opowieści prozą i wierszem traktujące o jedzeniu, gotowaniu,
o ulubionych i znienawidzonych smakach, głodzie i obżarstwie. Na bardzo ciekawy
przegląd takich tytułów trafiłam na blogu Zuzanny Anteckiej o pozytywnym żywieniu dzieci.
W
styczniu odkryłam blog o skandynawskiej literaturze dla dzieci Trolle imisie, prowadzony przez mieszkającą w Norwegii poetkę i prozaiczkę Martę
Tomczyk-Maryon. Wiele tu merytorycznych i bardzo ciekawych wpisów, sporo literackich
odkryć. W najnowszej recenzji autorka prezentuje książkę bez słów Mari Kanstad
Johnsen. Bardzo lubię tę oryginalną formę narracji, która wydaje się prosta, a
tak naprawdę wymaga zarówno od autora, jak i czytelnika oka do szczegółów,
skupienia i dużej wyobraźni. Kreska Johnsen i tematyka książki bardzo mnie
zaintrygowały. Fluorescencyjne króliki! Chciałabym mieć takiego. Zajrzyjcie do
Marty i napiszcie, czy Wy też!
Wszelkie
informatyczne kwestie to dla mnie czarna magia, mimo że na studiach odbyłam
kurs html i zaprojektowałam (samodzielnie!) na zaliczenie stronę internetową. Potem
ta wiedza niestety uleciała, a ja wróciłam do humanistycznego nurtu. Uważam
jednak, że warto zachęcać młode pokolenie do wszechstronności, do bycia
współczesnym człowiekiem renesansu. Książki, takie jak opisana przez Agnieszkę z bloga Signum Temporis „Laura
Ipsum. Niezwykła podróż po Userlandii – przedziwnej krainie informatyki”, mogą
tu być bardzo pomocne. Warto, obok kolejnych tomów fantasy podsuwać młodzieży takie
opowieści, które w fabule przemycają praktyczną i aktualną wiedzę. No i ten
tytuł! Laura Ipsum! Przypomniały mi się wykłady z typografii J
Last but not least… książkowy blog
mojej córki. Od dawna chciała go założyć, i w końcu po dwunastych
urodzinach klamka zapadła. Książki to jedna z jej pasji i najmilszy sposób
spędzania wolnego czasu (poza rysowaniem). Zu jest wnikliwą czytelniczką, ma
ciekawe spostrzeżenia i lekkie pióro. Czasem zaskakuje mnie swoim spojrzeniem
na książkę, którą obie przeczytałyśmy! Myślę, że będzie się ją dobrze czytało.
Na jej blogu znajdziecie wpisy dotyczące powieści, komiksów, poradników i
innych książek kierowanych do starszych dzieci (10+) i do młodzieży. Zapraszam na Zu czyta!
No, no, fiu, fiu, gratuluję Ci córki :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Cieszę się bardzo, że dzielimy z córką tę samą pasję, chociaż trochę żałuję, że nie znalazła "w realu" żadnego klubu książkowego, dyskusyjnego czy innego, gdzie mogłaby rozmawiać o książkach. Z jednej strony dobrze, że internet daje taką możliwość, a z drugiej strony to kolejne godziny przed monitorem...
UsuńZ jednej strony nie rozmawia z ludźmi, z drugiej trenuje pisanie.
UsuńWszystko ma zalety i wady.