Książek
takich jak „Czarodziejski most” trochę mi ostatnio brakuje. Wydawcy zaskakują coraz
bardziej oryginalnymi koncepcjami edytorskimi, ilustracyjnymi, powstają książki
encyklopedyczne, poradnikowe, aktywnościowe. Mniej niż kiedyś jest na rynku
poezji i klasycznych opowieści dla młodszych dzieci. Takich, które można czytać
im w różnych codziennych sytuacjach – po dniu spędzonym w przedszkolu na
intensywnej umysłowej aktywności, gdy dziecko leży chore i nie chce mu się ani
rysować, ani rozwiązywać zagadek, ani naklejać, czy wreszcie na dobranoc, gdy
potrzeba mu wyciszenia i kilkunastu wersów, które ukołyszą do snu.
Może
dlatego nowa publikacja wydawnictwa Bajka została przyjęta w naszym domu z
dużym entuzjazmem, i to przez wszystkich, niezależnie od wieku. Nawet
nastolatka z uśmiechem zagłębiła się w lekturze, komentując: „Jakie to ładne!”.
Książka
jest rzeczywiście ładna, i to słowo, choć nieprecyzyjne, bardzo do niej pasuje.
Ładna i pełna uroku jest przede wszystkim sama wierszowana opowieść – oniryczna
i czarodziejska, tak jak tytułowy most, który okazuje się mieć niezwykłe
właściwości. Bo każdy kto na niego wstąpi, wjedzie, wtoczy się, wbiegnie czy
wskoczy – przechodzi magiczną przemianę. Oczywiście na lepsze! I tak czarownica
zmienia się we wróżkę, skąpiec staje się szczodry, złodziej się poprawia.
Niezwykły czar działa nawet na diabełka – „nim doszedł do połowy, / Różki mu
zniknęły z głowy”. Most zmienia zresztą
nie tylko charakter osób, które na niego wkroczą. Potrafi też zmienić
stary wóz w karetę, a sierotkę w królewnę, przywraca młodość i sprawność oraz
przegania burzowe chmury.
Kto
by nie chciał mieć w pobliżu takiego mostu! Rodzice porzucaliby na nim swoje
troski, dzieci stawałyby się grzeczne, a zamiast groźnych błyskawic na niebie
pojawiałaby się tęcza.
„Jest nad rzeką most zaklęty,
jakby z bajki wprost wyjęty”.
jakby z bajki wprost wyjęty”.
Te
pierwsze wersy utworu skojarzyły mi się z „Baśnią o korsarzu Palemonie”. Tu też
jest tajemniczo, zagadkowo, magicznie. I, jak pisze Brzechwa, „choć to bajka
nieprawdziwa – / sens ukryty w bajce bywa”.
W
tej konkretnej bajce most jest alegorią miejsca, które nie musi mieć realnego
odpowiednika w przestrzeni, a tylko być miejscem w nas samych, w którym możemy
na chwilę się zatrzymać, głęboko odetchnąć, uspokoić się, zebrać w sobie. „Jeśli
kiedyś się rozzłościsz, stań na czarodziejskim moście” – czytamy na okładce.
Książka
„Czarodziejki most” jest ładna również wizualnie – charakterystyczne ilustracje
Marianny Sztymy, kolorowe, ale z barwami przytłumionymi jakby rozmytymi
pacnięciami, wspaniale współgrają z tekstem, tworząc nastrój i dodając emocji i
wymowy poszczególnym scenom. A może nawet drugiego dna? Co strasznego przydarzyło się dziewczynce,
która w połatanej sukienczynie, z rękami wyciągniętymi w rozpaczy wbiega na
most, z przerażeniem oglądając się za siebie? Na szczęście już zaraz będzie
bezpieczna, stanie się śliczną królewną,
radośnie bawiącą się między drzewami w parku. A gdzie dotrze para zgarbionych staruszków,
wędrująca mostem na drugą stronę? Zbieganą z niego jako dzieci, znowu silni i
pełni życia…
Ilu
czytelników, tyle interpretacji, bo do głosu dochodzą osobiste wrażenia, uczucia,
wspomnienia, a granic dla wyobraźni nie ma wcale. Książki takie jak ta są więc same
w sobie jak czarodziejski most, na który wchodzimy, zaczynając czytać, i w tej
lekturze zostajemy razem z dzieckiem na chwilę zaczarowani.
Dorota
Gellner, Czarodziejski most, il. Marianna Sztyma, wyd. Bajka 2018.
Wiek: 4+
Wiek: 4+
Bardzo sympatyczna i kolorowa ksiażeczka :)
OdpowiedzUsuń