Trend pisania o kobietach ma się dobrze i z pewnością w tym roku zobaczymy na księgarskich półkach jeszcze kilka książek o tej tematyce. Jedni się tym cieszą, innych to już trochę męczy, ale zjawisko niewątpliwie zaistniało i jeszcze chwilę potrwa, nim rynek się nasyci. Nie zagłębiając się tym razem w przyczyny takiego stanu rzeczy, przyjrzyjmy się książce „Była sobie dziewczynka”, która jest według mnie bardzo uniwersalną opowieścią o tym, jak to się na przestrzeni wieków dziewczynkom żyło.
A
żyło się rzecz jasna w większości źle. Przynajmniej z perspektywy współczesnej.
Dzieciństwo dziewczynki trwało krótko. W znakomitej większości odmawiano jej
prawa do nauki. A nawet jeśli mogła pójść do szkoły, tak jak na przykład
Rzymianki, i tak w wieku dwunastu – trzynastu lat musiała pożegnać się z jakimikolwiek
osobistymi planami. Znajdowano jej męża – czasem wyboru dokonywał ojciec,
czasem, tak jak w Chinach, wróżbita, szybko urządzano wesele i w tym miejscu
kończył się na zawsze wiek niewinności i marzenia o niezależności. Bywały
chlubne wyjątki – na przykład u wikingów ostateczna decyzja o wyborze kandydata
na męża należała do dziewczynki – co jednak tylko potwierdzało regułę.
Zasadniczo uważano, że „kobieta nadaje się tylko do roli żony i matki, a poza
tym nie przysługują jej żadne prawa”. Życie płynęło dziewczynkom, a później
kobietom pod dyktando innych.
Ale
kropla drąży skałę. Raz po raz pojawiały się, niczym wyłom w murze, różne
postaci kobiece, które przecierały szlaki. Scytyjska wojowniczka, która
zainspirowała inne dziewczęta do „porzucenia mioteł i chwycenia za łuki”, pewna
słynna córka pastora kościoła anglikańskiego, która została znaną pisarką, czy brytyjska
sufrażystka, walcząca o prawa wyborcze kobiet.
Przyglądając
się życiu dziewczynek z różnych epok, podróżujemy w czasie od prehistorii po
współczesność. Towarzyszymy im od narodzin do (przedwczesnej) dorosłości. Jedna
rozkładówka = jedna opowieść, jedna epoka i jedna dziewczynka. Takich opowieści
jest dwadzieścia sześć. Dowiadujemy się, kim byli i czym zajmowali się rodzice
dziewczynki, jak wyglądało wczesne dzieciństwo, zabawy, przyjaźnie, czego ją
uczono, czego zabraniano, jakie stawiano przed nią obowiązki, co ją czekało w
przyszłości.
W
tej wielkoformatowej, przejrzyście skonstruowanej książce wypełnionej
intrygującymi, kanciastymi ilustracjami Łukasza Majewskiego młody czytelnik (bo
myślę, że nie tylko czytelniczka!) znajdzie mnóstwo ciekawostek i frapujących
informacji. Być może skłonią go one do poszperania w sieci, by poznać jeszcze więcej
szczegółów. Tak zrobiła moja córka, gdy zaintrygowali ją Amisze i okres zwany przez
nich Rumspinga, który następuje po ukończeniu przez osobę 16 lat. To, co
dotychczas było zabronione, nagle jest w zasięgu ręki – kino, imprezy, dżinsy. Okres
ten kończy się zwykle po kilku latach, kiedy to młody człowiek dokonuje wyboru:
chrzest i przestrzeganie restrykcyjnych zasad Amiszów albo odejście ze
wspólnoty. Z badan wynika, że większość odrzuca współczesne rozrywki i zostaje
z najbliższymi.
Na
ostatniej rozkładówce czytamy: Ty. Tak, Ty. A potem długa lista tego, czego
współczesna dziewczynka NIE MUSI robić, a co MOŻE. To jest bardzo sensowny
zabieg, bo po opisanych na wcześniejszych stronach niezliczonych
niemożnościach, nietrudno o refleksję: „Ale mam szczęście, że jestem sobą, że żyję
tu i teraz!”. Takiej świadomości nigdy za wiele, zwłaszcza u progu
nastoletniości. Jest to też punkt
startowy do rozważań, czy aby wszystkie dziewczynki mają teraz już tak dobrze?
I czego nadal nie wolno kobietom, gdzie i dlaczego? Tu zaczyna się rozmowa z
dzieckiem i nastolatkiem, którą każdy z nas powinien indywidualnie i zgodnie z
własnymi przekonaniami poprowadzić.
Piotr
Dobry, Była sobie dziewczynka, il. Łukasz Majewski, wyd. Tadam, Warszawa 2018.
Wiek: 8+
Wiek: 8+
Mam wielką ochotę na tę lekturę :-)
OdpowiedzUsuń