„Ludzie czasami jak coś wymyślą, to aż strach. Najpierw śmiesznie i zabawnie, ale potem jednak strach” – stwierdzają z sarkazmem bohaterowie książki. Są bystrymi obserwatorami poczynań człowieka, co nie dziwi, biorąc pod uwagę, że mają z nim do czynienia kilka razy dziennie, i jest to kontakt nader bliski. Mowa bowiem o… sztućcach.
Pięcioosobowa
rodzina, składająca się z Dziadka Noża, Taty Widelca, Mamy Łyżki, Syna
Widelczyka i Córki Łyżeczki zamieszkuje obszerną drewnianą szufladę Babci
Eleonory. Każdy z nich ma swoje zadania i obowiązki i ulubiony sposób spędzania
czasu. Mama spotyka się z koleżankami na zupę, tata z wprawą zwija w kulkę
okiełznanego wcześniej Potwora Tagliatelle, Dziadek drzemie i nie wolno mu
przeszkadzać, bo staje się ostry jak brzytwa. Czasem jednak stały rytm zostaje
zakłócony, bo ktoś nagle zapragnie zmiany.
I
tak oto w jednym z rozdziałów tej opowieści Dziadek postanawia poszukać sobie
żony. A że jest nowoczesnym nożem, robi to przez Internet. Pytanie tylko, kim
powinna być idealna kandydatka? Łyżką stołową, pałeczką do chińszczyzny czy
może łyżeczką koktajlową? Wkrótce zaczynają schodzić się kandydatki, a cała
rodzina w napięciu podsłuchuje i podgląda, zastanawiając się, co też z tego
wyniknie…
Innym
razem Widelczyk, obserwując Tatę Widelca przy pracy, postanawia zmienić życiowe
plany i zamiast pracy na stoisku z degustacją tortów, ruszyć zawodowo w ślady
ojca. Nurkuje więc bez namysłu w misce pełnej makaronu! Kręci się, tak jak to
podpatrzył u rodziciela, ale oślizgłe i grube macki łapią jego małe ciało i
blokują w skłębionej masie. Czy ktoś zdąży z pomocą, zanim Widelczyk utonie w
pomidorowym sosie?
Zabawnie
jest spojrzeć na ludzkie działania z perspektywy zastawy stołowej. Trudno się
nie uśmiechnąć, słysząc żywe oburzenie sztućców, że na piknik zabieramy,
zamiast nich, jakieś… manekiny z plastiku!
Dużo
tu humoru, czasami kąśliwego, żywych dialogów, ciekawie sportretowanych
postaci. Jak w każdej rodzinie, tak i w rodzinie sztućców każdy jej członek ma
swój charakterek. Barwną postacią jest zwłaszcza Dziadek – mocno patriarchalny w
swoich przekonaniach, ironiczny i wredny, dogaduje domownikom i ostro artykułuje
swoje poglądy.
Prawdę
mówiąc, tę dosadność jego poglądów, podobnie jak i niektóre kategoryzujące stwierdzenia
innych członków rodziny postrzegam jako minus całej historii. Zdania takie,
jak: „Powiedzmy sobie szczerze, Łyżeczka nie jest geniuszem. W przedszkolu
zawsze każą jej recytować najkrótsze fragmenty wierszy, więc sami rozumiecie,
że nie mogła wymyślić nic przesadnie skomplikowanego” oraz: „Kobiece okrągłe
kształty! – krzyknął Dziadek, błyskając złośliwie ostrzem. – Gruba jesteś po
prostu! Kilka dobrych przysiadów i nie musielibyśmy umieszczać cię w specjalnym
pokoju” nie powinny chyba znaleźć się w książce dla dzieci.
Mimo
tego zgrzytu, doceniam pomysłowość historii i ciekawy, żywiołowy sposób, w jaki
zostały opowiedziane przygody rodziny sztućców.
Najbardziej
zaś podoba mi się strona graficzna i edytorska projektu. Oba tomy zilustrował
Sławek Zalewski i są to świetne ilustracje – kreskówkowe, żartobliwe rysunki,
nasycone kolorem. Ilustracji jest dużo, bardzo przyjemnie dla oka rozbijają one
blok tekstu, co sprawia, że książkę dobrze się czyta, a uwaga dziecka
śledzącego ilustracje jest cały czas podtrzymana. Podobną funkcję pełnią
zabiegi edytorskie w samym tekście, które nie zawsze lubię, ale tu wypadły
fajnie – zmiana wielkości i koloru fontu, kursywy, pogrubienia, cieniowanie
zostały zastosowane adekwatnie do treści i bez przesadnej częstotliwości.
Do
tego wesoła wyklejka, twarda oprawa, szycie, miły oku papier, ciekawy
kwadratowy format – na półkach księgarskich nie powinniście tych książek
przegapić!
Madlena
Szeliga, Rodzina Sztućców (część 1 i 2), il. Sławek Zalewski, wyd. Gereon,
Kraków 2018.
Wiek: 4+
Wiek: 4+
"Ludzie czasami jak coś wymyślą, to aż strach" - w moim odczuciu to powinien być komentarz opisujący tą książkę. Nie widzę tu humoru, ilustracje - to pewnie kwestia gustu, ale zdecydowanie nie znajduję nic pozytywnego w tej lekturze - nie mówiąc już o tym, że nie widzę grupy odbiorców, której ta książeczka mogłaby służyć...
OdpowiedzUsuńMyślę, że aż tak źle nie jest, ale rozumiem Twój punkt widzenia. Książka jest specyficzna - podobnie jak pozostałe tytuły tej autorki, z tego co się zdążyłam zorientować, i chyba dzieli mocno czytelników na zwolenników i przeciwników.
Usuń