Czy będąc dziećmi, chcieliście jak najszybciej dorosnąć? Poczuć, że możecie robić, co chcecie, nie tłumacząc się z niczego? Bohater tej książki, siódmoklasista Marek, chce dorosnąć teraz, zaraz, żeby przestać być niskim, chuderlawym chłopaczkiem, z którego popychadło zrobił sobie klasowy osiłek. Pragnie tego tym bardziej, że na horyzoncie pojawia się pewna dziewczyna…
Niebieska
kredka, magiczny koralik, złote spodnie, amulet i dywan… W klasycznej
literaturze dziecięcej licznie pojawiają się czarodziejskie przedmioty, dzięki
którym można zrealizować swoje marzenia.
Ale Marek już nie jest dzieckiem, tylko nastolatkiem, nie spotka więc
Piaskoludka, choć prawdę mówiąc Czarodziej aka Magik, z którym zawiera
transakcję kupna-sprzedaży (a w zasadzie darowizny), z powodzeniem mógłby być
stworkiem z książek Nesbit. Jest tak samo kapryśmy, złośliwy i fochowaty.
Ale
że świat przedstawiony tej powieści to podwarszawska współczesna miejscowość,
Marek sięga nie po amulet, lecz po tabletki. Które kupuje przez Internet od niezidentyfikowanego
osobnika (!). Zażycie tabletek ma
natychmiast rozwiązać jego kłopoty, uczynić go dorosłym w kontrolowanym czasie
i miejscu. Ale sprawy przybierają zaskakujący obrót.
Wszystkie
zaskakujące zdarzenia Marek opisuje na blogu, jak na bohatera współczesności
przystało. Blog jest pamiętnikiem, formą porozumiewania się z Magikiem, ale też
areną, na której toczy się życie Marka. Tylko tutaj czuje się kimś, kto ma
przyjaciół, tylko tutaj odnosi wrażenie, że inni naprawdę słuchają tego, co ma
do powiedzenia. W szkole jest żałosnym Mikrobem, przemykającym pod ścianami
mikrusem, z którym, jak mu się zdaje, nie liczy się absolutnie nikt.
W
domu sytuacja nie wygląda lepiej – uwaga koncentruje się zawsze wokół ojca,
byłego muzyka zespołu Swobodno, który sam już dawno powinien dorosnąć,
tymczasem wciąż marzy o całonocnych imprezach i foczkach. Co nie czyni go, jak
łatwo zgadnąć, ani dobrym ojcem, ani mężem.
Dorosłość
okazuje się dla Marka zaskakująco pozytywna. W każdym razie pewne jej aspekty
są nad wyraz satysfakcjonujące. Kiedy jednak okazuje się, że efekty działania tabletek
utrzymają się znacznie dłużej niż chłopak sądził, już nie jest tak zabawnie.
Tym bardziej, że Magik nie zamierza dać Markowi taryfy ulgowej i ułatwić mu
powrotu do normalności.
Książka
Doroty Suwalskiej trafnie opisuje bolączki współczesnego nastolatka, który
miewa trudności z podtrzymaniem relacji w prawdziwym życiu. Znacznie lżej mu
rozmawiać w Internecie, w sytuacji, gdy może przywdziać rozmaite maski i skryć
się za fabułą, stworzyć wygodne alter ego i wyrażać emocje i uczucia bez ryzyka
odsłonięcia się.
Ciekawie
pokazana jest też sama dorosłość i niedorosłość. Czas, za którym przez chwilę
się tęskni, będąc bardzo młodym, a potem często wręcz przeciwnie! Gonio, czyli
ojciec Marka, wieczny Piotruś Pan, to bardzo barwna postać tej książki, która
dorosłemu czytelnikowi daje sporo do myślenia…
Sam
pomysł przemiany i zdawania z jej przebiegu relacji na blogu bardzo mi się na
początku spodobał, ale pod koniec książki jednak nieco rozczarował. Spiętrzenie
różnych zdarzeń, wymieszanie świata realnego i tego ze snów, wyobrażeń, złudzeń
i wspomnień przerosło moje możliwości poznawcze. Prawdę mówiąc, musiałam
solidnie się zmobilizować, żeby doczytać książkę do końca.
Docenić
warto stronę graficzną publikacji. Oglądając ilustracje Marty Ruszkowskiej, przypomniałam sobie wnioski z dyskusji, którą
podczas majowych targów książki toczyliśmy na stoisku wydawnictwa Poławiacze
Pereł z Anną Czernow, Sebastianem Frąckiewiczem i Moniką Rudzką na temat obecności
ilustracji w książkach dla młodzieży. Uznaliśmy wówczas, że są one potrzebne w
świecie zdominowanym przez obraz i ułatwiają młodemu czytelnikowi odbiór tekstu.
Nie mogą jednak przesadnie kojarzyć się z ilustracjami w książkach dla dzieci
ani też zbyt realistycznie kreślić świat
przedstawiony. Mają być raczej jego artystyczną kreacją, oferującą czytelnikowi
niebanalne wrażenia estetyczne.
Właśnie
z taką oryginalną koncepcją graficzną mamy do czynienia w „Tabletkach na
dorosłość”. I mam tu na myśli nie tylko ilustracje same w sobie, lecz także zabiegi
typograficzne, takie jak wyróżniki w tekście albo kolor czcionki, zdecydowanie uatrakcyjniające
lekturę.
Dorota
Suwalska, Tabletki na dorosłość, il. Marta Ruszkowska, wyd. Adamada, Gdańsk
2018.
Wiek: 11+
Wiek: 11+
Na brawa zasługuje też język bohaterów! Choć to nie dla bohaterów te brawa, a dla autorki :-)
OdpowiedzUsuńZgadzam się! I w ogóle scenki rodzajowe są świetne. Moją ulubioną jest ta:
Usuń"- Prawda, kochanie? - [tata] zagadnął mamę, która właśnie weszła do domu.
- Co prawda?
- Że foczki lecą na gwiazdy?
- Nie mam pojęcia, o czym mówisz!
- No wiesz, lasie, kociaki, ślicznotki, laleczki... - wymieniał, obejmując mamę. Ta wyślizgnęła się z jego objęć i z dezaprobatą pokiwała głową.
- To ja pójdę odrabiać lekcje - wycofał się Marek i zamknąwszy starannie drzwi swojego pokoju, włączył laptopa".
Mnie rozwaliły "komcie", "blogaski" i tym podobne wyrażenia ;-)
UsuńKsiążka fantastyczna, serdecznie polecam. Jak dla mnie ilustracje fatalne, przez duże F.
OdpowiedzUsuńTo ciekawe, bo ja ich tak nie odebrałam, odniosłam wrażenie, że współgrają z językiem książki, są takie luźne, trochę prześmiewcze. Ale grafika zawsze jest kwestią gustu. Ja cieszę się przede wszystkim, że wydaje się książki, w których tekst przełamany jest grafiką. Serdeczności!
Usuń