Zgadniecie, co z miejsca urzekło mojego sześciolatka w tej książeczce? Wielkie, wszędobylskie i ciut głupkowate poczucie humoru. Oraz takie trochę kuksanie czytelnika w bok i branie go pod włos: „jeśli zatem masz słabe nerwy albo sikasz w majty ze strachu, to poczytaj sobie bajki o słodkich królewnach i milusich królewiczach”. Jak to? On? Miałby okazać się cykorem? Strachajłą? Nigdy! Dawać mu tę historię, czytać do samiuteńkiego końca!
Przeczytaliśmy
i podobało się bardzo!
Oto
szóstka rodzeństwa: trzy siostry i trzej bracia. Wszyscy mieszkają wraz ze
stryjenką Milenką w jej mrocznym domu na krańcu świata. A tam hula „wiatr
szaleńczy, rozwścieczony, a na groźnym niebie kłębią się ciężkie, ponure
chmurzyska. Mrok i groza!”. Jedna z dziewczynek, Natasia, ma brzydki zwyczaj
ssania palca. Nie jest wcale już taka malutka, sądząc po ilustracjach, i nikt
nie wie, czemu nadal trzyma w buzi ten biedny paluszek, który przecież od tego
na pewno „wychudnie, pomarszczy się, bąble i purchawki na nim wyrosną,
wyblednie, posinieje, a na koniec skurczy się i odpadnie”!
Zdjęcia oryginalnych ilustracji z książki za zgodą i dzięki uprzejmości Autorki |
Żadne
tłumaczenia nie pomagają i dopiero musi się coś przytrafić Natasi, by
zrozumiała, że nie warto polegać tylko na swoim palcu jako koicielu lęków. I
potrzeba też strasznej, a jednocześnie zabawnie kończącej się historii, by
dziewczynka podjęła słuszną decyzję.
W
autorskiej książce Anny Kaszuby-Dębskiej pobrzmiewają echa struwwelpeteriady,
jest to jednak tylko historia w historii – i ta szkatułkowa kompozycja pozwala
czytelnikowi zdystansować się do rozgrywającej się na jego oczach makabreski.
Bo
oto maleńki Miłoszek także „palca z buzi nie wyciągał, nie jadł i nie pił,
tylko cmokał i ciumkał, lizał i ssał”. Straszliwych się imano sposobów, by
ukrócić ten nawyk, a na scenę wkraczały coraz to okrutniejsze postaci –
kuchmistrz, kominiarczyk i krawiecwszechmistrz. Palec chłopca był rach-ciach! Odcinany,
po czym gotowany we wrzątku, maczany w smole, nakłuwany szpilkami i prasowany
żelazkiem… wszystko na nic! I dopiero trzeba było sprytu i swady Stryjenki
Milenki, żeby znaleźć sposób na Miłoszka. Który okazał się też sposobem na
Natasię…
Straszno
więc, ale ten strach jest po uszy zanurzony w purnonsensie, co pozwala dziecku podczas
całej lektury zachować poczucie bezpieczeństwa. Mój syn chichrał się głośno i
przy każdym odcinaniu, a następnie przyklejaniu Miłoszkowego palca wykrzykiwał:
„Ale to nie mogłoby tak być naprawdę!”.
Umowność
całej historii podkreślają czarno-białe ilustracje, które raz są pogodne i
sielankowe, innym razem mroczne i dzikie, barwami niejako przechodząc w awers i
rewers, gdzie ten drugi przypomina dziecięce rysunki kredą na tablicy.
Świetna
to książka i wiele mieć może zastosowań. Dla jednych będzie zabawną,
inteligentną opowieścią z dreszczykiem, którą znakomicie się czyta na głos (na
przykład grupie przejętych przedszkolaków), dla innych zyska wymiar praktyczny
– kto wie, ile małych Zuź, Hań, Dorotek, Tadziów, Franiów i Antosiów uratuje
dzięki tej książce swoje paluszki od pomarszczenia, skurczenia i odpadnięcia!
Anna
Kaszuba-Dębska, Jak Stryjenka Milenka palec od ssania uratowała, wyd. Debit,
Katowice 2018.
Wiek: 4+
Wiek: 4+
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz