Co miesiąc prezentuję Wam pięć wydawniczych nowości, które postanowiłam „dodać do ulubionych”, czyli książki, które mnie szczególnie zaciekawiły, zachwyciły i którym warto przyjrzeć się bliżej.
Pewnie
nie tylko ja, biorąc do ręki tę książkę, pomyślałam, że to nieznana mi część
przygód Mikołajka, wiecie, tego urwisa od René Gościnnego. Ale potem
przyjrzałam się uważniej okładce – a tam sanie, renifery, gwiazdka, no i
Mikołaj, właśnie wypadający z sań.
Te całkowicie nieme, czyli pozbawione warstwy słownej komiksy o małym Mikołaju ukazywały się już kiedyś w Polsce – na początku lat dwutysięcznych wydano cztery części serii. Teraz otrzymujemy kolejne trzy historie zebrane w jednym tomie. Kim jest tytułowy bohater? No cóż, jest ni mniej ni więcej tylko św. Mikołajem, tyle że nazywanym zdrobniale Mikołajkiem. Możliwe, że ma na to wpływ jego niezdarność, tendencja do wplątywania się w kłopoty, a może po prostu zabawna, zdecydowanie niepoważna fizjonomia. W pierwszej historii do Krainy Mikołajka niespodziewanie trafia dziewczynka, która zaczaiła się przy choince, by zobaczyć Mikołaja, a potem wślizgnęła się do jego sań. Niełatwo będzie ją odesłać w ramiona stęsknionych rodziców! W drugiej historii Mikołajek wypada z sań i trafia do supermarketu, gdzie właśnie trwa spotkanie z… Mikołajem! Wieczór zapowiada się wesoło, ale wkrótce nadciągają kłopoty. W trzeciej opowieści Mikołaj nie potrafi się powstrzymać, by nie otworzyć w kalendarzu adwentowym okienka z datą 24 grudnia, choć jest dopiero 23. Ciekawość zostanie ukarana!
Te całkowicie nieme, czyli pozbawione warstwy słownej komiksy o małym Mikołaju ukazywały się już kiedyś w Polsce – na początku lat dwutysięcznych wydano cztery części serii. Teraz otrzymujemy kolejne trzy historie zebrane w jednym tomie. Kim jest tytułowy bohater? No cóż, jest ni mniej ni więcej tylko św. Mikołajem, tyle że nazywanym zdrobniale Mikołajkiem. Możliwe, że ma na to wpływ jego niezdarność, tendencja do wplątywania się w kłopoty, a może po prostu zabawna, zdecydowanie niepoważna fizjonomia. W pierwszej historii do Krainy Mikołajka niespodziewanie trafia dziewczynka, która zaczaiła się przy choince, by zobaczyć Mikołaja, a potem wślizgnęła się do jego sań. Niełatwo będzie ją odesłać w ramiona stęsknionych rodziców! W drugiej historii Mikołajek wypada z sań i trafia do supermarketu, gdzie właśnie trwa spotkanie z… Mikołajem! Wieczór zapowiada się wesoło, ale wkrótce nadciągają kłopoty. W trzeciej opowieści Mikołaj nie potrafi się powstrzymać, by nie otworzyć w kalendarzu adwentowym okienka z datą 24 grudnia, choć jest dopiero 23. Ciekawość zostanie ukarana!
Można
dyskutować, czy „Kraina Mikołajka” to komiks, czy raczej książka bez słów,
sądzę jednak, że już choćby konsekwentne kratki i kreskówkowy styl rysunków sprawiają,
że bliżej Mikołajkowi do komiksu. W każdym razie zbiorek ten może być swego
razu mostem ku komiksowi, dla wszystkich zaczynających z nim przygodę –
młodszych i starszych, bo humor obecny w tych historiach trafi do każdego.
Thierry
Robin (rysunki), Alexandre Réverénd (scenariusz), Kraina Mikołajka:
Alicja chce zmienić Gwiazdkę; Noc w supermarkecie; Piekielny kalendarz, wyd.
KURC 2018.
Wiek: 5+
Wiek: 5+
Latem
przeczytałam na stronach wydawnictwa Stripes (Little Tiger Group), że właśnie
wydali książki kierowane do początkujących czytelników, które reklamują jako
„pomost pomiędzy picturebookami a książkami rozdziałowymi z czarno-białymi ilustracjami.
Przejrzałam przykładowe rozkładówki
czterech pierwszych tytułów w serii i wydało mi się to całkiem ciekawą
propozycją. Ani się obejrzałam, a książki są już w Polsce! Wydawnictwo Wilga
wydało na razie dwa tytuły – „Zaginiona księgarnia” Katie Clapham i „Dom na
górze” Ali Standish. O tej pierwszej napiszę w osobnej recenzji, bo bardzo ujął
mnie temat, tymczasem teraz nieco krócej o „Domu na górze”. Jest to baśniowa
opowieść o dziewczynce, która wyłamuje się spod dyktatu społeczności i, idąc za
głosem serca, rusza szukać takiego miejsca do życia, którego naprawdę będzie
mogła nazwać domem. Jest więc tu wędrówka, walka dobra ze złem, i konfrontacja
rozumu z sercem. Na przykładzie historii małej Yasmeen książka pokazuje młodym
czytelnikom, że często krytykujemy kogoś, bo go nie znamy albo się go boimy. I
że czasami, aby to zmienić, wystarczy zacząć z tym obcym rozmawiać. Książka ma
bardzo wygodny format, twardą oprawę i jest bogato ilustrowana na każdej
rozkładówce. To bardzo przyjazny format dla dzieci, które chcą już czegoś
więcej niż najprostszej czytanki i szukają wciągającej historii, jednocześnie
jednak nadal potrzebują książki bogato ilustrowanej.
Ali
Standish, Dom na górze, il. Alette Straathof, tłum. Iwona Michałowska-Gabrych,
wyd. Wilga (GW Foksal) 2018.
Wiek: 6+
Wiek: 6+
Okładka
tej książki skradła moje serce. Od razu poczułam tajemniczy klimat posępnego,
majestatycznego hotelu, pełnego dziwacznych i złowrogich gości. Czarno-białe
ilustracje Chloe Bristol tylko pogłębiły to wrażenie. W środku śnieżnej zimy
trafia tu jedenastoletnia Elizabeth, wielbicielka książek i łamigłówek. Hotel
Winterhouse robi na niej wielkie wrażenie, bo wszystko w nim jest zupełnie
odmienne od ubogiego otoczenia, w którym dotąd mieszkała, z ogromną magiczną
biblioteką na czele. Wkrótce okazuje się, że miejsce to skrywa sekrety, których
na dodatek Elizabeth jest częścią. Dziewczynka będzie miała okazję udowodnić,
że mimo że życie jej jak dotąd nie rozpieszczało (straciła oboje rodziców), ma
w sobie dość odwagi i samozaparcia, by podążyć szlakiem tajemnicy i rozwiązać
zagadkę hotelu. Czytelnik znajdzie w książce liczne odwołania literackie,
zarówno współczesne (Biblioteka pana Limoncello), jak i klasyczne (Ania z
Zielonego Wzgórza) oraz gry słowne. Dla wszystkich młodych wielbicieli
klimatycznych powieści z elementami fantasy.
Ben
Guterson, Hotel Winterhouse, il. Chloe Bristol, tłum. Anna Wicha, wyd.
Dwukropek 2018.
Wiek: 8+
Wiek: 8+
Pewnie
wiecie, że wydawnictwo Zakamarki kilka lat temu zapoczątkowało, a w każdym
razie na dobre umocniło w nas tradycję zaopatrywania się w szczególny rodzaj
książki do czytania na każdy dzień adwentu. To piękny i wart kultywowania
zwyczaj, i nie wiem, jak Wy, ale ja co roku z ciekawością wypatruję kolejnego
tytułu. Każdy jest bardzo oryginalny i intrygujący, i prowokuje do dyskusji. O
poprzednich wydaniach pisałam tutaj, najnowsze pokażę Wam także bardziej
szczegółowo (zaglądajcie na FB i Instagrama) wraz z ilustracjami, a teraz piszę
krócej, ale ku pamięci – żebyście nie zapomnieli umieścić tej książki na liście
najbardziej aktualnych zakupów – 1 grudnia tuż, tuż!
Tym razem autorką książki adwentowej jest Ingelin Angerborn, co sprawiło, że wystrzeliłam pod sufit z radości. Jej seria książek o Tildzie jest bowiem moją ukochaną, bardziej chyba nawet niż Tsatsiki, hołubioną lekturą. W zasadzie, gdybyście mnie zapytali, czy znalazłam jakiś swój literacki odpowiednik, to odpowiem, że tak: w Tildzie. Ingelin Angerborn ma niesamowitą lekkość pisania, cudownie absurdalne poczucie humoru i umiejętność kreowania przekonujących, psychologicznie wiarygodnych bohaterów. Jakby tego było mało, w tej książce pojawiają się elementy fantastyczne, a w zasadzie kosmiczne, bo jednym z bohaterów jest przybysz z planety Koncypiusz. Tam też w święta są prezenty: „zardzewiałe żelazne drągi, chrupiące stalowe szaszłyki i wyborne złote kluski w srebrnym sosie”. Oczywiście w książce na czas adwentu nie mogło zabraknąć także tematów takich jak przyjaźń, relacje z rówieśnikami, tęsknota oraz wiara w Świętego Mikołaja – który „istnieje dla tych, którzy w niego wierzą”.
Tym razem autorką książki adwentowej jest Ingelin Angerborn, co sprawiło, że wystrzeliłam pod sufit z radości. Jej seria książek o Tildzie jest bowiem moją ukochaną, bardziej chyba nawet niż Tsatsiki, hołubioną lekturą. W zasadzie, gdybyście mnie zapytali, czy znalazłam jakiś swój literacki odpowiednik, to odpowiem, że tak: w Tildzie. Ingelin Angerborn ma niesamowitą lekkość pisania, cudownie absurdalne poczucie humoru i umiejętność kreowania przekonujących, psychologicznie wiarygodnych bohaterów. Jakby tego było mało, w tej książce pojawiają się elementy fantastyczne, a w zasadzie kosmiczne, bo jednym z bohaterów jest przybysz z planety Koncypiusz. Tam też w święta są prezenty: „zardzewiałe żelazne drągi, chrupiące stalowe szaszłyki i wyborne złote kluski w srebrnym sosie”. Oczywiście w książce na czas adwentu nie mogło zabraknąć także tematów takich jak przyjaźń, relacje z rówieśnikami, tęsknota oraz wiara w Świętego Mikołaja – który „istnieje dla tych, którzy w niego wierzą”.
Ingelin
Angerborn, Kosmiczne święta, il. Per Gustavsson, tłum. Marta Wallin, wyd.
Zakamarki 2018.
Wiek: 6+
Wiek: 6+
Wally
to legenda. Chudy człowieczek w bluzce w biało-czerwone paski, w czapce i
okrągłych okularach na nosie zawładnął młodymi i starszymi umysłami, które poświęciły
cenne godziny na odnalezienie go w najsłynniejszej na świecie wyszukiwance.
Kiedy ponad trzydzieści lat temu Martin Handford wymyślił postać Wally’ego, nie
przypuszczał pewnie, że jego bohater będzie cieszył się niesłabnącą
popularnością przez lata. Nic zresztą nie wskazuje, by miało się to zmienić.
Powstał serial, czasopisma, liczne książki oraz gigantyczne ilości gadżetów, a
sama fraza z tytułu przeniknęła do języka potocznego. Co jest takiego
fascynującego w tych pstrokatych stronach, zaludnionych setkami postaci, po
brzegi wypełnionych szczegółami? Z każdą rozkładówką wchodzimy głębiej w
rysunkowy świat, obserwując ludzi, zwierzęta, ich zachowania względem siebie,
wręcz całe historie rozgrywające się nam przed oczami, a w tle – przedziwne
przedmioty i miejsca. Jest w tym coś z zabawy w podglądacza, detektywa,
potrzebny jest bez wątpienia zmysł obserwacji i bystre oko. To także genialny
trening cierpliwości! Pięknie wydana przez Mamanię książka – duży format,
twarda oprawa, wyrazisty druk – jest pierwszą edycją, a w zasadzie reedycją
książki „Where’s Wally?”– po dziesięciu latach od powstania oryginału autor
dodał bowiem nowych bohaterów, których spotkamy na kartach polskiego wydania, a
są to m.in. Szczek, Wenda, Czarodziej
Białobrody. W tym tomie postać Wally’ego jest jeszcze dość duża, ale z biegiem
lat zmaleje, osiągając w niektórych wydaniach mikroskopijne rozmiary. Jeśli
więc zacząć przygodę z Wallym, to właśnie od tej książki!
Martin
Handford, Gdzie jest Wally?, tłum. Zofia Raczek, wyd. Mamania 2018.
Wiek: 5+
Wiek: 5+
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz