niedziela, 28 kwietnia 2019

Banda Czarnej Frotté


Minęły czasy, w których cerowaliśmy skarpetki. Dzisiaj po prostu się je wyrzuca i kupuje nowe. Nic więc dziwnego, że gdy główna bohaterka trzeciej części skarpetkowej opowieści Justyny Bednarek, Czarna Frotté, dowiaduje się, że w koszu na pranie trzeba zrobić porządek („Tego starocia nie będziemy dłużej przechowywać!”), podejmuje decyzję o ucieczce. Nie ma wyboru, jeśli chce ujść z życiem!



Na szczęście ciągle istnieje dziura pod pralką. Pamiętacie? To tamtędy wydostawały się na wolność wszystkie poprzednie skarpetki, których perypetie można poznać w dwóch poprzednich częściach przygód: „Niesamowite przygody dziesięciu skarpetek” i „Nowe przygody skarpetek”.

Czarna Frotté należała kiedyś do małej Be i miała oczywiście swoją parę, Lewą Czarną Frotté. Ta jednak bardzo szybko wyrwała się ku wielkiemu światu i, jak wieść niosła, robiła tam oszałamiającą karierę. Czarna Frotté wyrusza w podróż poszukiwawczą, mając nadzieję na odnalezienie brakującej połówki i wygarnięcie jej prosto w skarpetkowy pyszczek tego, co sądzi o porzucaniu najbliższych.


Zanim jednak do tego dojdzie, wydarzy się bardzo wiele. Jeśli znacie poprzednie książki Justyny Bednarek, z pewnością nie spodziewaliście się zresztą niczego innego. Akcja przyspiesza z każdym rozdziałem, dołączają nowe postaci, a zdarzenia piętrzą się lawinowo, by doprowadzić do spektakularnego finału. Tempo jest tak zawrotne, że ja – przyznam szczerze – traciłam momentami wątek, nie gubił go za to nigdy mój syn, który z pamięci recytował całe fragmenty tekstu. Na czele z ulubionym: „Dla ciebie wszystko, Bożenko!”.

Justyna Bednarek jest bystrą obserwatorką ludzkich charakterów – zręcznie wychwytuje rozmaite ludzkie osobliwości i dziwactwa, i mości dla nich miejsce w skarpetkowej duszy. To dlatego jej bohaterowie są tak ciekawi i niesztampowi, a czytelnik – zarówno mały, jak i dorosły – może łatwo odnaleźć w nich cząstkę siebie.


Dużą rolę w każdej książkach Bednarek odgrywa także humor – sytuacyjny i słowny, jak również wyraźne pozostawanie po „jasnej stronie mocy” głównych bohaterów.
Opowieść wspaniale dopełniają ilustracje Daniela de Latoura. W zasadzie nie da się wyobrazić sobie skarpetek w innym wydaniu, jak tylko tych uroczych glistopodobnych istot z wyłupiastymi oczami. Wystarczy spojrzeć na wyklejkę, na której Czarna Frott
é dryfuje samotnie po wodnych przestworzach, by zapałać sympatią do skarpetostworków.


Na koniec coś, co mnie bardzo ujęło  w „Bandzie Czarnej Frotté”, urocza wisienka na torcie, czyli dzieła poety wybitnego, Kubarata z Bukaresztu, jednego z pobocznych bohaterów opowieści:

Już był w takim miejscu, gdzie zachód i wschód
ogarnąć się da ramionami.
Łagodni olbrzymi tam mają swój gród
i w kręgle grywają gwiazdami.

I spotkał stworzenia dziwniejsze niż w snach:
garuki i ptakoryby.
Gdy oczy zamyka, dopada go strach
że wszystko się dzieje na niby.

No i powiedzcie sami, czyż można nie kochać TAKICH Skarpetek?


Justyna Bednarek, Banda Czarnej Frotté. Skarpetki powracają!, il. Daniel de Latour, wyd. Poradnia K, Warszawa 2019.
Wiek: 5+


środa, 17 kwietnia 2019

Gdy do domu przyszła za mną przyjaźń


Patrząc tylko na okładkę – na wypełniony błękitem kształt psiej sylwetki na tle nieba usianego złocistymi gwiazdkami – można mieć różne wyobrażenia o treści książki Paula Griffina. Kolejna chwytająca za serce historia psa, który jeździł koleją? Tkliwa opowiastka w stylu zwierzaczkowych czytadeł Holly Webb? Najtrudniej domyślić się prawdy i zgadnąć, ile życiowej mądrości (w pakiecie z emocjami) niesie ze sobą ta książka.



Przede wszystkim to nie jest opowieść (wyłącznie) o psie. Zbłąkany kundelek Flip znajduje się co prawda w centrum zdarzeń, ale to ludzie i ich działania są tym, co nadaje książce gęstości. A na 270 stronach dzieje się bardzo dużo.
Zacznijmy jednak od psa. Dwunastoletni Ben przygarnia wygłodniałego psiaka, który się do niego przyczepił. Chłopak świetnie rozumie, co to znaczy nie mieć domu –dziesięć pierwszych lat życia spędził, tułając się po różnych rodzinach zastępczych. Szczęśliwie trafił w końcu na wspaniałą adopcyjną matkę, i teraz chce podzielić się tym szczęściem, spokojem i miłością, których doświadcza.
Przez krótki, bardzo krótki czas, trwa idylla. Której nie jest w stanie zakłócić nawet codzienne widmo przemocy ze strony szkolnego oprawcy. Ale potem nadchodzi znacznie groźniejszy wróg. Wkrótce Ben znowu nie ma domu.

Może by się zamknął w sobie i przestał mówić, jak mu się już zdarzyło, gdyby nie moc przyjaźni:  psiej, z Flipem i bardzo ludzkiej, szczerej i głębokiej z Halley, Tęczową Dziewczyną.
Halley otrzymała imię na cześć słynnej komety i tak samo jak ona jest fascynująca i wyjątkowa. Przemknie przez życie Bena właśnie jak świetlista kometa i pozostawi po sobie wyrazisty ślad.

Każda z postaci ukazanych w tej książce, nieważne, pierwszoplanowa, czy zupełnie epizodyczna, jest zdecydowanie „jakaś” – z miejsca przykuwa uwagę, porusza jakąś strunę. A mamy tu niezłą kolekcję ludzkich typów: od skłonnego do przemocy pijaczka z niskim poczuciem własnej wartości, przez nieco zwariowaną, ale ogarniającą życiowy chaos matkę ośmiorga dzieci, po zawodowego magika o gołębim sercu. Ta różnorodność osobowościowa jest cenna dla młodego czytelnika, podobnie jak bardzo współczesne portrety rodzin zaprezentowane w książce – rodzina wielodzietna, nuklearna, bezdzietna, czy związek partnerski osób tej samej płci.

„Gdy do domu przyszła za mną przyjaźń” to także książka o przyjaźni z książkami. Takiej an całe życie. O ich niezaprzeczalnej terapeutycznej mocy. Znajdziemy tu młodszych i starszych książkowych nerdów, przykłady zachwytów konkretnymi tytułami, wspaniałe biblioteczne i księgarskie tła, a nawet konkretne przykłady akcji czytelniczych.

Paul Griffin jest cenionym amerykańskim pisarzem książek dla młodzieży. Do niedawna parał się głównie prozą YA, „Gdy do domu przyszła przyjaźń” to jego debiut w segmencie Middle grade books, a konkretnie Upper Middle grade books, czyli powieści kierowanych do młodszych nastolatków. W czasie lektury czuje się zręczny warsztat tego autora i wieloletnie doświadczenie pisarskie. Pisarze amerykańscy, odmiennie niż w tradycji europejskiej, są przede wszystkim rzemieślnikami słowa. Kursy creative writing uczą tworzenia powieści według określonego wzorca przypisanego do konkretnej kategorii. I tak dla kategorii Upper Middle Grade (często określaną także jako tweens), ogólne wytyczne są następujące:

Wiek odbiorcy: 10 – 13 lat
Średnia liczba słów w publikacji: 45.000 – 55.000
Podjęcie w sposób ogólny tzw. tematów trudnych (przemoc, śmierć, niepokoje nastolatków). Kwestie zawsze opisywane są z uwzględnieniem etapu rozwoju i poziomu wrażliwości odbiorcy.
Pierwsza miłość opisana w sposób niewinny, flirtowanie, randki, zwykle bez pocałunków

Książkę Paula Griffina można uznać za majstersztyk tego segmentu i przyszli adepci sztuki pisarskiej z pewnością mogliby się na niej wzorować. Wielu osobom przyzwyczajonym do roli pisarza jako natchnionego artysty, dla którego proces tworzenia jest aktem wręcz boskim, może się to wydawać bezduszne i przyziemne. A jednak to też sztuka, sprawić, by każdy trybik precyzyjnie i z polotem zarysowanej fabuły wskoczył na swoje miejsce i rozbłysnął wspaniałą historią, która wzruszy czytelnika, zachwyci i pozwoli dostrzec kilka ważnych spraw w innym świetle.

Dziękuję Sawyerowi, że podzielił się z Zuzą swoją ulubioną powieścią w oryginalnej wersji językowej, a wydawnictwu Nasza Księgarnia za jej polskie wydanie!

Paul Griffin, Gdy do domu przyszła za mną przyjaźń, tłum. Anna Nowak, wyd. Nasza Księgarnia, Warszawa 2019.
Wiek: 10+


poniedziałek, 1 kwietnia 2019

Subiektywny przegląd książkowych nowości /marzec 2019/

Co miesiąc prezentuję Wam pięć wydawniczych nowości, które postanowiłam „dodać do ulubionych”, czyli książki, które mnie szczególnie zaciekawiły, zachwyciły i którym warto będzie przyjrzeć się bliżej.

  
Córka Księżyca… szczęśliwe dziecko wioskowego bębniarza i pieśniarki, kochane, hołubione, oczko w głowie całej wioski. Zostaje utalentowaną tancerką i przy okrzykach zachwytu „tańczy życie i przyszłość wioski”. Ale jest też kimś więcej. Nie tylko niesie radość, pocieszenie, współczucie, jej taniec to dar przebłagania dla kapryśnej natury: „Jeśli rzeka występowała z brzegów, / proszono córkę Księżyca, by zatańczyła, / i wody się uspokajały. Jest więc Córka Księżyca wunderkindem tej małej, zintegrowanej społeczności, a potem jej czarodziejką, dobrą wróżką. Daje siebie innym, gdy tańczy „dla mężczyzn, dla kobiet i dzieci. Dla drzew i dla ptaków”. Płyną łzy, śmieją się oczy. Tyle emocji wyzwala jej taniec! Co jednak z uczuciami samej dziewczyny? Czego ona potrzebuje, jakie są jej pragnienia? Okazuje się, że droga do osobistego szczęścia, gdy jest się tą zawsze uwielbianą, najlepszą, najcudowniejszą, jest wyboista. „Tańcz, Córko Księżyca!” to piękna opowieść – zaskakująco smutna, niosąca ze sobą wiele refleksji. To rzecz o dawaniu, braniu, o miłości i jej sile, budującej i destrukcyjnej jednocześnie. Język kameruńskiego autora jest poetycki, emocjonalny, dajemy się mu ponieść jak fali, i jest to też bez wątpienia zasługą tłumaczki, Katarzyny Skalskiej. A wokół krążą, wibrują, wręcz wyskakują ze stronic egzotycznie kolorowe, roztańczone ilustracje Freda Socharda. Wspaniała książka, bardzo uniwersalna w odbiorze. Polecam nie tylko dzieciom!

Kouam Tawa, Tańcz, Córko Księżyca!, il. Fred Sochard, tłum. Katarzyna Skalska, wyd. Zakamarki, Poznań 2019.
Wiek: 3+



Książki interaktywne, w których czytelnik decyduje o przebiegu fabuły cieszą się ostatnio dużą popularnością. Nastolatki chętnie sięgają po komiksy paragrafowe, młodsi czytelnicy mają do dyspozycji książki-gry o różnym stopniu trudności. Wydawnictwo Tako swoją propozycję nazywa bajką-wybierajką, a określenie to nawiązuje oczywiście do wyborów podejmowanych przez dziecko w trakcie lektury. To ono decyduje o kolejności zdarzeń w książce, o tempie akcji, o tym, czy pewne elementy fabuły się pojawią, czy też zostaną pominięte. Decyzja zapada poprzez wybór strony – kolorowe strzałki na dolnym marginesie podsuwają różne możliwości. Czasami sugerują też coś nieoczekiwanego, co wywołuje u dziecka radosny chichot, na przykład: „Jeśli jesteś już zmęczony czytaniem, to zrób krótką przerwę i dwa przysiady”. Dziecku podoba się, że może wybierać bohatera, za którego historią podąży, że niektóre postaci, takie jak wilk, lis czy strażacy będą pojawiać się jednym razem częściej, innym rzadziej, że historia o misiu próbującym dobrać się do miodku będzie raz krótka, a innym razem dłuższa. Naszym faworytem od początku była niezwykle sympatyczna mrówka, nosząca imię Ferdynand – „dosyć rzadkie jak na mrówkę. W mrowisku Ferdynanda było tylko osiem tysięcy mrówek o takim imieniu”.
Dobrze się bawiliśmy z tą książką, i tylko jeden raz zaliczyliśmy impas, mianowicie na stronie 12, gdy mój uparty syn odmówił posłuchania lisiej rady, co doprowadziło do tego, że miś przez dobrych dziesięć minut na przemian skakał o tyczce i na trampolinie w bezskutecznych próbach zdobycia miodu.

Maciej Jasiński, Tomasz Kaczkowski, O bardzo głodnym misiu. Bajka wybierajka, wyd. Tako, Toruń 2019.
Wiek: 5+


Detektywi z Feralnego Biura Śledczego powracają! Tym razem ich zadaniem jest odkrycie, kto i dlaczego ukradł w Kłopotkowie… lodowisko! Inspektor Zamęt kupił sobie właśnie nowiutkie łyżwy, a trzeba powiedzieć, że oszczędzał na nie od wielu miesięcy („odmawiając sobie wody toaletowej i lepszych parówek”), i właśnie kiedy wybrał się wreszcie, by je przetestować, okazało się, że lodowisko zniknęło. Sprawa jest zdecydowanie śliska, a żeby było bardziej tajemniczo i jeszcze dziwniej, pojawia się w niej pingwin przylądkowy z ubytkiem piórek pod skrzydłami oraz diament, który Kot Biurowy Biały toczy niewinnie po podłodze jak szklaną kulkę.
Ekipa Feralnego Biura Śledczego kolejny raz staje na wysokości zadania i drugą sprawę rozwiązuje popisowo. Rzecz jasna z pomocą dzielnych młodych czytelników, którzy, tak jak w poprzednim tomie, muszą zadbać o rzetelny raport końcowy.
Seria skąpana w oparach absurdu, pełna gagów, kąśliwego poczucia humoru i zabawnych porównań („Czajka robi się blady jak kotlet schabowy bez panierki”) trafia w gusta współczesnych dzieci. A mnie oczy się śmieją do ilustracji Zosi Dzierżawskiej.
Trzecia książka w serii – „Telefon Oliwki” właśnie trafia na księgarskie półki.

Sven Jönsson, Feralne Biuro Śledcze. Śliska sprawa, il. Zosia Dzierżawska, wyd. Bajka, Warszawa 2019.
Wiek: 5+


Jest trzecia część Dworu! Słynna seria francuskiej powieściopisarki Evelyne Brisou-Pellen, także w Polsce ma rzesze zagorzałych wielbicieli, którzy od miesięcy przebierali nogami w oczekiwaniu na polskie tłumaczenie kolejnego tomu. Moja córka jest zachwycona serią, czemu w zeszłym roku dała wyraz na swoim blogu. Wkrótce napisze tam o najnowszej części, ja więc ograniczę się tylko do ogólnego przypomnienia Wam, z czym mamy do czynienia i gorącego zachęcenia Was do podsunięcia nastolatkom całego cyklu. Otóż „Dwór” to znakomicie napisana, zaskakująca i trzymająca w nieustannym napięciu opowieść z pogranicza kryminału i fantastyki, z bogatym tłem historycznym. Tytułowy dwór jest tylko z pozoru zaciszną sanatoryjną rezydencją, do której w pierwszym tomie trafia po ciężkiej chorobie piętnastoletni Liam. Im dłużej chłopak tam przebywa, tym mroczniejsze wydaje mu się to miejsce, toteż rozwikłanie zagadki z nim związanej wydaje się koniecznością. W najśmielszych wyobrażeniach Liam nie podejrzewałby jednak, jaka okaże się prawda. Wraz z jej poznaniem historia się jednak nie kończy, nie kończą się także tajemnice –cały cykl składa się z dwóch serii, liczących razem 11 tomów…

Evelyne Brisou-Pellen, Dwór. Liam i mapa wieczności (1); Clea i wrota do świata duchów (2); Alisanda i ognisty krąg (3), tłum. Przemysław Szczur, wyd. Widnokrąg 2017 – 2019.
Wiek: 12+


Książka L. Franka Bauma pt. „Czarnoksiężnik z Krainy Oz”, w Polsce  wydana po raz pierwszy w latach sześćdziesiątych pod tytułem „Czarnoksiężnik ze Szmaragdowego Grodu”, to opowieść wielbiona i wciąż na nowo czytana przez Amerykanów, będąca ich flagowym literackim produktem, który z dumą zestawiają z brytyjską klasyką literatury angielskiej. W Polsce znana, ale nie aż tak popularna. Gdy dyskutowaliśmy o niej podczas zajęć na studiach podyplomowych Literatura dla Dzieci i Młodzieży, okazało się, że nie zawsze to książka była źródłem naszej wiedzy o przygodach Doroty, jej psa Tota, Stracha na Wróble, Blaszanego Drwala i Lwa. Ja na przykład najmocniej zapamiętałam krainę czarnoksiężnika Oza dzięki oglądanemu w latach osiemdziesiątych serialowi animowanemu kanadyjsko-japońskiej produkcji Ozu no mahôtsukai. Książkę przeczytałam później, zainspirowana adaptacją. Kiedy wróciłam do niej ostatnio, po trzydziestu latach (!) i przeczytałam od deski do deski, zdziwiłam się przede wszystkim tym, jak zupełnie opowieść ta się nie zestarzała. Mimo że ma już ponad 100 lat, bo Baum opublikował ją w roku 1900. Wciąż znakomicie się czyta, także na głos, a jej przesłanie, życiowe przemyślenia bohaterów, ewolucja ich postaw nadal inspirują. To coś więcej niż tylko „bajeczka” o dziewczynce, która niesiona huraganem trafia z Kansas do zaczarowanej krainy. To fantazja o potężnym dziecku, które musi przybyć, by ocalić świat i jego mieszkańców.
Warto znać i przeczytać z dzieckiem (lub zachęcić je do samodzielnego przeczytania) tę książkę. Tym bardziej, że właśnie w serii Mistrzowie Ilustracji wydawnictwa Dwie Siostry otrzymaliśmy reedycję pierwszego wydania z niezwykłymi, niezapomnianymi ilustracjami Adama Kiliana, w najbardziej znanym, znakomitym tłumaczeniu Stefanii Wortman.

L. Frank Baum, Czarnoksiężnik ze Szmaragdowego Grodu, tłum. Stefania Wortman, il. Adam Kilian, wyd. Dwie Siostry, Warszawa 2019.
Wiek: 7+