Dzieci boją się ciemności, a jednocześnie są nią zafascynowane. Gdy światło gaśnie, wszystko co znane okrywa się tajemnicą. W mroku nocy rzeczy mogą stać się groźniejsze lub piękniejsze – z pewnością jednak zawsze inne. Ciemność to niespodzianka.
Niespodzianką
jest także książka Tiny Oziewicz – „Awaria elektrowni”. Świetny tytuł, wzbudza ciekawość
i leciutki niepokój. Gdzieś z tyłu głowy czają się wizje z filmów
katastroficznych, tym bardziej, że na okładce miasto spowite mrokiem, i jeszcze
ten lis, zupełnie jak na zdjęciu z opuszczonej Prypeci.
Pierwsza
myśl biegnie ku ludziom – spodziewamy się, że tak jak w picturebooku Johna Roco
„Blackout” (dlaczego wciąż nie wydano go w Polsce?), zaraz przeczytamy o tym,
jak to zwabieni przez ciemność ludzie wylegli na ulice i spontanicznie zaczęli
ze sobą rozmawiać, poznając się nagle i zbliżając do siebie. I rzeczywiście tak
się dzieje, ale mowa jest o tym dopiero pod koniec książki.
Na
pierwszym planie jest przyroda. To właśnie jej reakcję na nagłe zaciemnienie
obserwujemy w trakcie awarii elektrowni. Są to spostrzeżenia fascynujące i
odkrywcze. Tina Oziewicz pokazuje nam, jak działania człowieka, postęp
cywilizacyjny i jego udogodnienia, takie jak właśnie elektryczność, wpłynęły na
przyrodę i życie jej zwierzęcych i roślinnych przedstawicieli.
Pod
osłoną nocy mieszkający w jeziorze rak odwiedza swoją ojcowiznę, od dawna dla
niego niedostępną, bo zawsze rozświetloną blaskiem płynącym od pomostu.
Żaby opuszczają swoje kryjówki w trzcinach i znowu mogą dać koncert dla księżyca.
Dziwaczek jalapa dopiero teraz, w ciemności, jest w stanie otworzyć swój kwietny kielich. Rosnąc pod uliczną latarnią, nigdy wcześniej nie miał ku temu okazji…
Żaby opuszczają swoje kryjówki w trzcinach i znowu mogą dać koncert dla księżyca.
Dziwaczek jalapa dopiero teraz, w ciemności, jest w stanie otworzyć swój kwietny kielich. Rosnąc pod uliczną latarnią, nigdy wcześniej nie miał ku temu okazji…
W
tę czarną noc słonka decyduje się w końcu przenieść swoje pisklęta z
zagrożonego gniazda. Także borsuczyca wykorzystuje ten czas, by pokazać swoim
młodym, czym jest prawdziwa noc, taka, jaką pamięta z dawnych lat w innych
lasach. Stary jeż pierwszy raz od dawna wychyla nos z krzaków i postanawia
odwiedzić stare rewiry w mieście, których już nie odwiedzał, bo nie miał odwagi
zapuszczać się w jasne nawet nocą miasto.
Wychodzą
też ludzie – na balkon, za furtkę, przed blok. Oblegają ławki. Czują teraz, jak
intensywnie pachnie maciejka i dostrzegają, jak wspaniale rozgwieżdżone jest
niebo nad ich głowami. Jeśli prądu nie będzie dłużej, zjedzą kolacje przy
świecach i dzieci z pewnością zapamiętają ten wieczór, któremu „przymusowa
ciemność nadała kształt, przedłużając kolację, gdyż nie widząc talerzy,
zmuszeni byliśmy jeść wolniej niż zazwyczaj” (jak to ładnie ujął w „Wyjściu z
Egiptu” Andre Aciman).
Tekst
jest oniryczny, poetycki, wspaniale nadaje się jako lektura na dobranoc:
„Ciemność była ciepła i miękka, chciało się w niej pływać jak w wodzie”,
„Zgasły latarnie wzdłuż szos, zniknęła łuna nad pobliskim miastem, a na polach
rozlała się atramentowa czerń”, „(…) ruszył przed siebie w pachnącą ciemność.
Gdzieś tam czekały na niego stare ścieżki”, „Osiedle zatonęło w ciemności (…)
Migotały błędne ogniki smartfonów”.
Tajemnicę
i baśniowość nocy podkreślają znakomite ilustracje Rity Kaczmarskiej,
wypełnione intensywnym głębokim granatem i zielenią, rozświetlone czasem
biało-srebrzyście, czasem na złoto. Papier odbija niestety trochę światło, nie
pozwalając oczom zanurzyć się w barwach nocy.
Tina
Oziewicz po raz pierwszy urzekła mnie swoją wyobraźnią w 2007 roku, gdy kupiłam
pierwsze wydanie zbiorku „O wiadukcie kolejowym, który chciał zostać mostem nad
rzeką”(wspaniały, było kolejne wydanie, polecam!). Czytałam te bajki mojej
malutkiej wówczas córce i myślałam: „oto jak można po mistrzowsku uporać się z
fiksacją funkcjonalną”. Bo w tej książce nic nie było standardowe, sztampowe.
„Awaria elektrowni” także zachwyca świeżością spojrzenia.
Co
ważne, zwierzęca perspektywa pozwala młodemu czytelnikowi odejść na chwilę od
siebie – porzucić rozmyślania na temat tego, co by sam zrobił, gdyby zgasło
światło, gdyby się okazało, że nastąpiła awaria w elektrowni, gdyby ten stan
się przedłużał… Do głosu dochodzi świat równoległy, istniejący tuż obok i
licznie zamieszkany.
Takie
myślenie działa terapeutycznie na dziecko obawiające się nocy, i to nie tylko w
sytuacji przerw w dostawie prądui, lecz bardziej ogólnie, w sytuacji
doświadczania ciemności. Odwracając uwagę od siebie, a kierując ją na przykład
ku małym zwierzątkom, dziecko oswoi sobie ciemność, nauczy się w niej
dostrzegać te rzeczy i zjawiska, które nie wzbudzają lęku.
Tina
Oziewicz, Awaria elektrowni, il. Rita Kaczmarska, wyd. Dwie Siostry, Warszawa
2019.
Wiek: 5+
Wiek: 5+
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz