Katherine Rundell znowu to zrobiła! Wyciągnęła nas z foteli, kanap, łóżek, domowych kątów i popchnęła wprost w przygodę. W „Złodziejaszkach” przenosimy się do Nowego Jorku z czasów prohibicji, by śledzić brawurowe poczynania czworga wyjątkowych dzieci zmagających się ze złem, chciwością i okrucieństwem dorosłego świata.
Wszystkie dzieci są wyjątkowe,
ale ta czwórka dobrała się jak w korcu maku: młody treser zwierząt, który jest
w stanie oswoić najdzikszego rumaka, akrobata z lubością huśtający się na
żyrandolach i fruwający nad dachami domów, włamywaczka, która umie otworzyć
każdy zamek, oraz dziewczynka z dobrego domu bezbłędnie trafiająca do celu… nożami.
Poznali się przypadkiem,
ale szybko i trwale połączyła ich silna więź przyjaźni zrodzonej z poczucia
inności i pragnienia bycia wolnym. Arkadij oraz Samuel wychowali się w cyrku, i
pisana im była określona droga zawodowa, typowa dla cyrkowych rodów. Jednak
obaj chłopcy postanowili albo ją zmodyfikować, albo zupełnie odwrócić, za
wszelką cenę starając się udowodnić słuszność swoich wyborów. Z kolei osierocona
Susan, działająca w przestępczym światku jako złodziejka Silk, pragnie zerwać z
tą praktyką i zacząć zwykłe życie bez ucieczek i oszustw. Vita – protagonistka
powieści – w dzieciństwie ciężko przeszła polio, które pozostawiło po sobie
ślad w postaci zniekształconej łydki i stopy. Mimo tej fizycznej
niepełnosprawności, dziewczynka nie pozwala sobie na taryfę ulgową i to właśnie
ona pierwsza rusza do nierównej walki z nieuczciwym milionerem Victorem
Sorrotore.
A ma o co walczyć, chodzi
bowiem nie tylko o ogólnie pojęte dobro – lecz o zdrowie i spokój ducha jej
własnego dziadka. Nowojorski bogacz omotał schorowanego staruszka i podstępem
zawłaszczył sobie podupadłą rodzinną posesję zwaną Zamkiem Hudson, będącą nie
tylko ostatnią pamiątką po możnym rodzie – ale kryjącą też ponoć w swoich
murach prawdziwy skarb…
Jak we wszystkich
powieściach Rundell, również i w „Złodziejaszkach” mamy pewne stałe:
Po
pierwsze: młodocianych bohaterów o szczególnych (ale nie
paranormalnych) umiejętnościach.
Po
drugie: świat dorosłych przeciwstawiony dziecięcemu – nawet
„dobrzy” wspierający dorośli, zasadniczo nie są w stanie do końca zrozumieć świata
dzieci i uzyskać do niego pełnego dostępu.
Po
trzecie: wielką, szaloną, niebezpieczną, nieco naiwną przygodę
rodem z najlepszych książek przygodowych i podróżniczych.
Po
czwarte: akrobacje wysokościowe, chodzenie po linie i po
dachach… oczywiście nie mogło zabraknąć tego, co Katherine Rundell lubi tak
bardzo – w końcu to jej nietypowe hobby!
Po
piąte: piękny, literacki, staranny,
bogaty język, który sprawia, że również zupełnie dorosły czytelnik ma ogromną
przyjemność z lektury książek Rundell. Jej powieści są jak powroty do książek
Edith Nesbit czy Mary Norton, tylko w jeszcze lepszym, uwspółcześnionym
wydaniu. Tłumaczenie Pauliny Braiter jest ekspresyjne, malownicze, czupurne. I
przyznaję (mimo że tęsknię za poetyckością tłumaczeń Pawła Łopatki), że bardzo
pasuje do klimatu tej złodziejskiej opowieści.
Katherine
Rundell, Złodziejaszki, tłum. Paulina
Braiter, il. Matt Saunders, wyd. Poradnia K 2020.
Wiek: 11+
Wiek: 11+
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz