Opublikowana po raz pierwszy siedem lat temu książka Marcina Wichy „Łysol i Strusia. Lekcje niegrzeczności” doczekała się kolejnego wydania. W edycji wydawnictwa Mamania w tytule graficznie wyeksponowano „Lekcje niegrzeczności”, bo też właśnie ta niegrzeczność jest tematem wokół którego koncentrują się opisane w książce zdarzenia.
Wszystko zaczyna się od
przedmiotu o złowróżbnej nazwie „grzecznościomierz”. To element programu
promocji grzeczności, a jego działanie polega na naliczaniu punktów za grzeczne
zachowanie. W tym celu dziecko musi przez cały czas nosić grzecznościomierz
zawieszony na szyi. Zielone światełko informuje, że dane zachowanie jest
poprawne, czerwony sygnał – że wręcz przeciwnie.
Dyrektor Dora Dyra (przypominająca
nieco panią Pałkę z „Matyldy” Roalda Dahla) zgłasza do programu promocji
grzeczności siedmioletnią Strusię – dziewczynkę zawsze tak grzeczną, że już w
przedszkolu wychowawczyni nie mogła się nadziwić: „to dziecko jest ciche jak trusia”
– stwierdziła kiedyś, a dzieci przekręciły to po swojemu i tak się narodziła
Strusia.
Strusia jest posłuszna,
miła i spokojna, zupełnie jak bohaterka książki „Grzeczna” Gro Dahle i Svena
Nyhusa. Jest równie niewidzialna, a także niezbyt lubiana. Nikt się nie liczy z
jej zdaniem.
Na szczęście pojawia się
Łysol – wielki kudłaty pies, który też kiedyś chodził do szkoły, ale go z niej
wyrzucono za obsikanie pokoju nauczycielskiego. Został więc trenerem niegrzeczności
– psem ratunkowym, który pojawia się tam, gdzie grzeczność bynajmniej nie
wychodzi dzieciom na dobre.
Strusia jest zdziwiona
tym, że niegrzeczności w ogóle trzeba uczyć. Ale szybko okazuje się, że
grzeczność w swej definicji jest dla niej czymś zupełnie innym niż dla Łysola:
- Grzeczność to jest,
kiedy robisz coś, co inni by chcieli, żebyś zrobiła, a oni mówią „O, jaka
grzeczna dziewczynka”
- Zawsze tak robisz?
- Zazwyczaj. Na przykład w
zeszłym roku chciałam się przebrać za wielbłąda na Jasełkach, ale pani od
religii powiedziała, że wielbłąd jest zbyt humorystyczny, więc zostałam wołem.
Łysol unaocznia Strusi,
wciągając ją w coraz to dziwniejsze i bardziej karkołomne przygody, że bycie
grzecznym nie oznacza ślepego posłuszeństwa, braku własnego zdania, odzywania
się tylko wtedy, gdy ktoś zapyta i nieustannych prób zadowolenia innych.
Niegrzeczność w wydaniu Łysola, pokazywana Strusi na licznych przykładach
własnych i w działaniu, to posiadanie własnej, również odmiennej opinii, odwaga
bycia sobą, otwartość, działanie zamiast biernego trwania oraz dystans do
siebie samego i podchodzenie do wielu spraw z humorem.
Jak można się domyślić,
program promocji grzeczności kończy się zdecydowanie nie tak, jak życzyłaby
sobie Dora Dyra. Ale dla Strusi (i wielu innych jej podobnych dzieci) jest to prawdziwie
wyzwalające doświadczenie.
Już sama fabuła
wystarczyłby, by uznać książkę Marcina Wichy za wartą lektury, ale to, co mnie w
niej porwało, to metatekstualność. „Kiepski ze mnie narrator” – marudzi
narrator między jednym a drugim rozdziałem, bo przypomina mu się, że zapomniał
o czymś poinformować czytelnika. W połowie opowieści macha do niego spomiędzy
kartek: „Halo, tu narrator. Staram się mówić jak najmniej, ale czasem muszę się
odezwać. Na przykład teraz”. A czasem zagaduje pozornie bez związku:
„Pamiętacie takie momenty, kiedy pod koniec filmu leci smutna piosenka,
bohaterka snuje się po ekranie, a kamera pokazuje kalendarz albo listki na
drzewach (dla pokazania upływu czasu)?”. To podgadywanie i komentowanie narratora
ponad głównym tekstem tworzy bliską więź z czytelnikiem i sprawia, że czuje się
on nie tylko obserwatorem, ale i uczestnikiem całego spisku przeciwko byciu
przesadnie grzecznym dzieckiem.
Dodatkową atrakcją książki
są rysunki Wichy-grafika, i to nie tylko te ilustrujące konkretną scenkę,
podpisane fragmentem tekstu, lecz także, może nawet bardziej, humorystyczne wstawki
komiksowe umieszczone pomiędzy rozdziałami – pozornie bez związku, w istocie wiele
mówiące o osobowości bohaterów.
I jeszcze humor, humor,
dużo humoru – wspaniale absurdalnego, purnonsensowego. Jest obecny niemal na
każdej stronie tej książki i daje mnóstwo frajdy czytelnikom. Satyra na szkołę,
na domorosłe biznesy, internetowe mody, rozdmuchane medialne afery, celebrytów –
zdecydowanie nie tylko dzieci będą tu miały okazję do głośnych chichotów.
Marcin Wicha, „Łysol i Strusia. Lekcje niegrzeczności”, wyd. Mamania, Warszawa 2020.
Wiek: 6+
Wiek: 6+
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz