Kartonówki są nie tylko dla bobasów! To pełnoprawne książki, których czytanie i oglądanie może dać wielką frajdę wszystkim członkom rodziny: od najmłodszych po tych w okresie późnej dorosłości.
Wydawnictwo
Tako w ramach serii BIM-BAM-BOM wydało w październiku trzy kartonówki z tekstem
i ilustracjami Susanne Straßer, i gdy tylko wzięłam je do rąk, pomyślałam: „O
rany, teraz to się wydaje kartonówki!”. Cały czas pamiętam okres wczesnego
dzieciństwa mojej córki (początek lat dwutysięcznych) i polowanie na książeczki
kartonowe, które by jednocześnie nie straszyły tandetnymi kolorami czy
irytująco infantylnym tekstem. Efekty poszukiwań były zwykle mizerne. Na
półkach księgarskich dominowały wówczas kartoniki w jaskrawych kolorach, a ich treść
skupiała się na braku treści. Zdarzały się wydane na kartonie (np. w formacie
leporello) wiersze (Brzechwa, Tuwim), ale mikrofabuły przeznaczone specjalnie
dla maluchów w zasadzie się nie trafiały.
Z
tym większym uznaniem spoglądam na takie książki kartonowe, jak „Na huśtawce”, „Wieloryb
w kąpieli” i „Jak tu zasnąć?”. Pierwsze co przykuwa uwagę, to staranne wydanie:
dobrej jakości tektura, wygodny format, zaokrąglone rogi. Książki łatwo
rozkładają się na płasko i pozostają w tym rozłożeniu, dziecko może więc do woli
wodzić palcami po stronach; książka się nie zamknie. Na ten moment nie wydaje
się też, by kartki miały tendencję do rozklejania się.
Po
drugie, zachwycają kolory. Ciepłe, nasycone barwy, świetne zestawienie
zgaszonego turkusu z bursztynową żółcią sprawiają, że książeczki są bardzo
przyjemne dla oka i ma się ochotę do nich wracać ot tak, żeby sobie pooglądać
ilustracje. Dzieciom z pewnością spodobają się urocze i zabawne zwierzęta pojawiające
się w książkach: potężny wieloryb, zwalisty słoń, maleńki jeżyk. Jest też
DZIECKO, które pojawia się we wszystkich trzech książkach. Ta płowowłosa postać
okazała się w moim domu absolutnym hitem, bo tak się składa, że DZIECKIEM pieszczotliwie
nazywamy naszego Tadzia, który w dodatku wygląda podobnie do malca z
ilustracji. Autorka zręcznie posłużyła się figurą DZIECKA, nie nadając mu
imienia ani nie określając płci, tak aby każde realne dziecko-odbiorca książek
mógł się z nim utożsamić.
Po
trzecie wreszcie, opowieść. Tak jak wspomniałam, każda z kartonówek opowiada
prostą, zabawną historię: „Wieloryb w kąpieli” to rzecz o odprężającej kąpieli
wieloryba, a raczej próbie zażycia takowej. Do wypełnionej pianą wanny gramolą
się bowiem coraz to inne zwierzęta zwabione obietnicą kąpielowego relaksu. Na
koniec przybywa dziecko i wtedy o spokojnym wylegiwaniu się w wodzie już w
ogóle nie ma mowy!
Bohaterem
„Na huśtawce” jest słoń, który marzy o tym, by pohuśtać się na huśtawce typu „moja–twoja”,
co z oczywistych powodów nie jest łatwe. Ale z pomocą przychodzą zaprzyjaźnione
zwierzęta, a w końcu, oczywiście, także DZIECKO. Podoba mi się, że w polskim tłumaczeniu
nie ma kalki tytułu „So leicht, so swer”, który od razu wkłada książeczkę na
półkę non-fiction pt. książki o pojęciach, różnicach, liczeniu. Polski tytuł „Na
huśtawce” przekierowuje uwagę małego czytelnika na samą opowieść, w której
można skupić się na przykład na kwestii przyjacielskiej pomocy i powiedzeniu „w
grupie siła”.
„I
jak tu zasnąć?” przyjmuje konwencję typowej dziecięcej wyliczanki, gdzie w
każdej rundzie odpada kolejna postać – w tym przypadku zwierzę, które nie może
zasnąć, wymyka się ze wspólnego łóżka i wychodzi z pokoju. Gdzie się udaje?
Finał jest oczywiście bardzo zabawny, z drobnym skatologicznym żarcikiem do
dokładkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz