Tak się złożyło, że książki, które chciałam Wam polecić jako
prezent na Dzień Dziecka, łączy wspólny mianownik, co dostrzegłam dopiero po
napisaniu poszczególnych recenzji. Jest to obecność dobrego męskiego wzorca w
życiu dziecka. Czułe towarzyszenie, autentyczne zainteresowanie, akceptująca
uważność. W dwóch tytułach jest to dziadek, a w jednym – dziadek omyłkowy,
przypadkowy, co nie znaczy wcale, jak się okazuje, że mniej ważny. Wszystkie te
książki znakomicie wpisują się więc także w bardzo potrzebną kampanię
proczytelniczą #TataTezCzyta, którą wspieram całym serduchem.
Teleskop dziadka
Miałam szczęście mieć dziadka przez ponad czterdzieści lat
mojego życia. Nauczył mnie wielu drobnych rzeczy, jak rysowanie domków i
otaczających ich płotków albo gwizdanie. Na wakacjach wypatrywaliśmy saren w
lesie, a stary rozklekotany mostek w okolicy nazwaliśmy Chur-chut. Do końca
swoich dni, za każdym razem gdy go odwiedzałam, wyciągał z kredensu czekoladę,
by mnie poczęstować.
Bohater książki Asi Olejarczyk też ma takiego dziadka, który lubi spędzać z nim
czas, zabiera go na wycieczki i objaśnia mu wszechświat. „Teleskop dziadka” to
opis jednej z takich plenerowych wycieczek. Pewnej letniej nocy, gdy ma spaść
deszcz meteorów, dziadek pakuje do auta swój teleskop i zabiera wnuczka na
samotną polanę na wzgórzu, otoczoną ciemnością. Tam, z daleka od świateł
miasta, chłopiec może zobaczyć Jowisza i gwiazdozbiory o trudnych nazwach. W
pewnym momencie malec oddala się o kilkanaście kroków, zaciekawiony „spadającą
gwiazdką”, którą okazuje się świetlik.
Właśnie wtedy chmury przysłaniają rozgwieżdżone niebo i zapada całkowita
ciemność. Chłopca nagle ogarnia lęk, czuje, że się zgubił, że jest sam, ale wtedy
słyszy obok siebie głos dziadka. To symboliczne doświadczenie to jak preludium
przyszłych zdarzeń. Wkrótce dziadka zabraknie, ale chłopiec nadal będzie
odczuwał jego wspierającą obecność. Ta noc zaoferowała mu nie tylko
zachwycający gwiezdny pokaz, lecz także doświadczenie inicjacyjne – zrozumiał,
że „to, że czegoś nie widać, nie znaczy, że tego czegoś nie ma”. To tak jak z
gwiazdami – w pochmurną noc one nadal i wciąż tak samo są na niebie, chociaż
ich nie widzimy.
Opowieści Asi Olejarczyk towarzyszą pogodne i czułe
ilustracje Aleksandry Gołębiewskiej, wiedzione prostą kreską, w większości
utrzymane w kolorach rozgwieżdżonego nieba. Widzimy na nich bliskość dziadka i
wnuczka – ciepłe spojrzenia, czułe gesty, pogodne uśmiechy. Podkreślają one
wzruszające przesłanie książki. Jest to też bowiem opowieść o stracie i jej
przepracowaniu przez dziecko, które utraciwszy ważną bliską osobę, nauczyło się
pielęgnować jej obecność w swoim życiu – tę rzeczywistą, w przeszłości, i tę
odczuwaną, symboliczną, tu, teraz i zawsze.
Asia Olejarczyk, Teleskop dziadka, il. Aleksandra
Gołębiewska, wyd. Ezop, Warszawa 2023.
Wiek: 3–6 lat
Srebrny smok
Dla Matyldy Japonia to kraj smoków. Zna wszystkie smocze legendy,
a gdy nudzi się w szkole, rysuje na marginesach zeszytów smoki i węże morskie.
Tego lata ma lecieć do Japonii! Już się spakowała i snuje szczegółowe plany tej
podroży, gdy następuje nagła zmiana planów: jej mama ratowniczka zostaje
wysłana do wielkiej akcji ratowniczej na drugi koniec globu. W dodatku tata
pechowo skręca kostkę i trafia do szpitala. Matyldą musi zająć się dziadek, z
którym dziewczynka nie utrzymywała częstych kontaktów. Rodzice nie mają jednak
alternatywy – zostaje wysłana wyspę, na której mieszka staruszek, by spędzić z
nim lato.
Po przybyciu na wyspę Matylda stwierdza ze zdziwieniem, że dom
dziadka, będący jednocześnie rodzinnym domem mamy Matyldy, jest stary,
tajemniczy i zaskakująco… smoczy. Dachówki układają się w zielonkawe smocze
łuski, a klamki mają kształt ryb. Sam dziadek, ze swoim garbem i rzeźbioną
laską ze srebrnym smokiem również wydaje się postacią żywcem wyjętą ze smoczych
legend…
Dziadek to wielki opowiadacz, osoba, która historiami potrafi
czarować rzeczywistość. Dziewczynce jawi się jako czarodziej i mędrzec. Sięga
po nie byle jakie opowieści – przywołuje Odyseję Homera, Baśnie z 1001 i jednej
nocy i Alicję w Krainie Czarów, a Matylda wchodzi coraz głębiej w świat złożony
z czarodziejskich elementów i i coraz mniej ją dziwi ich obecność w
rzeczywistości. Jednocześnie dziadek jest po prostu troskliwym staruszkiem,
który rozpieszcza wnuczkę, piekąc jej domowy chleb i szarlotkę, smażąc
jajecznicę, i który zamartwia się, gdy za długo nie wraca do domu.
„Srebrny smok” to opowieść osnuta tajemnicą, w której mało co
jest powiedziane wprost i w której momentami czytelnik gubi się w wątkach – z
mojego punktu widzenia może to być jej minusem. Ale syn mocno zaprotestował.
Jego zdaniem to tylko dodaje książce uroku.
Zachwyciła mnie natomiast strona edytorsko-graficzna tej
publikacji. Wspaniałe ilustracje Marcina Minora – zwłaszcza te smocze, większe
i mniejsze, wraz z oryginalną wyklejką, opracowanie graficzne, gdzie
rozkładówka otwierająca każdy rozdział jest czarna, z pomarańczowym i białym
liternictwem, pomarańczowa paginacja, wygodny format oraz zintegrowana oprawa,
którą Agora często stosuje i którą uważam za bardzo wygodną i praktyczną.
Barbara Sadurska, Srebrny smok, il. Marcin Minor, wyd. Agoradla dzieci, Warszawa 2023
Wiek: 8+
Koń, koń, tygrys, tygrys
Chiński zwrot mama huhu oznacza dosłownie „koń, koń,
tygrys, tygrys”, a używa się go, gdy coś nie jest do końca dobre, ale ujdzie.
Tak można by opisać życie Honey. Dziewczyna urodziła się z rozszczepem wargi, ojciec
wyprowadził się, gdy miała dwa latka. Mieszkają więc we trzy: Honey, mama i
Mikala – starsza siostra Honey z niepełnosprawnością intelektualną. Jej ojciec
też „się zawinął”. Honey ma ze swoim przynajmniej jakiś kontakt, choć ten
ogranicza się zwykle do przesiadywania na ławce w parku i patrzeniu, jak ojciec
pije piwo albo siedzeniu w jego mieszkaniu przed telewizorem i jedzeniu chipsów
ma kolację.
Mimo to Honey nie narzeka i bierze życie takim, jakie jest. Gdy się jednak
przyjrzeć bliżej, widać, jak bardzo stara się nie wchodzić nikomu w paradę, nie
rzucać się w oczy. Do tego stopnia, że w obliczu rozmaitych gaf czy pomyłek
woli kłamać i iść w zaparte, niż wytłumaczyć sytuację. Z tego powodu
przydarzają się jej kuriozalne historie. Na przykład ląduje na kursie chińskiego,
bo nie zaprotestowała, gdy prowadząca wzięła ją za uczestniczkę kursu (i
przedstawiła się jako Karen Blixen!). W podobny sposób trafiła jako wnuczka
śmiertelnie chorego człowieka do hospicjum. To zdarzenie okazało się przełomowe
w jej życiu – kilka tygodni spotkań z Marcelem, umierającym artystą, dawnym
zdobnikiem w Fabryce Królewskiej Porcelany, w których obie strony po równi
dawały i brały, obudziło w Honey wewnętrzną siłę, której do tej pory nie
potrafiła przywołać.
Dunka Mette Eike Neerlin kreśli portret rodziców, którzy
próbują być wydolni wychowawczo, i pokazuje, jak wyboista może być ta ścieżka.
Ojciec Honey bez wątpienia kocha córkę i jest z niej dumny, jednak okazuje to,
kradnąc dla niej sukienkę ze sklepu, bo nałóg sprawia, że przepija wszystkie
pieniądze. Matka z kolei zaharowuje się w zakładzie obuwniczym, wraca do domu
wieczorami, zupełnie wykończona. Pisarka nie ocenia rodziców, nie moralizuje, a
opisując relację Honey i Marcela podkresla, że czasami tym ważnym, budującym
wzorce dorosłym, nie musi być wyłącznie rodzic.
Na uwagę zasługuje wspaniale poprowadzona postać niepełnosprawnej Mikali –
upartej, mało empatycznej, egocentrycznej, trudnej w dialogu, a jednak
kochającej – relacja Honey z siostrą jest niezwykła; pełna troski i oddania,
choć sama w sobie tak często przecież bywa koń, koń, tygrys, tygrys.
I jest tu też pierwsze zauroczenie, które niejako z automatu
wymusza spojrzenie na siebie oczami innych… Honey wychodzi z tej konfrontacji z
podniesioną głową i, co najważniejsze, niezależnie od tego, czy ktoś nazwie ją błyskotliwą
Candy Girl, czy też pospolitą Księżniczką Pierdziochą, pozostaje wierna sobie i
swoim wartościom.
Mette Eike Neerlin, Koń, koń, tygrys, tygrys, przeł. Edyta
Stępkowska, wyd. Dwie Siostry, Warszawa 2023
Wiek: 12+