Patrząc na okładkę tej książki, odruchowo podążam myślami ku własnym dzieciom, które też są dla siebie bratem i siostrą, choć w odwrotnej niż w tytule kolejności. Dla mnie, jedynaczki, jest coś fascynującego w obserwowaniu relacji w rodzeństwie – tworzenia się więzi i przechodzenia przez rozmaite fazy bliskości. Cieszy mnie też każda książka o braciach i siostrach, którą możemy wspólnie przeczytać.
Archibald, bohater książki „Moja młodsza siostra”,
zostanie wkrótce starszym bratem. Domyślamy się, że on sam ma mniej więcej 4
lata. To mało i dużo jednocześnie. Mało, bo dziecko w tym wieku dopiero uczy
się samodzielności i całkiem niedawno odkryło radość z relacji z innymi niż
mama i tata osobami. Dużo, bo czterolatek sporo już wie, rozumie i wiele spraw
rozważa całkiem na poważnie w swojej głowie.
Chłopiec, poinformowany, że będzie miał
siostrzyczkę, przede wszystkim stwierdza więc rozsądnie, że „nie przypomina
sobie, by o nią prosił”. Coś się zadziało w jego życiu, coś bardzo ważnego, a
nikt nie zapytał go o zdanie… mimo wszystko się cieszy. To już coś! U nas nie było tak różowo. Bardzo
pieczołowicie zaaranżowaliśmy moment poinformowania córki, że zostanie starszą
siostrą. Chcieliśmy, by ten moment był szczególny – dostała prezent i specjalną
kartkę z gratulacjami, ale niestety jej protest był potężny i kategoryczny.
Długo była obrażona, unikała tematu brata, nie chciała wybierać ze mną ubranek
i akcesoriów, nie zagadywała do brzucha, nie nasłuchiwała.
Dlatego kiedy spoglądam na ilustrację, na której Archibald
wpatruje się z zaciekawieniem w brzuch mamy, uświadamiam sobie, że u nas tej
ciekawości zabrakło. Czy może raczej – była, tyle że stłumiona przez obawy i
lęki. W książce chłopiec oswaja lęk przed niewiadomą, rysując swoją siostrę,
tworząc różne wizje tego, jak może wyglądać, gdy „jest już gotowa”.
To ważny etap przygotowania na narodziny
rodzeństwa. Nawet gdy dziecko z pozoru nie jest tym zainteresowane, nawet gdy
ostentacyjnie udaje, że nie słucha, warto co jakiś czas zachęcać je do takich
„przymiarek”. To może być właśnie rysowanie albo naklejanie – na rynku są
dostępne tematyczne książeczki z naklejkami dla przyszłych braci i
sióstr.
W końcu przychodzi moment narodzin nowego członka
rodziny i to, co wydawało się egzotyczne i trudne do wyobrażenia staje się
codziennością. Najczęściej okazuje się, że „siostra wygląda jak młodsza
siostra” i nie było się czego bać. Taki i u nas był scenariusz – ku mojej przeogromnej
uldze! Mogłam zapomnieć o obrazach z książki „Oto jest Kasia”, które uporczywie
kłębiły mi się w głowie. Córka zaakceptowała brata w chwili gdy po raz go pierwszy
ujrzała, owiniętego we flanelową pieluchę. Wyglądał jak mały kokonik w szklanym
pudełku. W tamtej chwili była tak samo przejęta jak Archibald, który na jednej
z ilustracji siedzi uroczyście wyprostowany z nowo narodzoną siostrą na
kolanach. Zaczęło się NOWE.
Jest więc już akceptacja, są dobre emocje,
pozytywne nastawienie. Ale droga do bycia starszym rodzeństwem jest wyboista, a
to dopiero sam jej początek. Małe dziecko wymaga wiele uwagi ze strony
rodziców. Nie może czekać spokojnie na swoją kolej – jego potrzeby muszą być
zaspokajane natychmiast, czasem chwilowym kosztem starszego. To są trudne
chwile dla starszaka. Nasz bohater podsumowuje to w ten sposób:
„Moja siostrzyczka jest naprawdę malutka.
Chociaż czasami zajmuje dużo miejsca.
Tak dużo, że nie starcza go już dla mnie”.
Chociaż czasami zajmuje dużo miejsca.
Tak dużo, że nie starcza go już dla mnie”.
To gorzkie stwierdzenie ma prawo zostać
wypowiedziane, bo takie są uczucia dziecka, które nagle zyskało rywala do uwagi
rodziców. Nie ma co im zaprzeczać, ale trzeba znaleźć jakieś słowa, które
przekonają dziecko, że mimo nowej sytuacji ono nadal jest tak samo potrzebne,
zauważane i kochane.
Książkowa mama odpowiada synkowi w prostych, ale
prawdziwych słowach:
„…w sercach rodziców nigdy nie zabraknie miejsca.
Bo są wielkie jak niebo”.
Bo są wielkie jak niebo”.
Od tego momentu zaczyna się przyjaźń starszego z
młodszym, szczere zainteresowanie, bezinteresowna troska, czułość i potrzeba
bliskości. Autorki książki ujmująco, zarówno w warstwie tekstowej, jak i
graficznej, ukazały tę pogłębiającą się więź rodzeństwa, które wspólnie się
bawi, czasem kłóci, ale zaraz godzi i zapewnia sobie wzajemnie poczucie
bezpieczeństwa. Chłopiec jako starszy brat jest troskliwy i opiekuńczy. Cieszy
się, że jest w domu ktoś młodszy i słabszy od niego, kim może się opiekować.
Jednocześnie – znakomicie, że zostało to w książce podkreślone – dobrze się
bawi, gdy jest sam, bez siostry, tylko z jednym z rodziców:
„A kiedy w
ogóle jej z nami nie ma,
to też jest fajnie”.
to też jest fajnie”.
Taki czas też jest bardzo potrzebny zarówno
dziecku, jak i rodzicom.
„Moja młodsza siostra”, podobnie jak wydana przez
Entliczka w 2016 roku „Miłość” tego samego duetu autorskiego, to pełna
pozytywnego wydźwięku opowieść o bliskości i relacjach najbliższymi. Astrid Desbordes,
znana polskim czytelnikom także z historii o wiewiórku Edziu, potrafi
mistrzowsko opowiadać o uczuciach – lakonicznie, wzruszająco, ale i z humorem.
Ilustracje
Pauline Martin, tworzone w oszczędnej, ale bardzo ciepłej, pastelowej palecie
barw, są czytelne, przyjazne i zabawne. Bardzo łatwo, nawet małemu dziecku,
odczytać z nich różnorodne emocje bohaterów. Ten duet autorsko-ilustratorski
wspaniale się uzupełnia, tworząc spójne, przemyślane, nieprzegadane książki o
najważniejszych w życiu sprawach. Mam nadzieję, że wydawnictwo Entliczek uraczy
nas w niedługim czasie kolejnymi historiami z życia Archibalda.
Astrid Desbordes, Moja młodsza siostra, il.
Pauline Martin, tłum. Paweł Łapiński, wyd. Entliczek 2017
Wiek: 3+
Wiek: 3+
"Miłość" skradła moje serce. "Moja młodsza siostra" nie wywołała we mnie takich emocji, ale nadal uważam, że to bardzo dobra lektura, która powinna być w każdym domu. Na pewno pomoże nam, gdy mój syn będzie starszym bratem. :)
OdpowiedzUsuńTak to chyba jest, że pierwsze książki z serii robią największe wrażenie, które potem trudno przyćmić. Ale książkami o rodzeństwie z pewnością warto obdarowywać dzieci, gdy, tak jak piszesz, zostają starszym bratem czy starszą siostrą. Takich lektur wtedy nigdy za wiele, bo nie wiadomo, która z nich najtrafniej odwoła się do osobistych emocji i myślenia dziecka. Może to będzie właśnie "Moja młodsza siostra", a może coś w zupełnie innym stylu.
OdpowiedzUsuń