Napisanie
książki dla młodzieży, gdy samemu jest się od dawna dorosłym, to nie lada
sztuka, bo wymaga umiejętności słuchania, obserwowania, a przede wszystkim
prawdziwego zainteresowania światem młodych. Zdecydowanie nie każdemu autorowi
się to udaje, w wyniku czego nastolatek siedzący nad lekturą wykrzykuje co
jakiś czas: „Co? Jaka facetka, jaka buda, jacy starzy? Kto tak w ogóle mówi!”.
Ano. Tak mówił autor, gdy był nastolatkiem. I najwyraźniej sądzi, że nic się w
tej sprawie nie zmieniło. Wszystkich potrzebujących oświecenia w temacie
zachęcam do poczytania komentarzy młodych ludzi w mediach społecznościowych. Na
przykład dyskusji pod serialami. Można się szybko podszkolić.
Ale
Paweł Beręsewicz nie musi tego robić. Czytając „Szeptane” przez cały czas nie
mogłam opędzić się od pełnych zadowolenia myśli: „Ależ to jest fajnie napisane!
Autentycznie, lekko, zabawnie. Jakby jakiś nastolatek opowiadał – językiem
potocznym, ale zgrabnie naturalnym, bez silenia się na wymyślne (i zaraz
nieaktualne) zwroty młodo-mowy. Weźmy taki na przykład dialog głównego bohatera
Filipa z dziadkiem:
„Westchnąłem
ciężko i powiedziałem:
-
A co za różnica, dziadek?
-
Stało się coś? – spytał. – Jakiś markotny jesteś.
Mruczałem,
krzywiłem się, stękałem, ale w końcu powiedziałem , jak jest. I o finale, i o
losowaniu, i o tym, że za ulotki marnie płacą, i w ogóle, że życie mnie nie
rozpieszcza. Na to dziadek wyskoczył z pożyczką.
-
Ile ci brakuje? – spytał.
-
Nie no, dziadek, co ty – bąknąłem niepewnie. – Wiesz, jak by mi się oberwało od
mamy, że cię na kasę naciągam?”
Filip
jest markotny, bo marzy mu się mecz na Stadionie Narodowym. Finał Ligii
Mistrzów dla fanów piłki nożnej to wielkie wydarzenie, a co dopiero oglądane na
żywo z trybun! Taki przywilej jednak słono kosztuje, szczególnie gdy płacić ma
licealista dysponujący niewielkim kieszonkowym. Aby zarobić na bilety, Filip i
jego kumple z liceum zaczynają pracować „w ulotkach”. Szybko jednak okazuje
się, że w tym fachu kokosów nie zbiją. Wtedy pojawia się propozycja, by zająć
się marketingiem szeptanym. To jest
przyszłość, to są pieniądze! W dobie Internetu nikt już nie czyta papierowych
ulotek – ich żywot trwa kilka sekund, w drodze do najbliższego kosza. Ważne są
opinie wyrażane w mediach społecznościowych, ale też nie byle gdzie, tylko w
wąskich grupach zainteresowań, w których można przeczytać opinie osób od dawna
siedzących w temacie, bez mała specjalistów…
…albo
osób, które się za takowych podają. W końcu co to za problem, zareklamować
trochę produkt danego producenta, skoro nikt nie widzi, kto szepcze opinie z
drugiej strony monitora? Raz można być troskliwą mamą szukającą pasty do
mlecznych ząbków dziecka, amatorem dwóch kółek, zbierającym na nowy rower,
ogrodnikiem zastanawiającym się nad zmianą nawozu do storczyków albo nastolatką,
która marzy o burzy loków i chce kupić najlepszą lokówkę.
Wątpliwości
moralne pojawiają się, i owszem – szczególnie nie potrafi sobie poradzić z nimi
przyjaciel Filipa, Święty. Nie na darmo ma właśnie taką ksywkę. Jest
prostolinijny i uczciwy, źle czuł się już na etapie roznoszenie ulotek, bo nie
wiedział, do zakupu jakich produktów namawia. Sam na sobie testował więc pastę
cukrową do depilacji, by mieć pewność, że nikomu nie szkodzi!
Filip
jednak okazuje się dobry w szeptaniu. Poza tym spada na niego bardzo poważny
problem natury finansowej, który zmusza go do intensywnej pracy. I jeszcze coś
na niego spada – dziwne uczucie, które było mu chyba obce, a wiąże się z
zapominaniem języka w gębie, przyspieszeniem akcji serca i wizjami w kolorze
rudym. A nie, przepraszam: boksytowym!
Chłopak
zanurza się zatem coraz głębiej w szemrany buzz marketing, chowając do kieszeni
wątpliwości, obawy i tłumiąc przebłyski zdrowego rozsądku. Dokąd go to
zaprowadzi?
Paweł
Beręsewicz stworzył książkę, której przekaz jest bardzo ważny i bardzo
aktualny. Na przykładzie Filipa i jego łatwowiernego zaangażowania się w pracę
dla Działu Wspierania Decyzji Konsumentów pokazuje nastolatkom, jak łatwo jest
manipulować innymi i że z pozoru niewinne koloryzowanie rzeczywistości ma wielkie pole rażenia. W
Internecie nie tylko różne osoby mogą być nie tymi, za które się podają – również
przedmioty, produkty, usługi bywają opisywane, oceniane i ukazywane niezgodnie
z prawdą. I to nawet wtedy, gdy wydaje
się, że opinia pochodzi z pewnego źródła, na przykład od rówieśnika z
tematycznego forum.
Beręsewicz
nie pisze oczywiście o tym wprost – nie ma tu ani cienia pokrzykującego
dydaktyzmu. Są tylko przykłady – bardzo gorzki z lornetką dziadka, tragiczny z
pewnym kandydatem w wyborach, a także taki, który rozczarowuje w szerszej
skali, ogólnoludzkiej, ale dzięki któremu wnikliwiej wsłuchamy się w innych. Na
277 stronach tekstu czytelnik ma czas, by z rozmysłem dojść do samodzielnych wniosków i
skonfrontować się z własnymi poglądami i działaniami.
Nie
powiem, jest tu też miejsce na ciekawą refleksję z perspektywy blogerki
książkowej. Jakby nie patrzeć szepczę Wam tu przecież gorliwie o książkach,
czyż nie?
Paweł
Beręsewicz, Szeptane, wyd. Nasza Księgarnia 2018.
Wiek: 12+
Wiek: 12+
Bardzo chcę to przeczytać! :-)
OdpowiedzUsuńJa się bardzo cieszę, że się skusiłam, bo moja córka oczywiście od razu miała komentarz typu: "Eee, to jest ten autor, którego książki są fragmentami w podręcznikach..." - wszystko co szkolne, to samo zło ;-)
UsuńMieliśmy przyjemność brać udział w spotkaniu z autorem. Spotkanie odbywało się w szkole, do której będziemy chodzić (znaczy ja nie, nad czym ubolewam), i my też zostaliśmy zaproszeni. To było najlepsze spotkanie autorskie, w jakim miałam przyjemność uczestniczyć. Choć ja obserwowałam i słuchałam, uczestniczyli uczniowie szkoły. Bo dosłownie "spotykali" się na herbatce z Panem Beręsewiczem (był doskonale przygotowany, miał w torbie lalkowy serwis do herbaty - dzbanek, filiżanki, cukier itp) i tak sobie z każdym chętnym na spotkanie (a było mnóstwo) dyskutował o ... swoich książkach. To było wspaniałe przeżycie i spotkanie - dla mnie, dla tych dzieci i nawet dla mojego wówczas 4latka :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Monika
Ależ fantastycznie! Jak ja chciałabym zaprowadzić córkę na takie spotkanie (i sama na nim być)! To coś zupełnie, zupełnie innego niż te wymuszone często spotkania biblioteczne, gdzie autor czy autorka odgrodzeni od dzieci siedzą za stolikiem czy ławką i wszystko jest sztywne i nudne.
Usuń