Mam niestety poczucie, że w ostatnich latach pojęcia polskości i patriotyzmu zostały w dużej mierze zszargane i wypaczone. Ci, którzy chcieliby zamienić nasz kraj w zamkniętą twierdzę, na wieżach której złowrogo powiewają biało-czerwone flagi, a wszystko to w imię pełnych patosu haseł nieprzystających do współczesności, sprawili, że radość świętowania 100 lat Niepodległej ma w sobie sporo goryczy.
Na szczęście są dzieci. Ze swoją
szczerością, prostotą, otwartym umysłem i czystymi emocjami, na które nie
wpływają polityczne spory. Wczoraj mój syn, w białej koszuli z przypiętą
kokardą narodową śpiewał wyprężony na baczność Mazurek Dąbrowskiego – wszystkie
zwrotki wyuczone na pamięć. A potem deklamował „Katechizm polskiego dziecka”
Bełzy. I biła z niego duma i radość. I poczucie bycia razem we wspólnocie. Kiedy
jednak zapytał mnie po powrocie do domu, wciąż przejęty: „Czy kiedy żołnierze
szli do walki, to nieśli biało-czerwone sztandary i śpiewali hymn?”, musiałam ukrócić
tę szybującą nad ziemią patriotyczną ekscytację, żeby nie wkroczyć w mit. „Nie,
kochanie. Rzeczywistość jest mniej
pompatyczna, to nie tak wyglądało” – powiedziałam.
Pięknie jest powiewać flagą i z dumą
śpiewać hymn. Ale patriotyzm czasu pokoju powinien wyrażać się moim zdaniem w codziennym
działaniu na rzecz kraju, nie (wyłącznie) w górnolotnych hasłach. Patriotyzm
rozumiem jako proaktywność z myślą o miejscu zamieszkania i ludziach, z którymi
tu współistniejemy.
Książka Michała Rusinka „Jaki znak twój?
Wierszyki na dalsze 100 lat niepodległości” koresponduje z moim myśleniem o
współczesnym patriotyzmie. Na tylnej okładce czytamy, że „wywraca do góry
nogami dawny kanon małego patrioty”, ale myślę, że to nie do końca tak. Ona
wcale go nie wywraca, tylko dostosowuje go do czasów i miejsca, w którym żyjemy:
XXI wieku. Czasów pokoju. Bycia częścią europejskiej wspólnoty.
„Nie chcę, żeby Ziemia była tylko dla
Ziemian, Polska dla Polaków, Azja dla Azjatów, a dla krakowian Kraków” – to ważne
przesłanie, które w zglobalizowanym świecie wydaje się oczywistością, a jednak jest
zarzewiem nieustannych sporów. Chcę, żeby moje dzieci były dumne z bycia
Polakami. Ale chcę też, by czuły się Europejczykami i chciały na rzecz takiej
wspólnoty działać. A jeśli kiedyś wyjadą – na studia, do pracy, by przestały
przecież kochać swojej ojczyzny.
„Jeśli się przeniesiemy na drugi koniec
świata,
bo tam na przykład pracę dostanie mama lub tata –
chociaż to wygląda jak logiczny błąd,
my się nigdy tak naprawdę nie ruszymy stąd.
bo tam na przykład pracę dostanie mama lub tata –
chociaż to wygląda jak logiczny błąd,
my się nigdy tak naprawdę nie ruszymy stąd.
Jak to rozumieć? Cóż, na wyjaśnienie czas:
Po prostu
Polska
żyje
sobie
w nas”.
Po prostu
Polska
żyje
sobie
w nas”.
Wiersze zawarte w tym tomiku stawiają te
same pytania, które przed ponad 100 laty znalazły się w „Katechizmie polskiego
dziecka”: Kto ty jesteś?, Jaki znak twój? Gdzie ty mieszkasz? Czy ta ziemia?
Czym zdobyta? Czy ją kochasz? A w co wierzysz? Czym ty dla niej? Coś jej
winien?
Dziecko udziela jednak odpowiedzi na miarę
czasów, w których żyje. To chyba oczywiste, że na pytanie „Coś jej winien?” nie
odpowie: „Oddać życie”, a w zamian mówi:
„Uczyć się obcych języków,
czytać książek bez liku’
nie marnować bez sensu wody,
odbywać różne podróże i mieć przygody”.
czytać książek bez liku’
nie marnować bez sensu wody,
odbywać różne podróże i mieć przygody”.
Czy nie tego właśnie chcemy dla naszych
dzieci?
Bardzo cenię tę książkę za jej obywatelski
patriotyzm i za to, że wielkie narodowe hasła zostawia sferze sacrum, a
podkreśla wagę codziennych małych działań, które wpływają na to, jak żyje się
nam we własnym kraju. Takich jak kasowanie biletów, nieściąganie na klasówkach,
nieśmiecenie na ulicach. Że przypomina, by „nie używać słów byle jakich”, czyli
dbać o nasz polski język.
To jest zbiorek wierszy do codziennego zastosowania. Nie tylko 11 listopada.
Michał Rusinek, Jaki znak twój? Wierszyki
na dalsze 100 lat niepodległości, il. Joanna Rusinek, wyd. Znak, Kraków 2018.
Wiek: 3+
Wiek: 3+
Ojej, doniczki na głowie...
OdpowiedzUsuń